Cześć.
Przeczytałem tu to co jest o moim piździku i nie było jęków na to. A u mnie jakiś problem. Tego się nie myje
czy jak? Topienia sobie nie wyobrażam.
Przejechałem tym ok 400 km (na blacie 2350). Za pierwszym razem jak dostał z myjki to oprócz niepalenia (woda w gaźniku) dostał zwarcie i rozładował całe aku do zera.
Ostatnio stoi trochę upaprany i zachciało mi się go umyć drugi raz (już na spokojnie z węża). I co? I dupa. Zabezpieczyłem gaźnik trochę, umyłem. Odpaliłem. Chwilkę pochodził, ale nagle zapaliły się światła mijania przód na pozycji z kluczyka "bez świateł" (bez tyłu), na nic nie reagują, po zgaszeniu nadal się świecą
Poza tym zaczął "pstrykać" słyszalnie jakby takt iskry, poprzerywał i zgasł...(czy od wody w gaźniku znowu czy, w instalce tego nie wiem. Ale na bank od wody - wyschnie zobacze czy będzie chodził bez zerkania w gaźnik)
Musiałem teraz wypiąć z aku bo na żadne gmeranie łapą po kablach i stukanie nie reagowały te światła.
Poczekam aż to wyschnie i obaczę. Ale generalnie to kanał z tym, chyba myć nie będę - samo będzie odpadać jak grubo się zrobi
Czy w innych Kymco też dzieją się takie cyrki? Tego nie da się w ogóle zmoczyć (ani topić ....
) bo odmówi posłuszeństwa w terenie. Obawiam się aby kiedyś coś nie strzeliło w instalacji od wody.
Macie może wiedzę gdzie szukać przyczyny, co próbować izolować?
Pzdr