Przed południem założyłem przednie klocki hamulcowe, z których dwa dostały nowy klej, podobno supermocny.

Skorzystałem z okazji, że maszyna była na podnośniku i zacząłem szukać przyczyny niedziałającej blokady kierownicy. W moim quadzie przy kolumnie, w niezbyt wygodnym miejscu, jest zamek na klucz, którym wysuwa się bolec blokujący kola. Dawno tego nie uzywałem, a tym razem chciałem skorzystać. Kierownica jednak nie dawała się przekręcić aż tak daleko. Coś ją wcześniej blokowało. Szybko znalazłem przyczynę. Otóż śruby mocujące wewnętrzne koncówki drążków oryginalnie były zamontowane łbem od dołu, z nakrętką na górze. Nie podobało mi się tak, bo lepiej wygląda, jeżeli śrubę się włoży z góry i dokręci od dołu. Poza tym jest bezpieczniej, gdyby coś się odkręciło. Nieświadom swojej pomyłki zablokowałem tak kierownicę i zmniejszyłem promień skrętu. Dzisiaj wróciłem do wcześniejszego ustawienia. Pomimo być jak bliższa śruba.



Nie tylko znów mam blokadę kierownicy, ale quad jest teraz najzwrotniejszy na Mazurach.
Maksymalny skręt w prawo przy źle założonej śrubie.



A tu w lewo, jest o wiele mniejszy promień skrętu.



Na koniec podniosłem też tył quada i odkręciłem koła. Taka mała inspekcja. Kiedy ma się w ręku klucz udarowy, to podobne zabiegi są przyjemnością. Klocki zwalniające koła tylne, założone około 700 kilometrów temu są więcej niż w połowie swojej grubości. Wystarczą na długo.

Droga do domu. Muszę jakoś usprawnić pakowanie, bo ze dwie godziny się pierdafoniłem.



Dzisiaj pranie, jutro przepakowanie i nowy kierunek, na zachód. Quada oczywiście zabieram ze sobą. Nawet nie zjeżdżałem z przyczepy.
Muszę zabrać zapasowy, stary pasek, bo zostawiłem go na półce, klej termiczny do lusterka, olej do silnika i dyfrów. Nie wiem co jeszcze. Pomyślę .
Będzie śmiesznie. Bagażnik z rowerami na klapie i przyczepa z quadem za fordzikiem.
Plan jest taki, żeby dojeździć Polarisem do kolejnego przeglądu. Wymienię oleje i zamontuję z powrotem termostat. Powinienem też wymienić płyn hamulcowy. W każdym razie jeszcze dwa tygodnie wakacji

Wypad na konie za nami.



Po krótkiej przerwie Polaris zagadał od razu. Wystawiłem go na plac i zacząłem oględziny. Pęknięte mocowanie prawej lampy. Wiem nawet kiedy to się stało. Czas pomysleć o bumperze. Giętarkę do rur można wypożyczyć za 20 zł.



Lewe lusterko próbuję skleić, ale marnie to widzę. Chyba nowe trzeba zdobyć.




Zablokowała się też linka ssania. Prawdopodobnie uszkodzony pancerz. Zdjąłem pokrywę filtra powietrza i znalazłem w nim dwa klieliszki oleju. Podczas wywrotki quada na bok, poszło przez odmę. Wyczyszczony airbox już jest na miejscu. Filtr powietrza dalej czyściutki.

Zrobione

Przy okazji jeszcze się okazało, że pękły uszy od airboxa, którymi mocuje się go do ramy. Coś mi się zdaje, że na nim usiadłem podczas któregoś zabiegu, kiedy nie było zamontowanej kanapy. Bez kłopotu przykleiłem na gorąco. Trzyma.
Lampa też zrobiona, może kiedyś ustawię światła nawet, bo biją teraz najdalej 10 metrów przed pojazdem
Linka ssania wymagała demontażu gaźnika. Jeden z gwintów linki, ten bliżej mechanizmu bardzo trudno odkręcić. Cieżko podejść kluczem. Nawet taki oczkowy z przerwą, specjalny do hamulców, ma za gruby pierścień. Jedyne rozsądne podejście kluczem płaskim jest po wyjęciu gaźnika. Od razu poznałem przyczynę kłopotów. Linka ssania nie chciała wyjść, nawet po przyłożeniu większej siły. Wytarmosiłem ją i był tam zapieczony kurz.



Bardzo ważne jest pilnowanie by osłona znajdowała się na swoim miejscu.



Linka została przesmarowana.



Na koniec wyczyściłem świecę i można było skręcać maszynę.



Wiem, że jej wygląd wskazuje na nieprawidłową pracę silnika, ale to ponad moją wiedzę. Albo zły skład mieszanki, albo to wynik spalania oleju. Quad pije około 100-150 ml na 300-500 km.

Hehe





Do jazdy bez lewego lusterka idzie się przyzwyczaić. Wczorajsze klejenie urwanego na nic się zdało. I wiecie co, nie będę się w to już bawił. U Damiana w szekla4x4 komplet jest za 20 złotych


http://szakla4x4.pl/akcesoria-do-quada/ ... terka.html

Świeca wygląda przyzwoicie, gorzej jak by była mokra, albo biała.... ale pamiętaj, że trzeba ją co 2-3 tys. km wymienić, bo potrafi uklęknąć bez ostrzeżenia, lub też daje słaba iskrę i wtedy dopiero ciężko dojść co się z silnikiem dzieje.....

Z Małego Fiata pamiętam, że świeca siwa była. Moją zakładałem nową po ostatnim remoncie zdaje się i to jest trzecia od nowości.

Quad śmiga jak wściekły. Sprawia wrażenie, jakby czekał czy skręcę, albo dodam lub ujmę gazu. Wszystkie systemy mają takie swoje DSG, reaguje natychmiast

Na jutro w każdym razie trasa w okolicach stu kilometrów zaplanowana.

Przegląd, a właściwie wymianę płynów, zrobię po powrocie do domu. Nie zabierałem olejów. Koniecznie trzeba kupić nowy pasek, bo quad aż się wyrywa, żeby pojechać więcej niż 87.

Dzisiaj miała być większa wyprawa. Podczas oględzin maszyny zauważyłem jakąś maź na osłonie półosi przekręconej do wahacza z przodu. Szybko stwierdziłem, że to smar. Niestety prawa zewnętrzna manszeta jest uszkodzona. Miałem trochę kłopotu, żeby zbić wahacz ze sworznia, ale wystarczyło wziąć większy młotek. Do tej operacji trzeba odkręcić rownież drążek kierowniczy. Hamulca nie ruszamy.



Półoś oczywiście nie chciała wyjść. Zeskoczył natomiast przegub zewnętrzny. Przeciąłem opaskę zaciskową i miałem go w ręku. Okazało się, że pęknięta jest sprężyna zabezpieczająca na półosi. W środku nie ma kurzu, zatem przegubowi nic nie powinno dolegać.
Jutro ruszam na zakupy, bo niczego ze sobą nie mam na zapas.

Osłona ma wymiary 21/69/10,5 mm. Pojadę jutro do jakiegoś warsztatu i może coś dobierzemy. Większy kłopot będzie pewnie z zawleczką.
Postanowiłem też wyjąć półoś i zabrać ją ze sobą. Nie było łatwo. Dwie łyżki montażowe i trochę szarpaniny było. Mocno siedziała

Kupiłem osłonę "uniwersalną do quadów", ale nie mieli zawleczki do półosi. W drugim sklepie pan polecił mi osłonę od Matiza z zawleczką. Podobno ktoś z Konina kupuje u niego takie do Grizzly. Jedna kosztowała 15, druga 28 złotych. Obydwie się nadają, ale założyłem uniwersalną.



Zawleczka/pierścień sprężynujący był ciut za szeroki, ale go dopasowałem w kilka minut.
Matiz jest krótszy od oryginalnej, ma opaski o zbyt dużej średnicy i nie zwęża się przy cieńszym końcu.



Kiedyś go przymierzę, bom ciekaw czy nie będzie ocierał o kolumnę MacPhersona. Opaski da się oczywiście wykorzystać. Wystarczy wygiąć jeszcze jeden lub nawet dwa prostokąciki, które potem ściskamy szczypcami i pasuje jak z fabryki



W każdym razie maszyna była dzisiaj w trasie.
W trakcie zakupów pomyślałem, że sprężynę zabezpieczającą, na końcach ośki i przegubu wewnętrznego, można dorobić z kółka do kluczy.



Okrągły drut tylko ma być.



Przegoniłem quada po okolicy.



Trzeba ciut podnieść przednią lampę LED. Pierwszy raz sprawdziłem też tą na tyle, którą zakładałem na Mazurach. Jest bajkowo. Efekty rozproszenia światła za quadem, kiedy wzbijam tumany kurzu są zachwycające.

Tymczasem prędkość maksymalna nie spada i można traktorek rozgonić do 87 km/h. Po powrocie sprawdzę pasek i ponownie pomierzę ustawienie silnika. Nowy czas zakładać. Kupię chyba u Damiana z Szekli razem z lusterkami.

Coś mi tylko nie pasuje podczas wytracania prędkości z wysokich obrotów. Maszyna nie strzela co prawda, ale ... puszcza bąki. Dostaje też małej zadyszki przy ponownym lekkim dodaniu gazu, która znika natychmiast po pełniejszym otwarciu przepustnicy. Na wolnych obrotach pracuje równo. Pewnie trzeba będzie jeszcze raz zajrzeć do gaźnika.

Po porannych oględzinach maszyna w doskonałej kondycji. Zauważyłem przedmuch przed tłumikiem.



Nie mam ze sobą pasty i uszczelnię to po powrocie do domu.
Wczoraj też zauważyłem, że na milisekundę zgasło wyświetlenie poziomu paliwa. Czeka mnie zatem inspekcja instalacji.

Miałem się wybrać dzisiaj na dłuższy przelot, około 120 km, ale za gorąco jest. Już poprzednie dni były za ciepłe na jazdę w terenie, ale dzisiaj do tego jest duszno. Idzie na deszcz mam nadzieję, chociaż prognozy mówią, że spadnie dopiero w niedzielę. Szkoda.

Maqowy traktorek polatał i dzisiaj. Postanowiłem skoczyć po piwo na pobliską stację i jakoś tak wyszło, że dwie i pół godziny przecierałem szutry w kierunku Słupcy (wlkp).





Sucho wszędzie i kurzy się niemiłosiernie. Koło zabudowań jechałem poniżej 20 km/h.



Jedyna opcja przy takiej temperaturze, to jazda wieczorem i nocą.



O ile dwa poprzednie powroty wymagały założenia kurtki, to dzisiaj do samego końca wystarczyła koszulka. Przy mniejszych prędkościach czuć jak żar bucha od silnika. Jak się zwolni w chłodniejszych odcinkach wśród pół, to jest ogrzewanie
Podczas tankowania widać było jak unoszą się opary paliwa. Dym prawie ze zbiornika, aż się zaniepokoiłem. Benzyna się prawie gotowała chyba. Trzeba zbiornik odizolować lepiej niż obecnie. Będzie prawdopodobnie okazja, bo dalej fiksuje wskaźnik paliwa. Po powrocie zauważyłem, że dzieje się to przy skręconej kierownicy w prawo. Pewnie za dużo tytyrytek dałem.

Aha. Chłodnicę przedmuchałem już dwa razy. Dramatu nie było, ale coś tam do niej dotarło. Skorzystałem też z tego, że sprężarka stoik w zakamarku koło mojej maszyny. Wiem nawet którędy jest przeciek nasion i po powrocie do mojego garażu dodam jeszcze trochę siatki.

Dzisiaj pokonałem trasę planowaną od początku pobytu w Wielkopolsce. Odwiedziłem lotnisko wojskowe w Powidzu, potem pojechałem na dół do Słupcy i po krótkiej przerwie na stacji pognałem po szerokich szutrach wzdłuż torów na Kazimierz Biskupi. Wczoraj zweryfikowałem trasy, które już lekko napocząłem i dzisiaj obyło się bez żadnego zawracania. Trafiałem w track bez najmniejszych problemów.
Lotnisko chciałem obejrzeć dokładniej i zobaczyć jakieś DC10, ale kiedy się zbliżyłem do płotu, to zapalił się komunikat Chot Endzin.

http://www.youtube.com/watch?v=Y_mqKDfc-gM

Zgasiłem motor i poczekałem kilka minut. Słońce zachodziło i temperatura nieco spadła. Droga powrotna miała biec bez przepraw trawiasto-nasiennych, z wyższymi prędkościami, zatem nie spodziewałem się gorączki mojej wspaniałej maszyny ponownie. Przeznaczenie i tak podpowiadało, że nie ma się czym przejmować, bo na stacji paliw w Słupcy mieli zepsuty kompresor.
Wypiłem ich firmowy energetyk i skierowałem się na wschód.
Zrobiło się chłodniej i założyłem kurtkę. Nie bałem się już o temperaturę silnika. Skupiłem się na przyjemności pokonywania bezdroży nocą.
Po jeździe dotknąłem obudowy paska. Była gorąca, ale mogłem na niej trzymać rękę bez poparzenia, dowolnie długo. Dobrze jest?

Fajnie było. Jutro umyję quada, przedmucham chłodnicę i pakujemy się na przyczepę. Koniec udanego urlopu z rodziną w towarzystwie quada, który zabierał mój czas niezauważalnie. Najbliżsi tego nie odczuli, a dzieciaczki mnie witały za każdym razem po powrocie z wycieczki





Wygląda na to, że podczas urlopu przejechałem 529 kilometrów. Tu licznik po jeździe z zapchanym filtrem, po ktorym wojowałem z siatkami i gaźnikiem.



Polecam taki wypoczynek

Zdjąłem dzisiaj osłony boczne chodnicy i siatkę z przodu. Nowe zabezpieczenie nie było szczelne na dole i miliardy nasion próbowało się tamtędy dostać do chłodnicy. Części się udało.



Założyłem inną końcówkę na przewód sprężarki i aż oczom nie mogłem uwierzyć co to potrafi. Chyba pierwsza rzecz jaką kupię to będzie właśnie kompresor. Przedmuchałem też nasiona w innych miejscach. Było tego sporo.
Potem podjechałem w inne miejsce posesji i namoczyłem maszynę. Prysnąłem roztworem Dimeru i dokładnie wypłukałem. Do przyczepy szedłem obok quada z ręką na manetce gazu. Potrzebował trochę ssania, bo bez niego nie miał siły. Pali bez niego, ale nie wchodzi na obroty. Potem już jest normalnie.
Przed przyczepką go zostawiłem z pracującym silnikiem i poszedłem założyć najazdy. Kiedy podjechałem gotów do załadunku, maszyna zgasła. Wielokrotnie kręciłem rozrusznikiem i nic. Potem trzy razy zapalił na ssaniu, ale bez niego gasł. Na koniec przestał współpracowac.
Wciągnął się jednak sam na wyciągarce i tak już pojedziemy do domu. Pewnie trzeba dokładnie wyczyścić gaźnik i koniecznie sprawdzić przewody od czujnika paliwa i pompy. Tam może tkwić przyczyna awarii.

A może to uszkodzona pompa paliwa? Podłączenie na krótko prawdę mi powie?
Podczas udpuszczania gazu z większych prędkości silnik sprawiał wrażenie, że się obraca tylko wymuszenie. Kiedy dodawałem gazu, to zaczynał jechać, po krótkim zastanowieniu.
Wiem, że na pierwszy ogień powinien iść gaźnik, ale pompkę chętnie sprawdzę. Nie wiem tylko czy wyciągnę z testu właściwe wnioski.