akie bery tu wypisujecie, że musiałem się zapisać do tego forum!
Jeżdzi nas w górach z 10 King Quadów! Przeżyły Enduromanie w Rumunii , potopy w rzekach, pływanie itp. Ostatnio po najechaniu na kamień jednym kołem kumpel koziołkował ze 20 metrów. Bark poszedł, a King nie. zadnych uszkodzeń zawieszenia! Kierownica się zgięła i pokiereszowały się plastiki lampy. Spoko. Ja zrobiłem Kingiem już jakieś 3000km. Bez takich cudów jak tu wypisują ludzie którzy nim nie jeżdzili! jak na razie, pogiąłem felgę, złapałem 2 kapcie , zgubiłem kawałek płyty spodniej ( czego amerykańskie nie mają w ogóle), no i uszkodziłem gumowy mieszek - drutem w Rumunii. Po sniegu cofałem raz jakieś 700 metrów! Nie było innego wyjścia. Snieg był głeboki na jakiś metr, ale miałem koleiny po Eigerze na gasienicach. Nic się nie stało. Oczywiście odcięćie zapłonu blokuje moc, ale guzik działa jak opisał Jacek i po temacie. Cały ten opis to jakaś lipa, bo sprawca się wycofał i siedzi cicho! Znam takich wielu! Niektórzy maja zasadę, że całe życie reklamuja buty. świeć Panie nad ich duszą! Acha! Na wiosnę przeprowadził kolega ( 120kg) test zderzeniowy Kinga z drzewem. Wygrało dzrzewo i się nie ugięło. W kingu straty znaczne, ale... wahacz i rama nic! Drążki itp OK. PO 30 min pracy linami w lesie Quad pojechał dalej! No problem. Koniec Bajki Panie Celownik. King jest najbardziej zajebistym quadem na jakim jeżdziłem, a upalam już .... z 15 lat.