Polskie Stowarzyszenie Czterokołowców - ATV Polska - Forum - Zobacz temat - Zapamiętamy na długo...
Reklama1
Zobacz posty bez odpowiedzi | Zobacz aktywne tematy Obecny czas: 27.04.2024 18:23



Odpowiedz  [ 1 post ] 
Zapamiętamy na długo... 
Autor Wiadomość
DRAGON WINCH
DRAGON WINCH

Rejestracja: 03.02.2012 11:32
Posty: 72
PostWysłany: 06.07.2012 06:46 
Zapamiętamy na długo...
Relacja Romana Popławskiego (Power Off Road Team) i Dagmary Kowalczyk (dziennikarz TVN Turbo):



Ochłonęliśmy trochę po weekendowych emocjach, pora więc podsumować start załogi TVN Turbo/Power Off-Road Team w Baja Carpathia Master Race. Jechaliśmy w składzie: Dagmara Kowalczyk – kierowca i Roman Popławski – pilot. Jak wiadomo, rajd Baja Carpathia zakończył się tragicznie. W niedzielne przedpołudnie na czwartym odcinku specjalnym zginął 41-letni włoski motocyklista Andrea Brunod. To był nieszczęśliwy wypadek, który zdarzył się w wydawało się, zupełnie bezpiecznym miejscu na leśnej, prostej i dosyć szerokiej drodze. Niestety rajdy tego typu to ekstremalnie niebezpieczny sport, który pomimo naszej ogromnej pasji, czasami zbiera krwawe żniwo.


Rajd był naprawdę ciężki, co może brzmieć nieco banalnie. Przecież rajdy typu baja, gdzie przyjeżdżają zawodowcy takiej klasy jak Miroslav Zapletal, Włodzimierz Grajek czy Łukasz Łaskawiec, nie mogą być błahą przejażdżką wokół komina. Na poligonach w okolicach Stalowej Woli, wyznaczono prawie 90 kilometrowe odcinki specjalne. Zgodnie z formułą Baja Carpathia Master Race, startowaliśmy po identycznych co Baja, odcinkach specjalnych. Pierwszy z nich był o połowę krótszy, kolejny z numerem 3 już w 100% pokrywał się z odcinkiem Zapletala, Grajka czy jadącego Mitsubishi L200 Adama Małysza.

Image Image

Ale zacznijmy od początku, czyli niestety od pechowego prologu. Rozgrzewką była ponad 4 kilometrowa, otaśmowana trasa wyznaczona na błoniach w Stalowej Woli. Piękna pogoda i upalny, piątkowy wieczór zwabiły na prolog setki, a może i nawet tysiące kibiców. Było gwarnie, wesoło i naprawdę sympatycznie, bo kibice witali zawodników z otwartymi ramionami. Naprawdę cieszyli się z naszych odwiedzin. Niestety kibicowanie trwało krótko. Tuż po starcie motocykli, quadów, a potem dwóch samochodów, prolog odwołano. Powód? Naprawdę spektakularnie i groźnie wyglądająca wywrotka na dach, której dokonała węgierska załoga Nissana Navary, Erik Korda i Peter Czegledi. Pechowców zabrano do szpitala, a reszta załóg obeszła się smakiem. Z prologu wyszły nici, więc zamiast na trasę, wróciliśmy do bazy. Rano start naszego „Black Tanka”, wyznaczono na godzinę 10:45. Późno, ale jakoś tak wyszło, że znaleźliśmy się na ostatniej pozycji listy startowej. Kurz po doganianych załogach uniemożliwiał wyprzedzanie. Numer startowy 213 chyba zobowiązuje.

Image Image

W sobotę pogoda po prostu zwariowała. Jak często w naszym pięknym kraju o godzinie dziewiątej rano termometry pokazują 30 stopni? 30-tego czerwca pokazały. I na tym się nie skończyło. Wiedzieliśmy, że będzie wesoło, szczególnie gdy z zacienionych leśnych duktów, wyjedziemy na rozgrzany do białości piaszczysty poligon. I rzeczywiście, czekanie na start, a potem sama jazda wycisnęła z nas kilka litrów potu. Na szczęście „Black Tank” to maszyna otwarta, ale w pozamykanych szczelnie T1-kach i T2-kach, działy się dantejskie sceny. Mitsubishi Pajero Gosi Żyły przypominało rozżarzony piekarnik, do którego na serwisie bali się podejść mechanicy. Martin Kaczmarski w swoim Bowlerze Nemesis prawie zemdlał. Samochodziarze łatwo nie mieli, ale jak powiedział Darek Żyła, bardzo dobrze. To był dodatkowy element sportowej rywalizacji.

Image

Wreszcie start i 44 kilometrowy odcinek specjalny. Praktycznie cały był wąską, leśną ścieżką naszpikowaną przydrożnymi drzewami. Czasami auto ledwie mieściło się pomiędzy dwoma sosenkami, więc wystarczył jeden nieopatrzny ruch kierownicą, jedno podbicie, by spektakularnie zaliczyć drzewo. Niestety tak stało się po kilkunastu kilometrach jazdy „Black Tanka”. Spotkanie z dość masywną sosną spowodowało dwie straty, … uszkodzenie układu … - pękł wąs przekładni kierownicy oraz ręka kierowcy. W drugim przypadku kciuk wyskoczył z zawiasów. Jakie to szczęście móc startowac w jednym aucie z tak znakomitym pilotem, jak Romek Popławski. Jeszcze większe, gdy pilot jest równocześnie konstruktorem samochodu , „Black Tanka” zna jak własną kieszeń i ma ze sobą części zapasowe. Pół godziny roboty i wróciliśmy na trasę. Kolejny, już 88 kilometrowy odcinek, obył się bez podobnych atrakcji. Na trasie było wszystko, co na tego typu zawodach można sobie wymarzyć. Długie, bardzo szybkie szutrowe drogi pomiędzy łąkami, wąskie i obsadzone gęsto drzewami leśne przecinki, szerokie, grząskie i sięgające horyzontu piaszczyste pasy poligonu, do tego wyboje, hopki i jedna, ale za to płytka woda. Chcemy podkreślić, że trasa była znakomicie oznakowana. Przed każdym z zakrętów widzieliśmy wskazujące kierunek jazdy strzałki, tam gdzie trzeba rozwieszono taśmy, a roadbook był perfekcyjnie dopracowany. W opisie wyszczególniono każdy mniej lub bardziej niebezpieczny fragment trasy i zawarto mnóstwo ważnych informacji.


Dagmara:

Przekonałam się na własnej skórze, jak bardzo trudne i wyczerpujące są rajdy terenowe, jak boli każdy błąd, jak trudno jadąc non stop dwie godziny utrzymać odpowiednią koncentrację. Ale obserwując rajd zza kierownicy terenowej bestii „Black Tanka”, mogę jeszcze lepiej zrozumieć, dlaczego rajdy terenowe stają się życiową pasją. To w mojej pracy, pracy dziennikarza motoryzacyjnego nieocenione doświadczenie.
„Marzenia trzeba realizować” - to od lat moje motto życiowe. To marzenie, start w rajdzie Baja Carpathia Master Race spełniło się dzięki trzem firmom, w których pracują ludzie bardzo przyjaźnie nastawieni do off-roadu: DRAGON WINCH, Canea i Elpigaz oraz całemu zespołowi Power off-Road Team, który podjął wyzwanie nauki żółtodzioba. Nie jechaliśmy po wynik, jechaliśmy po naukę, po emocje, po frajdę z jazdy. Znaleźliśmy się na mecie, więc cel został osiągnięty!


Roman:

Dagmara w roli kierowcy na trasie bardzo dynamicznego rajdu….. Podjęła wyzwanie i dała radę!
Dla kogoś kto nie miał okazji jeździć autem takim jak nasze, czyli „uniwersalny żołnierz”, który wiele wybacza ale jazda nim nie należy do łatwych, to pokaz odwagi i determinacji. Jechaliśmy bezpiecznym tempem by znaleźć się na mecie i mimo zaskakujących zwrotów akcji w postaci wypadnięcia z trasy dojechaliśmy. Piaszczysty poligon dał nowe doświadczenia, a możliwośc startu z najlepszymi, na dobrze przygotowanej trasie chęci sięgania po więcej. Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Było piekielnie gorąco, dźwignia zmiany biegów parzyła a suchy piasek wdzierał się wszędzie. Na trasie nie było zimnych napojów . 90 km odcinka to był wysiłek – aż ciężko sobie wyobrazic jak można przejechac Dakar...


 
Profil
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Odpowiedz   [ 1 post ] 

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Forum style created by Pink Floyd Ringtones|Modified by Daniel.