Sucho ma ta palma...
Dostaliśmy zaproszenie z klubu Dzida 4x4. Klub ma swoja siedzibę w Piszczacu w okolicy Białej Podlaskiej. Jedziemy, tym razem z „Jenotem”. Dojeżdżamy do Łomaz, tu mamy nocleg. Jedynym miejscem do zaparkowania lawety jest plac przed miejscowym "Malborkiem”. Obudziły nas dzwony, wstajemy wcześnie bo trzeba jeszcze koło naprawić. Gdy zbliżamy się do naszego zestawu widzimy jak ludzie idący do kościoła przechodzą przez naszą lawetę. Jakoś nie zauważyliśmy furtki gdy parkowaliśmy po nocy. Ups... Po naprawie koła ruszamy do Piszczaca. Baza widoczna z daleka, dzięki flagom klubowym. Nie braliśmy udziału w prologu , wiec ruszamy jako ostatnia załoga o 10, mamy 8 godzin na 40 pieczątek.
Ruszamy na trasę. Po drodze kilka PKP i jakieś drobne zadania. Docieramy do starego lotniska wojskowego. W jego granicach jest dużo piaszczystych skarp oraz bagiennych dołów. Podjazdy pod te skarpy w większości robimy na tylnej wyciągarce. Jest to prototypowa konstrukcja, która testujemy od początku tego roku. Przekładnia ślimakowa jest tak silna , że zrywa nam linę na którymś z kolei podjeździe. Dużo załóg wokół nas. Każdy próbuje się jakoś dostać do pieczątek. Organizator nie ułatwiał zadania. Sznurki krótkie, czasami motane do korzeni. Trzeba używać też wyciągarki dachowej i przechylać auto aby odbić pieczątkę. Lewitujemy
Dachowa wyciągarka to też produkt Firmy Dragon Winch. Nie zawiodła ani razu.
Pomagamy innym załogom, które maja kłopoty. Nie zważamy na czas i poświęcone pieczątki. Liczy się koleżeństwo, dobra atmosfera, zabawa. Po tej piaskownicy przemieszczamy się drogami polnymi w kierunku następnych prób. Fajne te drogi - długie, proste, można nawet 5 zapiąć. Docieramy do miejsca gdzie na przestrzeni około 10h ludzie przez lata kopali piach na swoje potrzeby. Teraz w tych dołach stoi woda i są małe bagienka. Tu też zebrała się duża liczba kibiców. Blisko miasta to gawiedź dopisała. Robimy tu fajne wykrzyże. Pomagamy kolejnym załogom. Wyciągamy ich z opresji, przeciągamy blisko pieczątki tak aby mogli odbić ją w swojej karcie. Szarpiemy na kinetyku. Ogólnie świetnie się bawimy. Czas mija i trzeba wracać na bazę. Na bazie mamy zapewniony zimny prysznic i ciepłe jedzenie, organizator naprawdę się postarał. Gratulacje
Integracja trwa, my idziemy spać o 23. Rano odcinek specjalny na czas. W tych samych dołach po piachu ustawiona trasa z bramkami. Normalnie te doły to nic trudnego, ale na czas już nie jest tak różowo.
Czekamy na swoja kolejkę. już kilka aut nie ukończyło o własnych siłach tego OSu. Okazał się dla nich zbyt destrukcyjny. Starujemy jako dziesiąta załoga. Już początek sprawia nam trudność. Auto po stromym zjeździe nie wskoczyło na hopę. Kilka prób, fontanny piachu z pod kół i się udało. Faja, Faja, Faja Uskok i spadamy przy dużej prędkości tak niefortunnie, że urywamy siłownik od sprzęgła. Nie mogę zmienić biegu. Gaszę auto i zapalam na biegu. Kontynujemy jazdę na pierwszym biegu. Trudno manewrować , jest ciasno. Trafiam w drzewo. „Jenot” na to: „sucho ma ta palma...” Śmiejemy się z tego cytatu przypominajc sobie reklamę znanej firmy meblarskiej ze Szwecji. Drążek kierowniczy wygina się tak, że wychodzi nam z przodu przed samochodem. To koniec. Wyciągamy się poza trasę i naprawiamy. Jakoś o własnych siłach udaje się nam dostać do linii mety. Jeszcze kilka załóg startuje i na tym kończą się zmagania. Na bazie rajdu znowu czeka na nas ciepłe jedzenie. Wszyscy czekamy, aż Organizator podliczy wyniki. Rozdanie pucharów i nagród rzeczowych, wielkie brawa dla zwycięzców. My wprawdzie nie zdobyliśmy największej liczby pieczątek, ale otrzymaliśmy kolejną już nagrodę Fair Play
Bardzo to nas cieszy. Jeżeli Organizatorzy dotrwają w swoim postanowieniu i zrobią rajd w przyszłym roku, na pewno z wielką chęcią przyjedziemy ponownie.
Pozdrawiam amatorów wyrzucania pieniędzy w błoto
Pit bull