Dzisiaj będąc na powrocie do domu złapałem gumę w gadzie. Akurat byłem w sklepie i po wyjściu patrze, flak. 100m dalej miałem wulkanizację, pojechałem poczekałem 20 min i było zrobione. Zastanawiam się, czy nie zacząć wozić ze sobą powietrza w puszce(wiecie chyba ocb.) i manometra. Co o tym sądzicie? Mieliście już styczność z tego typu powietrzem?

Wiekszość quadowców wozi ze sobą kompresorek, zestaw do naprawy opon tzw. sznury i ciśnieniomierz

Są zestawy ze sprężonym powietrzem w małych nabojach które mieszcza się w kieszeni. Jeden jest w stanie napompować Zilke 26" na tyle zeby dojechac do domu. Dwa to już dmuchną aż za dużo.
Sprawdzone w terenie.

Zestaw naprawczy plus naboje CO2 i mucha nie siada . Sam szybko zrobisz i jedziesz dalej.

albo hadcorowo - liczyć, że nie przydarzy się nic złego:D

W grizzlim około pol roku temu przebilem opone, na cale szczescie mialem pianke wulkanizacyjna ze stacji i trzyma do dzisiaj ostatnio tylko dopompowałem kompresorem. Wedlug mnie to bardzo dobre i szybkie rozwiazanie

niby tak ale piankę powinno się wyczyścić i załatać oponę tradycyjnie, dużo lepsze są sznurki do opon

Chyba się zaopatrzę w taki zestaw ze sznurkami.
A tutaj podpowiedź jak ich używać:

http://www.youtube.com/watch?v=MYN4UpBC6XE

Trochę odgrzewam temat, ale chciałem dopytać.
Jakie wozicie kompresorki żeby się nie rozleciały od wstrząsów?
Te zwykłe z Al.... za 20 zł wytrzymują latanie po wertepach?

Nie kompresory po co złom wozić naboje CO2 Panie załatwiają sprawę dużo lepiej szybciej i zajmują mniej miejsca, no i napalać można wszędzie im nie szkodzi .