Polskie Stowarzyszenie Czterokołowców - ATV Polska - Forum - Zobacz temat - Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
Reklama1
Zobacz posty bez odpowiedzi | Zobacz aktywne tematy Obecny czas: 24.04.2024 19:30

Regulamin forum


REGULAMIN DZIAŁU "MOJE QUADOWE PODRÓŻE"

1. Ten dział służy do zamieszczania informacji i relacji z planowanych i organizowanych przez użytkowników forum ATV Polska wypraw, spotkań, zlotów.
2. Dział ma charakter niekomercyjny. Wszelkie komercyjne ogłoszenia, jeśli nie zostaną uzgodnione z Administratorem Forum, będą natychmiast usuwane.
3. Zamieszczane w dziale relacje, zdjęcia oraz filmy video muszą być wyrazem świadomego quadingu i spełniać wymogi zawarte w "Kodeksie quadowca ATV Polska". Wszelkie materiały niespełniające tego warunku będą natychmiast usuwane. Przeczytaj niniejszy Kodeks zanim umieścić swoja relację.

Kodeks quadowca ATV Polska

Niniejszy Kodeks ma na celu uświadomienie tego, co przystoi, a co nie prawdziwemu miłośnikowi quadów. Nie przestrzegając go, nie tylko łamiesz prawo, lecz także przyczyniasz się do kształtowania złego wizerunku naszej społeczności.

1. Nie jeździmy po parkach i rezerwatach w sposób celowy.
2. Zawsze zwalniamy przy pieszych pozdrawiając ich machnięciem ręki, zwłaszcza machamy małym dzieciom.
3. W sytuacji patowej pytamy o drogę, aby rozładować atmosferę, chyba, że może to być dla nas lub dla innych niebezpieczne.
4. Nie dewastujemy pól i terenów prywatnych.
5. Pamiętajmy, że wjazd do Lasów Państwowych, parków i rezerwatów jest nielegalny.
6. Używamy cichych układów wydechowych.
7. Nie śmiecimy, wszelkie odpadki wracają z nami.
8. Powiadamiamy władze, o nieprawidłowościach np.: odpady toksyczne, dzikie wysypiska, kłusownictwo etc.
9. Używamy pasów do wyciągarek, dzięki czemu nie niszczymy kory drzew.
10. Zaznaczamy w miarę możliwości wszelkie doły, druty i inne niebezpieczne przeszkody na GPSie, jeśli posiadamy takowy i dzielimy się tym z innymi.
11. Do jeżdżenia szukamy miejsc raczej wyludnionych.
12. Nie jeździmy po naturalnych zaporach ziemnych np.: wał przeciwpowodziowy.
13. Jazda pod wpływem alkoholu to poważne przestępstwo.
14. Zawsze ustępujemy pierwszeństwa rowerzystom.
15. Staramy się wzniecać możliwie najmniej kurzu, zwłaszcza w pobliżu ludzi i domostw.
16. Zwalniamy przy zabudowaniach i to BARDZO.
17. Zawsze kierujemy się ROZSĄDKIEM - np. nie jeździmy z prędkością stanowiącą zagrożenie dla ludzi i zwierząt!
18.W szczególnych przypadkach, kiedy nasz pojazd może kogoś przestraszyć zatrzymujemy się z boku i wyłączamy silnik.
19. Nie jesteśmy na tym Świecie sami, uszanujmy to.
20. Zawsze jeździmy w kasku i staramy się ubierać ubranie ochronne, tj: kask, gogle, rękawice, buzzer (żółw), pas lędźwiowy, nakolanniki i nałokietniki oraz buty ochronne.

Zebrał i sporządził, wespół z bracią quadową, Krzysztof Wolny-Tippo. Pomysł niniejszego kodeksu zrodził się tu.

Własność Polskiego Stowarzyszenia Czterokołowców-ATV Polska. Wszelkie prawa zastrzeżone.



Odpowiedz  [ 13 posty(ów) ] 
Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13 
Autor Wiadomość
Moderator Działu Polaris
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20.04.2010 12:07
Posty: 6567
Miejscowość: Józefosław
Quad: čtyřkolka
Poprzednie quady: 126p
PostWysłany: 08.10.2013 23:11 
Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
Warto zacząć od przygotowań do wyprawy, bo nie były ani zwyczajne, ani łatwe. Na sześć quadów, które miały jechać na naszą wielką przygodę, aż trzy wymagały serwisowania, z czego jeden nawet bardzo poważnego.

U mnie do zrobienia było płukanie chłodnicy (ze zdejmowaniem przednich plastików), założenie nowej windy (chociaż było mało prawdopodobne, że się przyda), usunięcie luzu z układu kierowniczego (chciałem dorobić nowe drążki), wymiana paska napędowego i oleju w silniku, sprawdzenie klocków hamulcowych. Nie zdążyłem jedynie zrobić nowych elementów układu kierowniczego, ale założyłem jedną z wcześniej wymienianych końcówek. Ciekawe, że wtedy była do wymiany, a teraz uznałem ją za nową. Ustawiłem zbieżność i byłem gotów do drogi.

Image
Image
Image

Remus miał kłopoty z hamulcami, które były zapowietrzone i zapieczone.
Piotr wymieniał przed wyjazdem tłok z cylindrem i łożyska jednokierunkowe. Ostatniego dnia dopiero udało mu się przygotować sprzęt.

Image
Image

Wielu z nas położyło się spać mocno po północy, a mieliśmy się spotkać już o szóstej rano na stacji w Baniosze.
Zasnąłem około drugiej nad ranem. Byłem tak podekscytowany, że nie musiałem właściwie zasypiać, tylko jechać od razu. Przed wyjazdem pozostało zapakować ubrania, bo spacer po Sandomierzu miał być. Kiedy zszedłem do garażu parę minut po piątej i zaniosłem cały ekwipunek, nie mogłem znaleźć klucza do stacyjki. Nerwowe poszukiwania nic nie dały, do dzisiaj nie wiem gdzie jest. Musiałem wracać na górę po klucz zapasowy (bez gumowej osłony). Na umówione miejsce pojechałem z tego powodu asfaltem, bo tylko w ten sposób mogłem się pojawić o zaplanowanej godzinie. Byli już prawie wszyscy, po kilku minutach dojechał Kozik na Renegade. Humory nam dopisywały, jednak dawało się wyczuć małe zdenerwowanie.

Wybieraliśmy się w daleką podróż, w nieznane miejsca...

Pierwsze podejście do tej trasy, kilka miesięcy wcześniej, skończyło się w Kazimierzu nad Wisłą. Zabrałem wtedy Maćka na przyczepie z pękniętym przegubem. Wtedy była zima i nie dało się miejscami jechać.

Image

Niedawno Kozik przejechał tą trasę, ale nie w 'należytym' squadzie. Taka trochę banicja...

... Ale do rzeczy..
Tankowanie pojazdów i pierwsze kabanosy z napojami energetycznymi zajęły nam około pół godziny.
Przed rozpoczęciem całej przygody, kiedy każdy czekał na zmierzenie się z samym sobą, kierowca Can-am'a podczas płacenia w kasie usłyszał wyrok... 'zatankował Pan olej napędowy'. Chłopak zbladł, potem się zaczerwienił i zupełnie wybudził z wczesnoporannej półprzytomności. Pobiegł do quada zęby spuścić paliwo. Jedyne, co powiedział w drzwiach, to że będziemy mieć pół godziny opóźnienia. Nikomu z nas nie przeszło nawet przez myśl, że może nie pojechać, jemu też. Stałem zaskoczony tym problemem i wtedy przyszedł kierowca jakiegoś samochodu żeby zapłacić za paliwo z tego samego dystrybutora nr 2. Pracownicy szybko odkryli swoją pomyłkę, a ja natychmiast krzyknąłem do Kozika, który już się zabierał za odkręcanie wężyków, chociaż spodziewałem się, że ma już w ręku zbiornik paliwa. Wszystko było dobrze. Odetchnęliśmy z ulgą i nie dlatego, że trzeba by było czekać. Jego awaria była naszą awarią.

Image
Image

Pojechaliśmy na poligon do Góry Kalwarii, bo tam zaczynamy wszystkie nasze podróże. Prowadził Staszek (G7), za nim jechał Piotr (G7), Remus (G7), Michał (KQ 750), Kozik (Renegade 800) i ja (Sp 500) na końcu. Nie musieliśmy się dzielić na dwójki, bo poprzedniego dnia padało i kurz nie stanowił najmniejszego utrudnienia, chociaż błota też nie było. Warunki do jazdy idealne, pogoda wspaniała. Można brać z quadowania pełnymi garściami i to co się chce.

Image

Używaliśmy dwóch nawigacji, na pierwszym i ostatnim quadzie. Maciek narzucił nietolerujące pomyłek tempo od samego początku. Wchodzisz w zakręt, przelatujesz nierówności tak jak trzeba, w optymalny sposób, to jesteś w grupie. Jeżeli nie, to plecy poprzedzającego Cię kolegi znikają za zakrętem w oka mgnieniu. Na dojazdówce do startu towarzystwo mi odjechało o kilkaset metrów. Na 'czołgówkach' mój Polaris (do tej pory nie wiedziałem, że Touring jest aż tak inny od pozostałych maszyn... jak 'obcy'), posiadający większy rozstaw osi niż pozostałe quady oraz zdecydowanie twardsze zawieszenie, wyskakiwał w powietrze, podczas gdy pozostali trzymali się gruntu. Musiałem jechać wolniej i wtedy do mnie dotarło, że będzie to niezwykle wymagająca wyprawa. Jako jedyny też nie miałem wspomagania kierownicy. Koledzy nawet zawrócili po mnie w połowie drogi, bo nie wiedzieli co się stało. Na strzelnicy poprawiliśmy mocowanie gratów na quadach i zaczęliśmy nasz rajd. Było rześko w kierunku zimno. Na grzbiet zarzuciłem wodoodporną kurtkę, która chroniła również przed chłodnym porannym powietrzem (ale nie oddychała).

Stało się. Nareszcie rozpocząłem przejazd trasy nad którą pracowałem bardzo intensywnie przez ponad tydzień. Miałem wyjątkową przyjemność być w towarzystwie kolegów, dla których kiedyś połączyłem te kilka tysięcy punktów w... różne przygody... Jedziemy...

Zwłaszcza wschodnia część naszego kraju daje ucztę dla oka. W wiejskich krajobrazach można się zadurzyć bez pamięci. Nawet wówczas, kiedy nowoczesność próbuje do nich wtargnąć bez pukania...

Image

Nieodłącznym elementem krajobrazu polskiej wsi są wszechobecne przydrożne kapliczki. Najpiękniejsze jednak są miejsca zapomniane. Ktoś kiedyś miał potrzebę coś uwiecznić, oddać hołd, namalować swoje uczucia.

Image
Stary Zambrzyków - mogiła powstańców 1863r.

Trzymaliśmy się od siebie w odległościach kilkunastu metrów. Od samego początku zastanawiałem się jak prowadzący jest w stanie tak sprawnie odnajdywać właściwą drogę, kiedy na liczniku jest prawie zawsze ponad 70. kilometrów na godzinę. Mało tego, kiedy widziałem na swoim monitorze, iż skręcił w polną drogę o jedną za wcześnie, lub o dwie za późno, to i tak udawało mu się wpadać na właściwy szlak. Robił to wszystko bez zatrzymywania się, żeby pomyśleć i pochylić nad nawigacją, nawet nie zwalniał.
Dzięki spontanicznie ustalonemu porządkowi zaquadowców miałem przez całą drogę najlepszy widok ze wszystkich. Jechałem ostatni. Obserwowałem pięć, pokonujących bezdroża quadów i nadających im kierunek przez 'niemożliwe' współtowarzyszy.
Po pierwszych 50. kilometrach zrobiliśmy przerwę. Zachłysnęliśmy się zarówno doskonałymi warunkami jazdy, jak i kondycją naszych maszyn. Wysoki poziom adrenaliny było widać po każdym z nas. Wyszczerzone w uśmiechu zęby świeciły z nieco umorusanych już gęb. Byle żart był najlepszym dowcipem jaki słyszeliśmy w życiu. Pięciominutowa przerwa trwała o sześć minut za długo.

Image

Kozik jako pierwszy zgłosił migającą rezerwę paliwa. Miał największy silnik, to i pewnie taki sam apatyt na paliwo. Miałem ze sobą mały zapas w kanistrze, zatem był ratunek. Sam by w polu nie został. Stres jednak mały się pojawił, nie taki jak po tankowaniu diesla, ale jednak. Stacja w Dęblinie była już niedaleko, może 20. kilometrów.

Minęliśmy bardzo ciekawe miejsce warte odwiedzenia.

Image
Image
[url]http://www.farmailuzji.pl/atrakcje.html[/url]

Pognaliśmy dalej drogami pozwalającymi na większą swobodę, ze sporą ilością prostych odcinków.

Image
Image

Na starcie naszego rajdu wybraliśmy trasę nazwaną 'za Wisłą most'. Oznaczało to, ni mniej ni więcej, tylko jazdę po prawej stronie królowej polskich rzek i powrót na stronę sandomierską przez most w Annopolu. Szacowałem, że na miejscu będziemy późnym wieczorem i może nam się nie udać dojechać do przeprawy promowej przez San w Czekaju Pniowskim, czynnej do 20. Już na stacji w Dęblinie jednak zmieniliśmy plan.

Image

Maciek ciągnął watahę quadów tak sprawnie, że wychodziło z obliczeń, iż dojedziemy może nawet na późny obiad, a nie w nocy. Decyzja o zmianie track'a zapadła właściwie sama.
Spalanie naszych maszyn wyglądało podobnie. Tak samo jak na pierwszej, również na kolejnych stacjach wchodziło do zbiorników po 11-14 litrów. Trasę przejazdu dobrze jest prowadzić tak, żeby biegła przez stacje benzynowe co 100-120 kilometrów. Wtedy nie ma niepotrzebnego niepokoju o braku napędu i jest okazja do regeneracji sił.
W okolicach miejscowości Las Stocki, na Ziemi Kazimierskiej, mieliśmy kłopot z kontynuowaniem jazdy. Droga przez pola nam się skończyła głębokim wąwozem, do którego musielibyśmy się opuścić na linach około 20 metrów, po prawie pionowej ścianie. Zrezygnowaliśmy z tego z oczywistych względów. Objazd poprowadził nas jednak w egzotyczne dla nas miejsca. Nie mogliśmy nacieszyć oczu przepięknymi widokami.

Image
Image
Image
Image
Image
Image

Było tak wyjątkowo, że przejechaliśmy ten odcinek spokojnie, podziwialiśmy...



Na Mazowszu prawie wszędzie jest płasko. A tutaj nie dość, że całkiem spore stromizny, to jeszcze kilkumetrowe ściany po obydwóch stronach wąskich, poprzecinanych wyżłobieniami, błotnistych dróg. Quady sobie tam radziły doskonale. Widać było również ślady innych pojazdów, którymi miejscowi docierali do swoich domów i na pola. Obstawiałem, że zimą nic tamtędy się nie porusza... chyba, że tylko na dół.
Szkoda, że ten rejon przejechaliśmy tak szybko. Następnym razem poprowadzę trasę wzdłuż pasma wzniesień... i przejedziemy więcej kilometrów takimi wąwozami. Mieliśmy tam też małe kłopoty na jednym z zakrętów. Remus wypadł z drogi na prawym, bardzo ostrym wirażu, ale udało mu się przeskoczyć przez rów. Było groźnie. Kiedy dojechałem do nich jako ostatni, to o mało nie powtórzyłem jego 'kraksy', bo na środku drogi musiał się zatrzymać poprzedzający mnie Kozik. Udało mi się jednak wyhamować na gliniastym poboczu przed przeszkodą. Sprawne hamulce są bardzo ważne. Z tego powodu zaglądałem do nich przed wyjazdem zresztą.

Trafiła się nam też droga do piaskarni, którą ciężarówki przekształciły w tor do błotnej jazdy. Nie było może tak, jak na piknikach błotnych za oceanem, gdzie strojem obowiązkowym jest bikini, ale maź sięgała miejscami do połowy koła.

Image
Image
Image
Image

Nawet nie wiedziałem, że trasa zawiedzie nas do rekonstrukcji Grodziska Żmijowiska. Osada powstała około IX wieku.

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
[url]http://zmijowiska.archeolog.pl/o-nas[/url]

Po kolejnych bardzo wymagających kilometrach, wzbogaconych o przedzieranie się przez zarośnięte krzakami, dawno nieużywane drogi, odpoczęliśmy chwilę na pięknie nasłonecznionej łące.

Image
Image
Image

Na kolejnej stacji benzynowej zajęliśmy na ponad dwadzieścia minut obydwa dystrybutory, ale nie przeszkadzało to nikomu. Klienci przyjeżdżali albo na zakupy bez paliwa, albo tylko zostawiali samochód i znikali załatwiać coś w innym miejscu. Ciekawe, bo w takie miejsca zazwyczaj przyjeżdża się zatankować.

Image
Image

Około 16. Dojechaliśmy do przeprawy promowej w Czekaju Pniowskim.

Image
Image

'Okręt' był po naszej stronie rzeki, nie było kolejki. Dumni z siebie zeskoczyliśmy z quadów. Szybko jednak zostaliśmy poinformowani, że jest za niski stan wody i przeprawa nie działa. W sumie, to można było wcześniej zadzwonić... . Do połowy szerokości Sanu było około 40 cm głębokości i... tutaj każdemu przeszła przez głowę myśl, żeby przejechać na kołach, ale dalej już 1.5 metra, więc... bezgłośnie zrezygnowaliśmy z pomysłu. Okazało się, że most jest tylko kilka kilometrów dalej i można jechać polną drogą wzdłuż rzeki.

Image

Kilkanaście minut później byliśmy już na południe od Sandomierza i czekał na nas już tylko jeden most. Znów zbliżyliśmy się do Wisły i po upojnych, nieco błotnistych kilometrach przeprawiliśmy się do miasta.

Image

Po przejechaniu tego dnia około 360 kilometrów od stacji Baniocha zaparkowaliśmy pod hotelem Korona. Sześć quadów narobiło troszkę hałasu i niewiadomym sposobem spowodowało ruch firanek w zamkniętych oknach otaczających hotel bloków.

Nie wiedzieć czemu Piotr załatwił folię do przykrycia pojazdów na noc. Zostały tak zabezpieczone tylko dwa, może trzy... W dalszej części wieczoru było to przedmiotem niezwykle trafnych drwin Remusa, który co jakiś czas powtarzał różne wariacje zdania 'idź, sprawdź, czy quad nie zarosiał...' Brzuch mnie bolał od śmiechu.

Po przepłukaniu wszystkiego co było umorusane i założeniu strojów wizytowych udaliśmy się na kolację. Napełniliśmy brzuchy całkiem dobrym jadłem i częściowo uzupełniliśmy elektrolity.

Sen nas zmorzył chwilę przed północą, po spacerze... w bliżej nieokreślonym kierunku.

Image
Image
Image

Następnego dnia obudziliśmy się około 7 rano. Po pysznym śniadaniu, zapakowaniu bagaży, napompowaniu kół i sprawdzeniu oleju, wystartowaliśmy w drogę powrotną. Mój quad nieco kaprysił po porannym uruchomieniu. Na ssaniu gasł, a na obroty nie chciał wejść. Niewiele brakowało a bym przestawił jakiś samochód podczas manewrowania, ale udało mi się wydostać na drogę bez strat.

Image

Trasa prowadziła po lewej stronie Wisły i była nieco krótsza. Chcieliśmy dotrzeć do domów o rozsądnej porze i wszystko wskazywało na to, że nam się uda.

Image

Przejazd sporej kawalkady quadów przez Sandomierz wywołał spore zainteresowanie, ale dzięki niemu mogliśmy pokonywać skrzyżowania zawsze z pierwszeństwem. Samochody się zatrzymywały i ludzie pokazywali nas sobie palcami. Nawet jeżeli ktoś nie chciał się za nami obejrzeć, to z całą pewnością usłyszał że jedziemy. Wszyscy czuliśmy się... należycie. Wpadliśmy na drogę nr 77, prowadzącą do Opatowa i dalej do Ostrowca Świętokrzyskiego, żeby odwiedzić jakąś stację paliw. Sądziłem, że jest ona po drodze, więc pochyliłem się dla żartu w stronę kierownicy i nacisnąłem manetkę do oporu... byłem pierwszy... pierwszy przez 3 kilometry i... mi się znudziło. Okazało się, że nasz prowadzący planował skręcić niedługo potem, jak wystartowałem. Nic się jednak nie stało, chociaż nie rozumiem dlaczego nie migał światłami, a nawet nie skręcił tam gdzie powinien i mnie zwyczajnie nie zignorował...? Znów się ustawiliśmy w sumiennie przestrzegany do tej pory porządek jazdy i po pół godzinie laliśmy paliwo do baków. Zrobiliśmy ze dwadzieścia kilometrów, a dalej byliśmy w Sandomierzu.
Oparłem się o kufer na quadzie Maćka i zobaczyłem, że jakiś luźny jest. Żeby nie dostać nim w nos musiał poprawić mocowanie.

Image
Image
Image

Udało mi się tam uwiecznić już poprzedniego dnia zaobserwowany ciekawy sposób traktowania quada... nie miałem odwagi przeszkadzać, ale wierzę, że było dobrze...



Wjechaliśmy między sady z jabłkami, które tutaj były położone na bardzo malowniczych pagórkach.

Image

Po kilkudziesięciu kilometrach, po prawej stronie trasy zamajaczyła Cementownia Ożarów i z całą pewnością warto tam kiedyś zajrzeć na dłużej.

Image
Image

Podróż powrotna miała jeszcze szybsze tempo. W tamtą stronę miałem mały zapas, żeby dogonić grupę po zrobieniu jakiegoś zdjęcia, a teraz musiałem pędzić bez marginesu na cokolwiek innego. Podczas gonitwy trzasnąłem kaskiem w jakąś gałąź wiszącą nad drogą. Okazała się całkiem mocna i zerwała suwak od blendy przeciwsłonecznej. Aż strach pomyśleć co by się stało gdybym jechał bez ochrony głowy. Straciłem wtedy zaQuad z oczu. Po wymianie cylindra z tłokiem przez Piotra nie mogłem już jechać za smrodem spalin. Maciek prowadził w tym miejscu trochę inaczej niż narysowałem w google, więc moja nawigacja była wtedy na nic. Dało się jednak gnać właściwą trasą, bo każdy zakręt i każde skrzyżowanie było zaznaczone przez jadące bokiem quady. Usłyszałem wtedy niepokojący dźwięk od silnika. Zmieniałem obroty, nasłuchiwałem. Zdjąłem nawet kask. Wydech quada skutecznie jednak wszystko zagłusza i trudno jest usłyszeć niewłaściwie pracujące podzespoły. Zacząłem gonić kolegów, bo odjechali już daleko. Zrobili przerwę przed Bałtowem i znalazłem ich w... przepięknych okolicznościach, niepowtarzalnej przyrody...

Image
Image
Image
Image
Image

Remus nam opowiedział o jego udziale w jednej z bałtowskich edycji rajdu. Podobno samochody podjeżdżały bez wyciągarek pod ściany podobne do tych ze zdjęć.

Pięknie wijącymi się drogami, dotarliśmy do Bałtowa.

Image
Image

Nie zatrzymywaliśmy się jednak, tym bardziej, że diabli wiedzą czy wszystkie zwierzaki to eksponaty...

Image

Dziwny dźwięk nie dawał mi spokoju. Na kolejnych kilometrach zauważyłem, że zmienia się w zależności od pochylenia mojej głowy. Ustaliłem wówczas, że to prawdopodobnie stuka urwana dźwignia w kasku.
W tamtych okolicach widzieliśmy chyba jedyne skały podczas całej podróży. Może to się wydawać śmieszne dla mieszkańców południa, ale dla nas to niesłychany rarytas.

Image

Drogi były wspaniałe jeszcze przez jakiś czas.

Image

W porze obiadowej nakarmiliśmy nasze rumaki. Zamieniliśmy też kilka słów z panami realizującymi plany budżetowe w naszym kraju. ZaQuad jeździ jednak grzecznie i nie pomniejszyliśmy długu publicznego.

Image

Ci, którym zależy na wyglądzie pojazdów, usunęli nawiniętą na ośki trawę i oczywiście po sobie posprzątali.

Image

Mieliśmy tego dnia kilka spotkań z grzybiarzami w samochodach, którzy przepuszczali połowę grupy, a pozostałym kazali jechać za sobą przez kilometr z prędkością poniżej błotnej. Ciekawe natomiast, że wiele samochodów skręcało w boczne leśne drogi, na których żadnego pojazdu być nie powinno. Quadów łamiących przepisy nie widzieliśmy przez całą podróż, a takich samochodów pewnie ponad setkę.
W okolicach Pionek miał miejsce jakiś zlot leśników. Pozdrawialiśmy się z przynajmniej pięcioma zielonymi terenówkami. Życzliwie się do nas uśmiechali.

Zaczęło się chmurzyć i na szutrach pojawiły się głębokie pozostałości niedawnej ulewy. Na chwilę nas zatrzymało zwalone w poprzek drogi grube drzewo i znów mogliśmy się upajać jazdą. Zrobiło się mokro, ale nie padało... jeszcze... Musiałem zwiększyć odległość od Kozika, bo chlapał mi na szybę kasku, a nie było jak jej co chwilę przecierać.
... i się rozpadało... Zatrzymaliśmy się, żeby dać na grzbiet sztormiaki.

Image
Image

Nie wszyscy jednak poddali się stanowczej sugestii natury i jechali dalej bez dodatkowych osłon. Ja miałem już wcześniej przeciwdeszczową kurtkę na grzbiecie. Kiedy już po wahaniach zdecydowałem, że założę i wodoodporne gacie, które i tak przeciekają na szwie strategicznym, to chłopaki wystartowali. Nie tracąc czasu na ubieranie pognałem za nimi. Wspomniana już kurtka była przeze mnie używana w nieco nieprofesjonalny sposób. Otóż poprzedniego dnia na każdym postoju ją zdejmowałem, bo pod nią robiło się gorąco. Na jeden odcinek pozbyłem się jej nawet całkowicie, ale okazało się za chłodno. Nie jest 'oddychająca' i była wilgotna od wewnątrz. Sądzę, że ubranie podstawowe również. Oczywiście przyprawiłem się tym o ból głowy i pierwsze oznaki przeziębienia.

Nie mieliśmy za dużo czasu, ale można było się zatrzymać w paru miejscach, rozpalić ognisko, zagrać na mandolinie i pośpiewać... a nawet rozbić namioty i jechać dalej następnego dnia. Nikt by nie protestował z całą pewnością.

Image

Trasa nas doprowadziła do sporego błota. Maciek w nim utknął i trzeba go było wyciągać. Przedarliśmy się bokiem przez krzaki na drugą stronę. Wytarliśmy oczka quadom, myśląc że już po wszystkim, ale za zakrętem pokazało się ogromne bajoro z nie wiadomo dokąd prowadzącą dróżką, znikającą w tataraku. Nasz prowadzący chciał nawet pożyczyć moje portki z Bundeswehry i iść na spacer, ale odradziłem. Wyglądało na to, że dalsza jazda tą trasą mogła nas znacznie opóźnić. Sześć quadów do wyciągania, to może i ponad godzina ciężkiej roboty. Zdecydowaliśmy, że poszukamy objazdu. Wszystko fajnie, ale trzeba jeszcze przejechać maź, która przedtem nie chciała współpracować.

Pierwszy pojechał Piotr i kiedy się już zakopał, to najpierw radośnie wszystkich pozdrawiał.

Image

A po kilku minutach samotnej walki przestał się wygłupiać i spokorniał.

Image

... pomogłem, bo smutno wyglądał z rozłożonymi rączkami, drżącą brodą i łzami w oczach...

Image

Zbliżaliśmy się do końca naszej podróży. Na horyzoncie zamajaczyła Warka.

Po ostatnim tankowaniu zaczął prowadzić Kozik, na pamięć. Gwarantował, że w 20 minut będziemy w Górze K. Mieliśmy zatem prowadzącą Renię, potem trzy G7, Kinga i Polara na końcu. Od samego początku widzieliśmy z Michałem plecy Remusa tylko na długich prostych. Właściwy kierunek udawało się jednak łapać po śladach opon. Jeżeli na skrzyżowaniu nie było widać rozrzuconego piachu, to znaczyło, że jechali prosto.
Jakiś koleś chciał nas zatrzymać, ale się nie skusiliśmy. Okazało się, że krzyczał do chłopaków i chciał papierosa czy na piwo... w sumie, to ciekawe miejsce sobie znalazł, na środku kilkukilometrowych sadów. Po jednym ze skrzyżowań z drogą asfaltową nie mogliśmy znaleźć śladów jadących przed nami. Nie jechaliśmy po track'u, ale było do niego blisko. Zdecydowałem z Michałem, że dojedziemy na metę sami. Wjechaliśmy na ślad. Szybko jednak trzeba się było zatrzymać, bo prowadził wprost w odmęty rzeczki... Znaliśmy ją dobrze, ale tym razem miała zbyt dużą głębokość. Postanowiliśmy jechać do metalowej kładki w starej jednostce wojskowej. Dziesięć minut później byliśmy u celu. Telefon do kolegów i okazało się, że na nas czekają gdzieś po drodze. Pospieszyli, ale i tak nie byli pierwsi. Trasa tego dnia miała około 320 kilometrów. Razem z dojazdówkami pokonałem ich podczas tej wyprawy około siedmiuset.

Na ostatnim postoju zobaczyliśmy, że Renia ma rozwaloną tylną felgę i lekko przytartą przednią.

Image
Image

Zrobiliśmy małą rekonstrukcję wydarzeń, aby się nieco pośmiać. Wiadomo przecież, że Can-amy psują się nawet kiedy stoją w garażu.

Image
Image

Nieco później okazało się, że jednak wszystkie amerykańskie quady są słabe i nie nadają się na takie wojaże...

Image

Najpierw Kozik pojechał w swoją stronę. Kilka kilometrów dalej ja również pożegnałem towarzyszy i dałem każdemu zaQuadowe naklejki. Około 18. poddałem moją perełkę zabiegom SPA.

Image

Zauważyłem wtedy, doskonale oddającą atmosferę naszego rajdu do Sandomierza gębę... chyba robota Piotra.

Image

Niezwykłych wrażeń ze wspaniałej przygody było tyle, że nie sposób opisać nawet ich niewielkiej części, a tekst i tak nie odda tego, co przeżył każdy z nas i do tego jeszcze na swój unikalny sposób.

Bardzo Wam dziękuję zaQuadowi koledzy za wyśmienitą przygodę i doborową kompaniję.

Image
Image

... tego mi było trzeba


Jeżeli chcesz dodać komentarz i/lub przeczytać pozostałe opisy wyjazdów, zapraszam do tematu głównego:
:strzałka:
Wyprawy maqowe - blog

_________________
... no looking back

Wyprawy maqowe - blog


Ostatnio zmieniony przez maq 17.10.2013 11:05, edytowano w sumie 4 razy



 
Profil
Awatar użytkownika

Rejestracja: 07.09.2004 13:29
Posty: 477
Miejscowość: Konstancin k.WAWY
Quad: Był R700 jest G700 ehh starzeje się :]
Poprzednie quady: LS300 Raptor 700
PostWysłany: 09.10.2013 12:46 
Re: Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
Maciek relacja rewelacja :^^D: .Kozik mistrzowsko tankował maszynę :wizi: (widocznie kilka godzin bez żony tak na niego działa ;) ).

PS. Rysunek na reflektorze jest chyba mojego autorstwa ;)

_________________
Pozdro :)


 
Profil
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16.03.2010 14:50
Posty: 964
Miejscowość: Warszawa- Siekierki
Quad: G700 WTHC, G700 , G350
Poprzednie quady: очень
PostWysłany: 09.10.2013 21:00 
Re: Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
Wspaniała relacja ! Dzięki raz jeszcze za wyjazd :)


 
Profil Facebook Gadu-Gadu
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02.12.2011 20:09
Posty: 69
Miejscowość: Piaseczno
Quad: Outlander800xxc, Renia800xxc, Wr450f, Witara4x4.
Poprzednie quady: KQ750, LTZ400, YZ250.
PostWysłany: 10.10.2013 00:37 
Re: Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
Super opis, świetnie się czyta. Dzięki Panowie za towarzystwo i niezapomniane chwile.


 
Profil

Rejestracja: 01.09.2008 21:25
Posty: 1832
Quad: Od 1997 ROKU - Już poza mną ......
Poprzednie quady: Cieszą innych .....
PostWysłany: 10.10.2013 04:36 
Re: Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
Fajnie się czyta , tego mi tu brakowało .
Mam pytanie , jak u Was podczas wyprawy obecnie reagują ludzie jakich spotykacie na drodze ?

_________________
zaraziłem się quadami w 1997 roku, wyleczyłem się w 2014 roku

Kiedyś trzeba dorosnąć !


 
Profil
Awatar użytkownika

Rejestracja: 17.07.2013 13:10
Posty: 77
Miejscowość: Warszawa
Imię: Piotrek
Quad: KQ 700
PostWysłany: 10.10.2013 08:03 
Re: Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
Super wyjazd i świetna relacja. Na kolejną taką wyprawę już można mnie wpisać na listę chętnych :^^D:


 
Profil WWW
Awatar użytkownika

Rejestracja: 02.12.2011 20:09
Posty: 69
Miejscowość: Piaseczno
Quad: Outlander800xxc, Renia800xxc, Wr450f, Witara4x4.
Poprzednie quady: KQ750, LTZ400, YZ250.
PostWysłany: 10.10.2013 08:56 
Re: Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
Piter_KQ
Luknij na PW masz info ode mnie.


 
Profil
Moderator Działu Polaris
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20.04.2010 12:07
Posty: 6567
Miejscowość: Józefosław
Quad: čtyřkolka
Poprzednie quady: 126p
PostWysłany: 11.10.2013 11:22 
Re: Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
Remus napisał(a):
PS. Rysunek na reflektorze jest chyba mojego autorstwa

A podejrzewałem Piotra, bo on mi się kręcił koło quada, kiedy odliczałem dla Was naklejki. Tak na marginesie, to trzeba je zakładać na ciepło. Są dodatkowo laminowane i powinno się ogrzać suszarką zarówno je, jak i miejsce na quadzie.
COBYR napisał(a):
jak u Was podczas wyprawy obecnie reagują ludzie jakich spotykacie na drodze ?

Przede wszystkim jedziemy grzecznie i nie 'leziemy' w szkodę. Do tego wszystkich pozdrawiamy. Nie spotkałem reakcji innych niż uśmiech a nawet zachęcanie do ostrzejszej jazdy. Pozdrawiali nas spacerowicze, cykliści, rolnicy, sadownicy i leśnicy. Policja też się zatrzymała koło nas z miłym słowem. :okok:

_________________
... no looking back

Wyprawy maqowe - blog


 
Profil
Awatar użytkownika

Rejestracja: 30.12.2006 23:13
Posty: 1288
Miejscowość: Włocławek
Quad: CAN-AM Renegade 500 #14
Poprzednie quady: Ls Sp 300
PostWysłany: 11.10.2013 14:48 
Re: Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
świetna relacja,fajnie się czyta :okok: aż chce się wsiąść na quada

_________________
>> https://www.youtube.com/watch?v=_-VQM01YGbw <<


 
Profil Facebook Gadu-Gadu
Szekla4x4.pl
Szekla4x4.pl
Awatar użytkownika

Rejestracja: 21.04.2009 20:50
Posty: 513
Miejscowość: Warszawa
Quad: Polaris Sportsman 500 HO
PostWysłany: 16.10.2013 21:50 
Re: Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
super :D

_________________
Jeśli jedna osoba coś potrafi to każdy może się tego nauczyć!
Zapraszamy do naszego sklepu:
http://www.szekla4x4.pl
Polubcie nas na facebooku
http://www.facebook.pl/szekla4x4


 
Profil Gadu-Gadu
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16.10.2013 09:15
Posty: 1680
Quad: Ale o co CanAm?
PostWysłany: 17.10.2013 09:51 
Re: Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
Podziwiam kolegę, naprawdę.
Szacun za wyprawę, opis i doborowe towarzystwo.

Też trochę "wyprawuję", ale odległości mniejsze po około 250-300 km na dobę co przy wyjeździe w sobotę i powrocie w niedzielę daje około 500 km.
Tylko u mnie ciężko zgrać ekipę, zazwyczaj jedzie nas czterech i zazwyczaj (a raczej zawsze) ten sam skład co poprzednio i co na następnej :-)
Szykujemy teraz wyjazd nadmorski, około 500 km na dwa dni, wyjazd z Olsztyna, nocleg w Krynicy Morskiej.
Też zrobimy relację i wkleimy fotki o ile wyjazd w ogóle się uda.
Czytając Twój opis już dziś mam chęć wsiąść i jechać :^^D:

Może kiedyś wspólnie coś zorganizujemy, może spotkamy się w pół drogi, może dociągniemy się do Was, kto wie :D
Nie wiem jak Ty ale ja uważam, że taki wyjazd jak tydzień na Ukrainie można bez przeszkód zorganizować u nas 8)


 
Profil
Moderator Działu Polaris
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20.04.2010 12:07
Posty: 6567
Miejscowość: Józefosław
Quad: čtyřkolka
Poprzednie quady: 126p
PostWysłany: 17.10.2013 10:42 
Re: Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
Za mało mamy okazji do takich wyjazdów, ale zabawa jest przednia. Można się nasycić quadem przynajmniej na jakiś czas. Jeżeli się dobrze zaplanuje i narysuje trasę, to jedzie się bez większych przeszkód. Trasa około 400 km, zajmuje mi około tygodnia pracy przy komputerze. Po naszym kraju zdecydowanie da się jeździć nie naruszając przepisów, kwestia dobrej woli. Łatwiej jednak znaleźć drogi gruntowe na wschód od Wisły. Pewnie, że zwiedzanie innych krajów, zwłaszcza mniej zurbanizowanych, jest arcyciekawe, ale 'cudze chwalicie, swego nie znacie'.
Raz już byłem na Mazurach na kołach, a w ubiegłe wakacje kręciłem się koło Kętrzyna. Jest też przygotowana trasa na kolejną wyprawę w tamtym kierunku i czeka w kolejce na realizację. Kiedy już padnie decyzja o wyjeździe, to z pewnością się odezwiemy :okok:

_________________
... no looking back

Wyprawy maqowe - blog


 
Profil
Awatar użytkownika

Rejestracja: 16.10.2013 09:15
Posty: 1680
Quad: Ale o co CanAm?
PostWysłany: 17.10.2013 10:57 
Re: Sandomierski Rajd zaQuadowy 27/28.09.13
Super, czekam w takim razie na wiadomość.
My też w zimę kręciliśmy się niedaleko Kętrzyna, fajne tereny, dość "ubogie", mniej czepialskich ludzi.
Po wyjeździe w tamtą stronę zaczęliśmy jeździć na wyprawy dwudniowe po nieczynnych szlakach kolejowych - super jazda :-)


 
Profil
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Odpowiedz   [ 13 posty(ów) ] 

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 8 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Forum style created by Pink Floyd Ringtones|Modified by Daniel.