Cześć.

Udało mi się wyrwać 4 dni urlopu i postanowiłem spędzić je w siodle quada.

Na początek zapraszam do obejrzenia filmiku : https://www.youtube.com/watch?v=L1b-2MU8hRg



I do relacji:

Miały być tylko Kaszuby, a wyszło trochę więcej. Planowana trasa 600 km urosła finalnie do 900 km.

Wyruszyliśmy z Pojezierza Olsztyńskiego przez kilka malowniczych krain - Pojezierze Iławskie, Żuławy

Malborskie, Dolina Kwidzyńska, Pojezierze Starogardzkie, Bory Tucholskie, Równina Charzykowska aby zakończyć

w Dolinie Gwdy. Wracaliśmy podobnie jednak wskoczyliśmy jeszcze w sam środek Pojezierza Kaszubskiego na

zaproszenie Marka. Rewelacyjne widoki po drodze i jeszcze więcej frajdy z jazdy quadem. Mimo tego , że

dziennie mieliśmy zaplanowane dość duże dystanse do przejechania w off-roadzie to i tak znalazł się czas na

zwiedzanie mijanych atrakcji. Pierwszy dzień przebiegł dość spokojnie i zgodnie z planem.. prawie, bo dopadła

nas burza w okolicach Kwidzyna i to tak gwałtowna, że nie dało się jechać. Schowaliśmy się pod mostem na

granicy Wisły gdzie spotkaliśmy przemiłą panią na rowerze, która czekała na nasz ratunek . Mieliśmy chwilę

na wciągnięcie kanapek. Po przejściu burzy przekroczyliśmy Wisłę i ruszyliśmy do Gniewu przez Rzym - trasa i

widoki były przepiękne. Trochę nam zeszło w Gniewie i nad Wisłą, zrobiło się ciemno, a do planowanej bazy

noclegowej pozostało jeszcze 60 km, postanowiliśmy rozbić się w dowolnym możliwym miejscu. Obóz rozkładaliśmy

już po ciemku, poszło szybko i sprawnie, gorzej z rozpaleniem ogniska i przygotowaniem posiłku. Upieczenie

nabitej na patyk karkówki nad ogniskiem wcale nie jest takie proste. Rano przywitało nas pełne słońce,

wzięliśmy małą kąpiel w jeziorze i spakowaliśmy się w dalszą drogę. Plan na drugi dzień to dojazd do

Pomorskiej Góry Piasku nieopodal Białego Boru. Trasa przebiegała w okolicy fajnych obiektów, które warto było

zobaczyć w Borach Tucholskich. W lasach zdziwiliśmy się tym, że niemal wszystkie drogi leśne są dopuszczone

do ruchu kołowego, nawet te przebiegające przez parki krajobrazowe i niektóre rezerwaty. Sama jazda po

leśnych drogach była nudnawa. Na największy sztuczny nasyp w Polsce dojechaliśmy późnym wieczorem i znów

zrobiło się ciemno, tym razem postanowiliśmy poszukać lepszego miejsca na nocleg. Rozbiliśmy się na kempingu,

jak się później okazało bardzo słusznie. Udało się pożyczyć małego grilla, na którym mogliśmy upichcić

kolację. Rano wstaliśmy mocno nie wyspani, całą noc lało i na dodatek stale włączał się alarm w naszym

straszaku na złodziei. Musieliśmy go w nocy zdjąć. Namioty nam troszkę przemokły, szczególnie nowiutki wigwan

brata kupiony w Tesco dzień wcześniej - a tak marudził na poprzedni namiot, nazywany popularnie trumienką .

Wieczorem drugiego dnia wrzuciłem kilka fotek z wyprawy na FB, które między innymi zobaczył Pościg. Zaprosił

nas do siebie bo w sumie było niedaleko. Ruszyliśmy w jego stronę bez większego planu nawigując po prostej na

żywo. Niespodzianek w sumie nie było, a wszystko przebiegło dość sprawnie. Tym sposobem wylądowaliśmy w

prześlicznej okolicy i sercu Kaszub u Marka w domku. Nareszcie normalne łóżko do spania Byłoby kiepsko

rozbijać znów mokre namioty i spać pod mokrym kocykiem. Wieczór u Marka minął nam bardzo szybko przy dobrej

kolacji i opowieściach quadowo-motocyklowych. Rano Pościg zaskoczył nas pyszną jajecznica z pieczarkami,

które dzień wcześniej zebraliśmy na kompoście. Pogoda poprawiła się i wszyscy pojechaliśmy wziąć kąpiel w

pobliskim uroczym jeziorze. Po kąpieli spakowaliśmy się i ruszyliśmy w stronę domu. Znów musieliśmy nawigować

na azymut bo odjechaliśmy od wyznaczonego szlaku. Szybko dobiliśmy na planowaną trasę ale km do domu zrobiło

się sporo. Nie mieliśmy czasu na podziwianie widoków i odpuściliśmy fragment trasy idącej po nieczynnych

nasypach kolejowych - było zbyt hardcorowo aby się tam dłubać kilka godzin. Powrót był na lekkim ciśnieniu bo

z planowanej trasy 230 km zrobiło się 300 km, z uwagi na nocleg w luksusowych warunkach u Marka. Wróciliśmy

do Olsztyna już o samym zmierzchu.

Jak widzę ten pomnik, to wiem, kogo słyszałem u siebie nad jeziorem- ale nie mam FB, bo na kawę bym zaprosił, lub coś więcej.

Akurat tego dnia to już śpieszyliśmy do domu ale przybić piątkę na pewno bym zajechał.

Pierwsza część trasy do pobrania z http://pl.wikiloc.com/wikiloc/view.do?id=7559555







-- dodano 17.08.2014 15:57 --

kolejna część trasy : http://pl.wikiloc.com/wikiloc/view.do?id=7560175

-- dodano 17.08.2014 16:17 --

i dalej : http://pl.wikiloc.com/wikiloc/view.do?id=7560355

trasa powrotna zupełnie inna, ale niestety nie mam całej bo jechałem 200 km na innej nawigacji

Za trzy tygodnie, w tym miejscu
viewtopic.php?f=31&t=63404

Będzie się działo

Rewelacja