Impreza dosłownie harytatywna - nikt z nas nie rozliczał co dobrego zrobił i ile włożył w paliwo, dojazd...
Hasło przyjacela że trzeba pomóc - i stawiliśmy się jak kto mógł.
Akcja przygotowana na tyle super profesjonalnie - że nie było pytań. Każdy otrzymał zadanie do wykonania i jak żołnierze - wykonaliśmy je.
Generał Asterix po bitwie teraz musi mediom sprostać - to już jego zadanie - tak to bywa w dzisiejszym boju
A swoją drogą - Fretce i podobnym osobom trzeba by dać przykład, udostępnić te nasze piekielne maszyny na 15 minut do jazdy aby uszy się przyzwyczaiły... Po urośnięciu rogalów na buziach, zawijamy wspólnie rękawy i wio w teren....
Rowerzyści szpalerkiem co pół metra ciosają las wyciągając najmniejsze kapselki i petki z ziemi, gdzie trafią na większe przeszkody - wołają quady do pomocy...
A to co uzbierają w woreczki to ciupasem na drogę, a tam "quadziki komunalne" w tej roli z przyczepkami przyjadą i zabiorą na miejsce zrzutki do kontenerów...
Ryku silników quadów na jeden dzień - ptaszki i inne wiewiórki się mniej obrażą niż która wsadzi łepek w pustą puszkę i go nie wyciągnie spowrotem po np. "spacerowiczu" czy "rowerzyście" ktrory ją tam zostawił... A nikt inny bo przecież wg Fretki quady po tym lesie nie jeźdzą, ino rowerzyści i spacerowicze sami - stąd i śmieci...
Prosto- jasno i klarownie.