Co do zaciągania paska nasuwa mi się jedna rzecz do sprawdzenia. Kiedy wariator zaczyna się kręcić.... jak sprzęgło zaczyna łapać........ sprzęgło zaczyna łapać jak ma większe obroty niż jałowe........ w takim razie jakie powinny być obroty jałowe ??? Sprawdzał ktoś ?? Może lekko podwyższone obroty powodują obracanie się wariatora.......
_________________ Tomek- LEJEK - LTD 2014, Atomowa INTEGRACJA 1+2, W.I.L. Albania Adwenture 2014, Lejkowa Ekspedycja ADRIA 2015, LTD II - Edycja Andrzejkowa, Montenegro Trip 2017.
W Polarisie na termostat jest założona uszczelka, którą potem przyciska obudowa. Samej gumy założyć nie można, bo jej grubość przewidziano z metalem w środku. Kupiłem zatem cienką podkładkę o średnicy zewnętrznej 30 mm i założyłem.
Po raz kolejny poskręcałem gaździnę i został już tylko czujnik temperatury. Mam nadzieję, że dzisiaj się sprawa rozwiąże. W sklepach jest kłopot, bo zazwyczaj takie elementy sprowadzają na zamówienie. Są gdzieś w Polsce takie, które prawdopodobnie można założyć zamiast oryginału, ale daleko ode mnie. A to trzeba zobaczyć, porównać, dopiero wtedy ściągać do portfela. Pasek u mnie nie pracował z powodu niewłaściwych obrotów. Gdyby by za wysokie, to włączenie biegu sprawiałoby trudności. W Polarisie, 500 ccm gaźnikowym, powinny wynosić 1100+/-50 (EFI +/- 200). Obroty maksymalne silnika, to 6000 +/-200.
-- dodano 23.06.2015 17:52 --
Mądrzyłem się, mądrzyłem jak to ja nie naprawię quada za 5 złotych i ni czorta nie mogę zdobyć odpowiedniego czujnika temperatury. Potrzebny jest M10 lub M12, 110°C, długość 2-4 cm, jeden pin. Szukam dalej
Ostatnio zmieniony przez maq 23.06.2015 17:52, edytowano w sumie 2 razy
InVictus
Rejestracja: 04.06.2015 10:11 Posty: 247 Miejscowość: Słupsk
Imię: Krzysiek
Quad: Warrior
Poprzednie quady: Made in P.R.C.
Wysłany: 23.06.2015 18:37
Re: maq'owy Polaris SP 500 Touring 2010 - blog
Raczej najpierw musisz znaleźć dokumentacje oryginalnego czujnika i dowiedzieć się przy ilu stopniach jaką ma oporność, wtedy dobrać jakiś zamiennik. Bo tak na chybił trafił to z charakterystyką czujnika będzie ciężko.
Ostatnio zmieniony przez maq, 23.06.2015 18:55, edytowano w sumie 1 raz
Rejestracja: 04.06.2015 10:11 Posty: 247 Miejscowość: Słupsk
Imię: Krzysiek
Quad: Warrior
Poprzednie quady: Made in P.R.C.
Wysłany: 23.06.2015 19:38
Re: maq'owy Polaris SP 500 Touring 2010 - blog
maq napisał(a):
Czujnik odpowiada za włączenie komunikatu na liczniku przy temperaturze 110°C
No właśnie przy tej temp. czujnik ma swoją odpowiednią oporność. Czyli według tego co podałeś stronę wcześniej wynika, iż przy poniżej 200ohm włącza się komunikat. Czyli przy 110oC powinno być blisko 200ohm, nie wiem skąd wziąłeś że przy 20oC ma prawie 40kOhm bo takiego czujnika nie widzę. Ten czujnik co miałeś dlaczego nie działa? Jakie ma oznaczenia? (ten nowy co zakładałeś z redukcją)
To wcześniej napisane miało charakter prawdopodobny. Zostało umieszczone na zagranicznym forum, ale nie przywiązuję się do tych informacji. Dane dla temperatury 20°C są z manuala dla mojego modelu Polarisa. Nie ma tam jednak informacji o oporności przy innych temperaturach. Nie montowałem czujnika z redukcją, bo właśnie takiego poszukuję. Dlaczego nie działa oryginalny nie wiem, ale podgrzewany w oleju, czyli posiadający temperaturę wyższą niż 110°C, nie włącza komunikatu na liczniku. Producenci czujników rzadko podają rozmiar gwintu, a wartość termiczna jest prawie niespotykana. Tego, żeby wydłubać układ ze starego czujnika i zalać nowy plastikiem, nie brałem do tej pory pod uwagę.
Rejestracja: 04.06.2015 10:11 Posty: 247 Miejscowość: Słupsk
Imię: Krzysiek
Quad: Warrior
Poprzednie quady: Made in P.R.C.
Wysłany: 23.06.2015 20:42
Re: maq'owy Polaris SP 500 Touring 2010 - blog
maq napisał(a):
Tego, żeby wydłubać układ ze starego czujnika i zalać nowy plastikiem, nie brałem do tej pory pod uwagę.
Może się okazać, że tam właśnie siedzi jakiś zwykły termistor do kupienia w sklepie elektronicznym Co do czujnika to samochodowy by się jakiś znalazł, ale trzeba by poznać charakterystykę. Jeżeli nie masz wskaźnika temp. to wystarczy odpowiednio dobrać przy ilu Ohm włącza się wentylator a przy ilu kontrolka przegrzania.
Ten czujnik jest tylko od kontrolki. Wentylator włącza sensor w chłodnicy. Znalazłem również: 212 °F (100 °C) - 2.1 k Ω ± 5%.
Położyłem dzisiaj dystans nad tylny schowek. Podniosłem tym sposobem tylne nadwozie i odsunąłem je od wydechu.
Najpierw wepchnąłem palcami, a potem złapałem taśmą dwustronną. Powinno trzymać. Nie wiedzieć czemu założyłem dzisiaj obydwa siedzenia i przyczepiłem tylną torbę. Przygotowałem gaśnicę, apteczkę, liny, łopatę, kompresor i torbę z podstawowym zestawem kluczy, śrubokrętami, opaskami i drobiazgiem jakimś.
Wszystko gotowe, brakuje tylko jednego elementu, bez którego jechać właściwie mogę, ale zbyt to wielkie ryzyko. Zwłaszcza po tak długim postoju i całkiem sporej rozbiórce quada. Kto wie co przyniesie kolejny dzień, a już zupełnie nie potrafię zmieścić w mojej głowie piątku, soboty i niedzieli. Postanowiłem, że poszukiwania czujnika temperatury odłożę na dwa, może trzy jutra, a tymczasem kupię jakiś miernik z wyświetlaczem. To oczywiście również może się okazać odrażająco trudne, ale jest alternatywą. Później zrobi się z tego czujnik temperatury paska napędowego może. Świat zmierza ku temu, że zgodnie z obietnicą, w tym tygodniu mam wjechać błoto. W sumie, to mogę uzupełnić płyn w chłodnicy, dolać oleju, albo go nawet wymienić i gnać... ... do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, Szeroko nad błękitnym Bugiem (tam teść ma działkę) rozciągnionych; Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem, Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem Kto bogatemu zabroni?
Nie, nie koniec Co jakiś czas coś wymyślę. Dzisiaj na przykład zauważyłem, że jeden z przewodów układu chłodzenia mocno się wytarł o sąsiednią rurę. Niedługo pewnie kupię termostat. Lampę na przód trzeba dać porządną, a nie 2x10W. Bumpera z przodu nie mam i już znalazłem wypożyczalnię giętarek do rur, a wujek ma spawarkę... Będzie tego, oj będzie. Poza tym przecież moje usprawnienia trzeba zweryfikować i ocenić trwałość
Jak wiecie bardzo zaniepokoiła mnie temperatura silnika po krótkich jazdach testowych na zakończenie napraw w układzie napędowym. Dodatkowo pojawiły się wątpliwości dotyczące poziomu oleju i płynu chłodzącego. Teraz już wiem, że do takich operacji trzeba posiadać przynajmniej podstawowy sprzęt diagnostyczny. Oczywiście dalej twierdzę, że termostat nie działa poprawnie. Przetestuję go, kiedy wejdę w posiadanie termometru. Do tej pory ustaliłem, że otwiera się we wrzątki i zamyka w niecałe dwie minuty po zalaniu wodą z czajnika, która po mojemu nie zdąży jeszcze ostygnąć nawet o 10°C. To się jednak sprawdzi. Nie wyrażam zgody, nawet jeżeli ma tak być, aby mój pojazd się gorączkował. I tak zamontuję na przekór bezdusznym kapitalistom, coś co pozwala płynowi chłodzącemu płynąć na duży obieg o wiele wcześniej, nawet przy 80 stopniach. Najwyżej będę miał jeden termostat na lato, a drugi na zimę. Wczoraj wykonałem ponownie kilka telefonów w poszukiwaniu elementów do mojego pomysłu na nowy czujnik, włączający komunikat HOT na liczniku. Wszystko dlatego, że pomimo iż uznałem oryginalny czujnik za uszkodzony, nie chciałem go wykorzystywać jako dawcę organów. Potrzebny był mi korek, redukcja lub nawet nypel z gwintem, który ustaliłem na 3/8”-18 NPT. Udało mi się namierzyć czujnik do Hundaia Accent z 2001 roku, który gwint miał dobry, ale nie znałem temperatury zamykania obwodu i wymiarów elementu.
Całkowita głębokość na czujnik w moim Polarisie, razem z gwintem, to 4,2 mm, ale wówczas dotykamy już do ściany w głowicy, za którą dzieją się rzeczy piekielne. W moich poszukiwaniach nauczyłem się przy okazji oznaczeń na czujnikach. W samochodach są wskaźniki temperatury na desce rozdzielczej, zatem czujnik wysyła informacje zmienne i wskazówka przesuwa się zgodnie z otrzymanymi danymi. Do mojego quada potrzebny jest czujnik zero-jedynkowy. Po przekroczeniu 110°C ma zamknąć obwód, a kiedy temperatura spadnie poniżej tej wartości, rozłączyć. Część do koreańskiego auta nie była jednak dostępna od ręki, a mi zależało na przyłożeniu jej do czujnika oryginalnego w celu porównania, bo przecież rozmiaru gwintu też nie byłem pewien. Posługiwałem się suwmiarką i tabelami ze stron internetowych. Po jednym z ostatnich wpisów w tym blogu, dociekania obrały kierunek nowy. Otóż można wykorzystać tylko korpus z czujnika zepsutego i wstawić w to jakieś urządzenie pomiarowe, włącznik termiczny. Szybko znalazłem informacje o bimetalach i poleciałem na skrzydłach do sklepu. Za 20 złotych miałem w ręku nadzieję na uzdrowienie mojego quada.
W garażu przygotowałem prowizoryczne połączenie tego magicznego pstryczka z masą pojazdu i przewodem biegnącym do licznika. Podgrzałem dziada opalarką i usłyszałem kliknięcie. Niecałą sekundę później licznik zalał się krwią i prawie zakwiczał z gorąca.
Mój kochany quad czuł się oczywiście oszukany, ale mamy taki układ, że kiedy czegoś nie wiem, lub testuję, to on jest bardzo cierpliwy i pozwala mi na wiele. Na ten widok stary czujnik zaczął uciekać. Podskakiwał po garażu, przewracał butelki i wylewał wszystko na podłogę. Wiedział co go czeka. Miał zostać wybebeszony i do środka chciałem wkleić to nowe srebrne cudeńko. Kiedy dopadłem dziada, chowającego się w studzience kanalizacyjnej, postanowiłem że dam mu ostatnią szansę. Potem będzie gilotyna. Zrobiłem tak dlatego, że wiedziałem mniej więcej ile czasu trzeba podgrzewać czujnik do 110°C, a wydawało mi się, że poprzednio trwało to krócej. Przyczepiłem go przewodami do masy i instalacji. "Stopię Cię opalarką, jeżeli nie będziesz gadał” - pomyślałem. Włączyłem zapłon quaqda i czekałem spokojnie. Nie bałem się, że coś mogę przegrzać lub przepalić, bo przecież czujnik i tak zdechł. W pewnej chwili, cały osmalony, resztkami sił, wydał z siebie ostatnie tchnienie i skomunikował się ze mną przez licznik. Migał światełkami i miałem przez chwilę wrażenie, że nie było tam "HOT Engine", ale "STOP! Please!". Aż usiadłem na podnóżku i zapłakałem ze szczęścia. Przytuliłem stary, poczciwy czujnik, a ten mnie wtedy solidnie poparzył, bo przecież był gorący od opalarki. DZIAD! Wkręciłem go za karę mocno na miejsce. "Będziesz tam siedział przez następne 10 tysięcy kilometrów!” - wrzasnąłem, usuwając odstający naskórek z połowy policzka. I teraz przypominam to, co napisałem na początku. Przyznaję się do mojej nieumiejętności i braku wiedzy oraz dociekliwości. Trzeba było mieć pewność, że czujnik nie działa przy odpowiedniej temperaturze, a nie zaraz szukać nowego i niemal popsuć dobrze działający element, za 100 czy nawet 200 USD. Ten przypadek dał mi bardzo cenną informację, że silnika nie przegrzałem z całą pewnością, bo po krótkich jazdach, żadnego komunikatu na liczniku nie było. Olej ciemny, bo pewnie taki ma być Silnik już młody nie jest i najwyżej wymienię lubrykant wcześniej nieco, po 500 kilometrach na przykład. Dodatkowo dotarłem do kolejnego odkrycia. Otóż, jeżeli komuś taki czujnik się zepsuje, a nowy będzie drogi lub niedostępny, to polecam wizytę w sklepie z elektroniką. Można kupić tam odpowiedni układ, który będzie działać w pożądany przez nas sposób, za kilka grosików. Doczytałem, że bardzo ważne jest umieszczenie takiego detektora jak najbliżej źródła ciepła i zadbanie, aby nie chłodziło go przepływające powietrze. Czyli wsadzać głęboko należy. Zrobiłem porządek w miejscu pracy, odłożyłem narzędzia na miejsce i przystąpiłem do ostatecznego zakończenia, trwającego zdecydowanie za długo, przeglądu. Zożyłem jeszcze kilka tytyrytek na przewody i rury. Przykleiłem też na taśmę dwustronną gąbki na zbiornik oleju i podstawę akumulatora. Przebiega tamtędy wąż z płynem chłodniczym i niebezpiecznie się o nie ociera. Jest on zresztą do wymiany przy najbliższej okazji. Za starych czasów, przy fabrycznym niezabezpieczeniu luźno wiszących kabli i rur, ocierał się o wąż olejowy i mocno ucierpiał. Aż sobie pomyślałem, że dzisiaj przed jazdą jeszcze owinę go srebrną taśmą. Potem uzupełniłem płyn w chłodnicy. Tutaj skorzystałem z rady polarisowców zza wielkiej wody i dolewałem bardzo powoli. Litr chyba weszło. Uruchomiłem silnik, żeby wygonić wodę z układu i napełniłem pod korek. Potem dolewka oleju do silnika. Weszło dokładnie tyle, ile odessałem ostatnio Ach, te suche miski olejowe. Człowiek nigdy nie wie ile jest. Gadzina zużywa około 100-200 ml na każdy długi wypad, zatem zabieram ze sobą zawsze z pół litra, żeby nie szlifować cylindra. Na koniec założyłem siedzenia i wypełniłem tylną torbę gaśnicą, trójkątem, apteczką, torbą z kluczami (muszę dołożyć jeszcze torx’y, bo zapomniałem, a bez nich nie odkręcę podnóżków, gdyby coś...), linami, woderami, saperką (trzeba kupić małą siekierę Fiskars). Dzisiaj jeszcze tylko nabędę zapasowe bezpieczniki i można jechać.
Rano wyjąłem z szafy nową kurtkę ATV Polska, która razem z quadem odbędzie swój dziewiczy rejs.
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 38 gości
Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum Nie możesz edytować swoich postów na tym forum Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum Nie możesz dodawać załączników na tym forum