Dzisiaj bez jazdy. Cały dzień deszcze z małymi przerwami. Zająłem się światłami w przyczepie do quada. Miałem zwarcie w gnieździe w samochodzie i przepaliło aż cztery żarówki. Wczoraj oczywiście naprawiłem auto. Co więcej, ta awaria rozładowała mi w nim tydzień temu akumulator.
Potem chciałem podjechać qudem pod dach, żeby nie pracować w deszczu, ale nie zapalił, nawet po kilku próbach. Odkręciłem korek paliwa i zassało powietrze. Quad zagadał zaraz potem. Zacząłem dmuchać z jednej i drugiej strony. Powietrze nie leci w stronę zbiornika i ten się zapowietrza w miarę ubytku paliwa. Przyjdzie pewnie kupić nową pokrywkę zbiornika.
Następnie zabrałem się za diagnozę mocowania drugiego fotela. Wczoraj go zamocowałem, ale po powrocie z przejażdżki coś łatwo dał się odczepić.
Rozkręciłem zamek.
Okazało się, że pękł w nim drut sprężynowy.
Ma nieco skomplikowany kształt, ale co to dla harcerza. Największym wyzwaniem było znalezienie odpowiedniego materiału. Jak zawsze "przydasie" okazały się najcenniejsze. W garażu była sprężyna od kołpaka z jakiegoś auta. Idealna. Po kilkudziesięciu minutach wyginania i przymiarek sprawa była gotowa.
Jestem przekonany, że czegoś takiego nigdzie bym nie kupił od ręki. Poza tym kosztuje za oceanem min 22 $. Hehe.
Założyłem na miejsce i skręciłem dwoma śrubami.
Działa to tak, że drut blokuje się na trzpieniu nr 5.
Jak się pociągnie za specjalny pas, to się chowa i można podnieść siedzenie do góry.
Potem uzupełniłem ze 200 ml oleju w silniku i odstawiłem quada na miejsce.
Jutro pojeździmy. Dzisiaj już nie mogę.