Dominiku, w Polarisie niestety łożyska nie są zabezpieczone przed wodą i kurzem. Mniejsze znaczenie ma wybór producenta, niż ich konserwacja. Jak wrócisz z terenu i postawisz maszynę na dłuższy czas, to zardzewieją. Może nie od razu, ale prędzej czy później tak. Ostatnio przyjąłem inny model serwisowania. Łożysk nie wymieniam. Zdejmuję piasty, potem pierścienie wewnętrzne łożysk, kulki z koszami i wszystko myję. Składam i daję nowy smar. Ot i cała filozofia. Kilka lat mi to zajęło, ale to chyba jedyne rozsądne rozwiązanie.
Za pierwszym razem, kiedy quad miał z tysiąc kilometrów, był wyczuwalny luz na kołach. Wymieniłem łożyska, a ten po operacji był dokładnie taki sam. W naszych quadach, nie wiem jak jest w innych, taka jest konstrukcja.
=========•==========
Dzisiaj dokończyłem pracę i wyposażyłem quada w czujnik temperatury paska.
Ale od początku. Wcześniej pisałem o awarii w terenie.
Założyłem wtedy używany wcześniej oryginalny pasek Polarisa. Po powrocie i tak chciałem dokładnie sprawdzić jak się czuje i okazało się, że niespecjalnie. Znaczy chory jest, żeby nie powiedzieć „zdechł”.
Na dojechanie do domu można go założyć, bo płótno trzyma, ale może się rozlecieć. Wtedy będą kłopoty. Nitki wejdą do łożyska jednokierunkowego i można je zniszczyć. Do mojego quada kosztuje takie prawie tysiąc.
Kupiłem jakiś czas temu pasek Gates i ten, w porównaniu z poprzednimi, wygląda złowieszczo. Od razu widać który to. Bandyta i tyle
Wariator wysłałem dzisiaj do Rafała, który go wcześniej odbudował. Zna się, to sprawdzi czy wszystko gra. Po to dał gwarancję. A i jak zapłacić coś przyjdzie, to i tak nic przy kosztach nowej części. Jak go zdjąłem z maszyny, po jakimś tysiącu kilometrów od naprawy, to sprawia wrażenie doskonałe. Naprawa wariatora, to była chyba moja najlepsza polarisowa inwestycja.
Przejdźmy jednak do meritum. Całe to zdarzenie w terenie, czyli prawie zerwany pasek napędowy, sprowokowało mnie do założenia czujnika temperatury. Zwłaszcza, że kolega też miał podobny w Reni. Co prawda jemu się zepsuł i cały czas pokazywał -35°, ale miał. Ja też chcę
I mam. Wiercenie obudowy CVT zupełnie odpadało, bo nie miałem zamiaru psuć maszyny. Zwłaszcza, że te czujniki jakieś awaryjne są. Wpuściłem zatem przewód w dolot powietrza do skrzyni pasowej, zakułem wcześniej sondę w oczko i przykręciłem do pierwszej z brzegu śrubki.
Przewód, wsunięty w peszlę, posmarowany silikonem przykleił się, mam nadzieję, do rury.
Końcówka wystarczyła akurat pod kierownicę, chociaż wcale bym się nie pogniewał, gdyby przewód miał jeszcze z 10 cm.
Do zamontowania wyświetlacza kupiłem za dwa złote taką blaszkę u Liroya.
Zasilanie podłączyłem do zapalniczki...
... i przekręciłem kluczyk.
Przed całą operacją oczywiście sprawdziłem, czy to działa. Po podgrzaniu opalarką, temperatura skoczyła niemal do 120°, ale nie zdążyłem zrobić zdjęcia. Tyle wystarczy.