To faktycznie szybki skubaniec.
Dysza wolnych obrotów u mnie zapychała się kilka razy. Maszyna strzelała przy puszczeniu gazu. Zawsze jednak podczas wypraw i silnik był ciepły. Na lekkim ssaniu nie gasł i odpalał na małym gazie.
Jak wyczyścisz gaźnik, to powinno pomóc. Jeżeli nie, to skład mieszanki do korekty. Po odkręceniu komory pływakowej może Ci potem lecieć paliwo spod uszczelki. Kupowałem chyba ze trzy od Suzuki, ale nie pomagało. Dopiero ta z zestawu naprawczego, razem z dyszami i iglicą, uszczelniła wszystko jak należy.

I schemat zawsze jest taki sam?
Bez filtra zawsze zagada? Chodzi i się wkręca na chociaż średnie obroty? A na filtrze nie pali ? Czy różnie?





Rozumiem że w pierwszym cytacie chodzi o gaźnik odłączony od dolotu z airboxa? Bo nie łapię tego.
Wcześniej pisałeś że bez filtra zamontowanego w airboxie odpala a tu w drugim cytacie rozumiem , że jednak nie odpala?
Jeśli tak to wskazywałoby na to że masz zapchany dolot na wejściu airboxa w gaźnik. Ale jak to się by miało stać?

Dolot jest drożny. Prawdopodobnie dysze od powietrza w gaźniku są zatkane i trzeba wyregulować skład mieszanki bo jest za dużo paliwa, tryska z gaznika benzyną. Jak naprawię to napiszę co było dokładnie. Dziwne jest tylko to że awaria powstała po prostu znikąd.

Dzisiaj spędziłem kilka chwil przy maszynie. Po zakupach...

Założyłem nowy bendix rozrusznika.

Działa doskonale. Żadnego niepożądanego brzęczenia przy uruchamianiu silnika.
Do tego nie ma wycieku oleju. Po wymianie uszczelniacza mamy sucho.
Oryginalne drążki kierownicze wyposażyłem w nowe końcówki. Założyłem je i dokręciłem śruby. Zostaje ustawić zbieżność.
Kupiłem też czujnik temperatury do paska napędowego, ale go jeszcze nie założyłem. Żałowałem jednak, że nie ma innych parametrów, ale czort z tym. Kolega mnie jednak oświecił, że zegarek, to mam w nawigacji. Dał mi ją niedawno. Jak grzebał w ustawieniach, to się okazało, że jest w niej też wskazanie ładowania. Mam wszystko co chciałem

Maq gdzie kupujesz graty? ja ostatnio zamawia wszystko u kolegów z Ali.. komplet końcówek wychodzi około 90 zł z przesyłką klocki komplet na 3 koła 50 zł z przesyłką.

Ja kupuję na miejscu. Może następnym razem również skuszę się na Ali.
Jakiej firmy mają tam na przykład końcówki drążków?

Na końcówkach nie ma żadnych cech ale jakość według mnie bardzo dobra.

Kolego maq mam do Ciebie pytanko. Wymieniałeś już łożyska w piastach w swoim polarisie ?

A bo to raz?

Jakiej firmy łożysk posiadałeś ?

Stoję przed wyborem między EPI / Allballs lub dobór łożysk osobno takich firm jak SKF / FAG

Dominiku, w Polarisie niestety łożyska nie są zabezpieczone przed wodą i kurzem. Mniejsze znaczenie ma wybór producenta, niż ich konserwacja. Jak wrócisz z terenu i postawisz maszynę na dłuższy czas, to zardzewieją. Może nie od razu, ale prędzej czy później tak. Ostatnio przyjąłem inny model serwisowania. Łożysk nie wymieniam. Zdejmuję piasty, potem pierścienie wewnętrzne łożysk, kulki z koszami i wszystko myję. Składam i daję nowy smar. Ot i cała filozofia. Kilka lat mi to zajęło, ale to chyba jedyne rozsądne rozwiązanie.
Za pierwszym razem, kiedy quad miał z tysiąc kilometrów, był wyczuwalny luz na kołach. Wymieniłem łożyska, a ten po operacji był dokładnie taki sam. W naszych quadach, nie wiem jak jest w innych, taka jest konstrukcja.

=========•==========
Dzisiaj dokończyłem pracę i wyposażyłem quada w czujnik temperatury paska.
Ale od początku. Wcześniej pisałem o awarii w terenie.

Założyłem wtedy używany wcześniej oryginalny pasek Polarisa. Po powrocie i tak chciałem dokładnie sprawdzić jak się czuje i okazało się, że niespecjalnie. Znaczy chory jest, żeby nie powiedzieć „zdechł”.


Na dojechanie do domu można go założyć, bo płótno trzyma, ale może się rozlecieć. Wtedy będą kłopoty. Nitki wejdą do łożyska jednokierunkowego i można je zniszczyć. Do mojego quada kosztuje takie prawie tysiąc.
Kupiłem jakiś czas temu pasek Gates i ten, w porównaniu z poprzednimi, wygląda złowieszczo. Od razu widać który to. Bandyta i tyle

Wariator wysłałem dzisiaj do Rafała, który go wcześniej odbudował. Zna się, to sprawdzi czy wszystko gra. Po to dał gwarancję. A i jak zapłacić coś przyjdzie, to i tak nic przy kosztach nowej części. Jak go zdjąłem z maszyny, po jakimś tysiącu kilometrów od naprawy, to sprawia wrażenie doskonałe. Naprawa wariatora, to była chyba moja najlepsza polarisowa inwestycja.
Przejdźmy jednak do meritum. Całe to zdarzenie w terenie, czyli prawie zerwany pasek napędowy, sprowokowało mnie do założenia czujnika temperatury. Zwłaszcza, że kolega też miał podobny w Reni. Co prawda jemu się zepsuł i cały czas pokazywał -35°, ale miał. Ja też chcę
I mam. Wiercenie obudowy CVT zupełnie odpadało, bo nie miałem zamiaru psuć maszyny. Zwłaszcza, że te czujniki jakieś awaryjne są. Wpuściłem zatem przewód w dolot powietrza do skrzyni pasowej, zakułem wcześniej sondę w oczko i przykręciłem do pierwszej z brzegu śrubki.

Przewód, wsunięty w peszlę, posmarowany silikonem przykleił się, mam nadzieję, do rury.

Końcówka wystarczyła akurat pod kierownicę, chociaż wcale bym się nie pogniewał, gdyby przewód miał jeszcze z 10 cm.

Do zamontowania wyświetlacza kupiłem za dwa złote taką blaszkę u Liroya.

Zasilanie podłączyłem do zapalniczki...

... i przekręciłem kluczyk.


Przed całą operacją oczywiście sprawdziłem, czy to działa. Po podgrzaniu opalarką, temperatura skoczyła niemal do 120°, ale nie zdążyłem zrobić zdjęcia. Tyle wystarczy.

W starym quadzie taki czujnik montowałem na przełączniku od wyciągarki , zrobiłem go na mocnego rzepa wystarczy zastosować dobry klej aby rzep się trzymał i po problemie , ale koszt już będzie większy niż ta blaszka za dwa złote , plus tego montażu jest taki ,że można zamontować go wszędzie gdzie się zmieści , jeśli dobrze pamiętam to całego rzepa wymontowałem ze starego mundury wojskowego , taki sam jak masz na gore texie

Rzep był w zestawie. Wywaliłem go do śmieci Pewniej jest na taśmę dwustronną. Na kierownicy nie mam już miejsca na dodatkowe gadżety.

Jestem bardzo ciekaw czy ten czujnik jest u Ciebie potrzebny.
Poza faktem, że go chciałeś i masz .
Z tego co piszesz wydaje mi się że Ty nie jeździsz tak żeby pasek wył o litość, podobnie jak moc tego quada nie jest z tych co paski zabijają. Co chyba bardziej istotne - masz teraz zrobiony wariator - to często w starszych żelastwach jest problemem - nie tak pasek.
Dodatkowo gdy nie masz niedopasowanych snorkli co dławiłyby obieg w CVT....
Z pewnością będziesz nas informować jakie temperatury się pojawiają na nim.
Z tymi paskami to zagadka wg mnie jest
Opinie czyta się różne - takie jakie komu się przytrafiły historie.
Ja miałem w jednym quadzie założonego Dayco, w drugim Carliste, każdy wzmacniany i z żadnym nie miałem kłopotu. Dodam że były to misiek i Kingquad - niezbyt nowe jednogarkowce ale bez wielkich mocy. Podobnie jak i tu.
Ale lajtowo nie miały bo sporo terenu, górek, błota - obciążenia dość spore plus w miśku snorkle.
Maq a jakie paski oryginalnie idą do polara? W poprzednich w/w 2 quadach po zakupie musiałem zmieniać , teraz mam nadzieję że to mnie ominie.

Wbrew pozorom, mój quad dostaje czasem po dupie. Kiedy jedziemy na wyprawę, to zawsze ciągnę ostatni. Taki mamy układ, że Maciek prowadzi, a ja zamiatam. Nawet kiedy on w miarę spokojnie się rozpędza od skrzyżowania, to ja pokonując je jako szósty na przykład, muszę grzać ile fabryka dała.
Polaris jest quadem ciężkim. Wszystkie G7, KQ i Renia przeskakują przez błoto jak żabki, a ja płynę za nimi jak okręt. Quad nie musi być wcale najmocniejszy, żeby spalić pasek. Wystarczy, że mocniej wciskasz gaz, a jakaś maź na drodze trzyma koła. Wychylasz manetkę i ledwo rozpędzasz się do 30-40 km/h, a po twardym quad by leciał przynajmniej 70. Pojedziesz tak kilka minut i pasek może się nawet rozwarstwić. Jeżeli temperatura wzrośnie nawet na chwilę do 110/120°C, to raczej żaden nie wytrzyma na dłuższą metę. W terenie łatwiej nad tym zapanować, bo można skorzystać z przełożenia L. Oczywiście nie mówię tu o śmiganiu po bajorze na maksymalnych obrotach. W taki styl jazdy raczej trzeba włóczyć częste wymiany tego elementu.
W Polarisie oryginalne paski, są marki Polaris. Oczywiście zlecają to podwykonawcom, ale nie podejmuję się ustalenia kto to robi.

Mam o nich dobre zdanie, bo pozwalają jeździć do minimalnej szerokości i się nie urywają. Chociaż pierwszy też miał pęknięcia między zębami od wewnętrznej strony.
W moim przypadku, za rozwalenie Dayco, może być odpowiedzialny brak jego docierania po regeneracji wariatora, czyli ja
Maszyna od razu jeździła z dwoma ciężkimi osobami na pokładzie i po stromych górkach na piaskarni. Po założeniu paska zaleca się przejechać spokojnie jakieś 30 km w jedną stronę. Dać paskowi ostygnąć przez jakieś pół godziny i wracać do domu. Ten jednak był używany i pewnie trzeba było od razu zakładać nowy.
Teraz będzie Gates, ale oryginalny już do mnie jedzie z USA (za 45 dolców).