Bardzo chciałem dać linka,ale niestety nie ma takowego,skan też chwilowo mi wysiadł.Ale-w Peweli Wielkiej (koło żywca) 22 latek ze śląska,ujeżdżał jakiegoś quada,nagle quad stanął w płomieniach,gość chyba nie miał go jak ratować i się quad spalił,ale nie tylko,zapaliły się też dwa pobliskie zabudowania,chyba gospodarcze i też się coś tam spaliły.Ogólnie nie chciałbym być w skórze tego młodzieńca,no chyba że jest synem ministra.Morał z tego taki,że już mam zamocowaną na quadzie gaśnice,a już wcześniej o tym myślałem,jak i nie wybieram się w najbliższym czasie do Peweli Wielkiej,bo może tam być nieciekawie.Może ma ktoś bliższe informacje,bo ta kronika beskidzka dla mnie to trochę taki szmatławiec.Kupować i montować gaśnice.

Czyli teraz w Pweli Wielkiej prawdopodobnie wizerunek quadowca zostal już "spalony na stosie"

Mógł to być przecież jakikolwiek pojazd, np. auto terenowe. Bład polegał chyba na zostawieniu pojazdu obok zabudowań no i pewnie brak gaśnicy.

Ja właśnie zakupiłem gaśnicę do maszyn, myślę że powinniśmy wprowadzić dobry obyczaj posiadania gaśnicy przynajmniej przez jedną maszynę w grupie

Teraz są ogromne upały i bardzo łatwo żeby się coś zapaliło od maszyny i czym wtedy gasić

Jednemu z moich kolegów zrobiło się zwarcie na wyciągarce i przewody zaczęły się fajczyć, takich wypadków nie przewidzimy

W pełni popieram.Quad+gaśnica+olej w silniku i głowie.Taki standard i już.Zapaliło mi się kiedyś auto i powiem tak-nic się tak dobrze nie pali,i przedewszystkim szybko a nawet błyskawicznie.Gasząc pożar( zwarcie przy akumulatorze) wypsikałem całą gaśnice,a było tych psiknięć bodaj pięć,czy cztery,i tak się szczęśliwie złożyło że ostatnim psiknięciem zakończyłem pożar.Te gaśnice to też jest taka masówka że trzeba uważać na termin ważności i inne,a właściwie to mieć szczęście.