przepis :

cały dzień szukać "guza" w terenie
wjeżdżać coraz wyżej i wyżej
poczekać aż będzie noc
zaatakować największe podjazdy po ciemku
dostać skrzydeł i pewności siebie po paru zdobytych górkach
do tego chęć pokazania współtowarzyszowi jaki z nas kozak
wybrać najbardziej techniczny podjazd, którego za dnia by się nie zrobiło
że to ostatnia górka - potraktować ją rutynowo

i atakować

Kiedy quad przed szczytem się odkleja i staje w pionie - odpuścić gaz jak rasowy draper aby gad odadł na cztery łapy

taki kozak ze mnie

Zapomniałem jednak, że drogi powrotnej już nie ma - podjazd zbyt dziurawy i przejechanie go tyłem jest niewykonalne

Korzystając z praw fizyki bezwładnie staczam się w dół

po drodzę spotykam drzewo

jak dobrze

niestety podążający za mną quad wybiera tę samą drogę

również spotyka drzewo

jak i mnie

po otwarciu oczu widzę i czuję na sobie quada i blokujące mnie drzewko i słysze Tomka czy żyję

niestety moja noga zaprzyjaźniła się na stałe z quadem i na nim wciąż tkwiła

Dzięki pomocy kompana quad poleciał dalej uwalniając moją nogę z obolałym kolanem

Quad jakiś taki smutny się zrobił, gdzie niegdzie coś mu opadło lub odpadło

taki mały chrzest tego rincona...


element ciała - który przyjął najwięcej - kręgosłup

element ciała - najbardziej zabezpieczony - głowa kaskiem i kręgosłup - zółlwiem




Ps. Nie ma niepokonanych górek, są tylko pokonani kierowcy.

1:0 dla górki

będzie jednak rewanż

zaraz po rekowalescencji -mojej jak i quada

niezle a zarazem prawdziwe.... zawsze postawimy na rewanz...

Chęć naciśnięcia gazu na max z brakiem doświadczenia dla mnie oraz dla kolegi nie skończyła się nie dobrze, jak to się mówi więcej szczęścia niż rozumu

W moim przypadku wyglądało to tak. Nacisnąłem gaz do oporu, skręciłem w lewo i ruszyłem na wstecznym niestety nie przewidziałem że quad ma dużo mocy i nie jest stabilny, quad się wywrócił na bok, mnie wyrzuciło. Quad ucierpiał: kierownica zgięta, lusterka połamane i cały bok porysowany. Mnie uratował kas i rękawice, chociaż siniak na całym udzie schodził 3 miesiąc zmieniając kolory tęczy Następnym razem dwa razy pomyśle zanim nacisnę gaz do końca.

Natomiast kolega zrobił to samo na grząskim gruncie jadąc do przodu, wyrzuciło go z quada a on wylądował na ziemi. Na całe szczęście quad pojechał prosto a on przez miesiąc ma obolałą rękę i połamany kask. Ale wypadek zostanie mu na długo w pamięci.

Podsumowanie: Zanim naciśniesz gaz na maxa dwa razy się zastanów jakie może mieć to konsekwencje dla Ciebie i dla twojej gadziny. Dzięki przy okazji dla vqsoft za pomoc przy naprawie.

ja już też po rolce na Renegade na podjeździe już łapałem za hamulce i trąciłem ręka gaz no i niestety musiałem się ewakuowac, najpierw zeskoczyłem z quada który był bokiem do zbocza i zaczynał stawać na dwa boczne koła, ale przeciez liczy się maszyna to zaparłem się i chciałem go utrzymać efekt taki że przeturlikał się po mnie, przycisnął mi głowe do samej ziemi tylko nogi miałem średnio dobrze ustawione więc naderwane więzadło w kolanie
a quadzik zrobił rolke i stanał sobie na kołach i wesoło pyrkał z tłumika uszkodzeń brak poza kolanem, nawet osłony rąk się nie wygieły ani nic hehe

Niestety i ja ostatnio miałem przygodę na mojej gadzinie!

Jechaliśmy w parę osób po drodze leśnej, dozwolonej do ruchu sprzętem. Były ogromne koleiny jedna część jechała prawymi a dwóch z nas lewymi. Jak się okazało lewą stroną był zły pomysł. Ponieważ w koleinach z lewej strony był ogromny kamień za zakrętem w tej koleinie. Kolega na niego najechał i przebił oponę.

Ja takiego szczęścia nie miałem wpadłem na niego z prędkością około 30km na godzinę. Jak go zauważyłem to się napiąłem bo wiedziałem co mnie czeka. Uderzyłem lewym przednim kołem kierownice mi natychmiastowo tak odbiło że uderzyła mi w prawą dłoń, mimo tego że się napiąłem!!!

Przeleciałem przez kierownicę. Popatrzyłem na koło felga trochę wgnieciona ale to nic. Gadzina stoi i pyrka, żadnych innych uszkodzeń na quadzie. W końcu do Kingquad!!!

Ale mnie coś ta prawa łapa boli. Na drugi dzień do lekarza i stwierdza że na zdjęciu wszystko w porządku tylko mocne stłuczenie. Ale po dwóch tygodniach łapa nadal boli i jest lekko spuchnięta, więc ponownie do lekarza, został zrobiony rezonans komputerowy i się okazało że jest jedna kość w nadgarstku złamana.

Końcowy efekt. Dwie operacje za pierwszą wstawienie śruby i ściśnienie kości, druga operacja wyciągnięcie śruby i do tej pory rekonwalescencja!!! Od tamtej pory nie siadałem ponownie na gadzinie, nie że nie chciałem po prostu nie byłem w stanie. Jeszcze jakieś dwa tygodnie i będę mógł nadal śmigać. Wypadek był w połowie października!

LAsy są najgorsze ja leiałem po lesie około 80km/H i wpadłem na dwie kolejiny jedna mnie wybiła a w drugą wleciałem przodem . Ja w odpowiednim momęcie zeskoczyłem a quad zrobił z trzy fikołkii aż się zatrzymał.
Byłem w szoku chwile posiedziałem na poboczu po czym wstałem, na szczęscie nic mi się nie stało ( nawet jednego siniaka niemiałem). Chciałem już wracac wsiadłem na quada odpaliłem go , wbiłem bieg i zgasł, spojżałem w tył i okazało się że oś jest na tyle zgięta żę nie obracała się.Więc telefon po busa i do domu.OD tamtego wypadku jak Jadę pierwszy raz polesie to już nie szaleje.

RobMaximus

ot cała kingkupa i jej słabo udana konstrukcja przedniego zawieszenia...

RobMaximus, Sanol ciekawe czy amortyzator skrętu by tu nieco pomógł...

Watpie:)
Kiedys z niewielka predkoscia (z 20km/h) przywalilem kolem w korzen (noca sciezki robia się jakos dziwnie wezsze:) i w efekcie wyladowalem kilka metrow przed quadem, może gdyby byl amorek to nie oberwal bym tak po zeberkach (na szczescie zbroja zawsze jest). ale konsekwencji sily osadzajacej ponad 300kg prawie w miejscu nie zniweluje zaden amortyzator skretu
Pol zycia przelatalem motocyklami z amorkiem i tam rzeczywiscie czesto pomaga i ratuje dupsko przy shimmy, ale przy uderzeniu nawet w koleine...tylko modly pozostaja

To ja miałem taką historyjkę jak pojechałem z tatą na przejażdżkę - on Kymco mxu 500 irs, a ja linhai 300. Tata podjeżdża pod górkę, a ja go obserwuję z dołu. Na szczycie był konar, na którym kimol się zawiesił. I tu już miałem dziwne przeczucie, że to się źle skończy. Chciałem iść mu pomóc, ale nie zdążyłem - zjechał z konara i przeturlikał się przywalając mojego tatę tak, że nie mógł sam wstać. Adrenalinka skoczyła, więc bez problemu podniosłem kimola na tyle, że tata się wygramolił. Na szczęście nic mu się nie stało. Postawiliśmy gada na koła i jazda dalej.

Moja przygoda była w lekkim wąwozie szrokości quad + 30cm wracaliśmy z zawodów niedużych więc już zmęczenie dawało się we znaki, niestety dla mnie chwila nieuwagi spowodowała że zachaczyłem prawym przednim kołem o ściankę wąwozu i kierownica skręciła na maksa w prawo (przez zmęczenie nawet jej dobrze nie chwyciłem) quad oczywiście w poprzek i roleczka jako że było wąsko ja wyleciałem przed niego . Quad podczas turlania się nade mną zahaczył jakoś o moją nogę i niemiło ją wykręcił. Szybko wstałem (trochę adrenalinki doszło ) i postawiłem quada na 4 łapy, dopiero wtedy poczułem ból. Kostka skręcona na szczęście nie za mocno. Jednak buty crossowe potrafią uratować nogę

Ja miałem 2 niebezpieczne przygody:
1 to rolka przez przód dość dawno jeszcze chinolkiem GTX300 bardzo ciężki sprzęt (350 kg) a mocy brak myślałem tylko o tym aby jak najdalej się wybić z siedzenia żeby mnie nie przygniótł. no ale wyszło tak że zamiast w dal to wybiłem się w górę skończyło się na paru siniakach rozwalonym liczniku i połamanych lusterkach

2 przygoda była całkiem niedawno, lecieliśmy dość szybko (około 60 h) całą grupą po łuku gdzie były głębokie koleiny i wyrzuciło mnie prosto na brzozę efekt widać na filmie 1-0 dla Brzozy

dlatego chcę kupić AC

Tylko dogłębnie zapoznaj się OWU (Ogólne Warunki Ubezpieczenie) - zwłaszcza z § Wyłączenia. Można się nieźle zdziwić przy odmowie wypłaty.

Ja miałem takie dwie przygódki.
1.Jadę sobie laskiem i wjeżdżam wpiach koła tylne boksują kiera skręca w lewo i lekko przywaliłem przodem w drzewo jednak quad się przechylił więc dla bezpieczeństwa odskoczyłem z tyłu jechała terenówka i tylko na mnie trąbiła a ja leżałem z obolałym kolanem.po jakichś 10sekundach wstałem i wsadziłem quada między drzewa, gość zza szyby wkurzony przy ruszaniu zamielił a ja przez pięć minut koło gada siedziałem (prędkośc moja ok. 25km/h).
2.niedaleko miejsca poprzedniego jechałem trzydziestką a tu mi jeloń wyskakuje jakieś 3 metry ja myśle sobie nie wyhamuje no to gaz na maksa i przejechałem.tak się zesrałem że musiałem się zatrzymać i ochłonąć.

Ps.oczywiście wszystko w kasku i ochronnym ubranku.