Kurde, ja się pytam dla czego tak długo do kolejnej edycji!? Świetna relacja Mayer, miło było gościć cię pod namiotem Na wiosnę również służę miejscem. No i to co napisałeś w podsumowaniu jest bardzo, bardzo ważne, pamiętajmy o tym wszyscy! Pozdro!

Właśnie wszystko zostało wyjaśnione. Ciesze się że nie jest tak jak myślałem wiec ten kawałek można pominąć przy czytaniu



Trzymam za słowo ale tym razem nic nie obiecuję

Pozdrawiam

też się mi wierzyć nie chciało musieliście być obaj mocno zaspani i zmęczeni bo chyba ta sytuacja tylko z obopólnego niezrozumienia musiała wyniknąć fajnie że się wyjaśniło

-- dodano 17.10.2012 17:34 --

mayerx
a relacja fajna

No to super, bo już myślałem, że komuś się lekko pomieszały priorytety
Za w takim razie przepraszam

PRZEMKU Ty się z powołaniem chyba pomyliłeś , z Ciebie urodzony reporter i komentator Rewelacyjnie to wszystko ująłeś, lepiej już się nie da Polecę Cię Grzesiowi Głowience z Quadzika , bo aż się prosisz , aby Cię na etat przyjął Super

Lepiej nie, bo Cię Pingwin wyklnie
On piastuje stanowisko reportera terenowego

Zuber Daniel to równy gość , na pewno nie będzie miał nic przeciwko , gdy Majer za niego robotę zrobi.....

ALINA

cieszę się że się podobało


I niech tak zostanie bez zmian

Już Przemkowi proponowałem w Bolkowie. Powiedział, że nie ma weny twórczej że to nie jego klimat...

A teraz czytam i czytam i szok ! Taki znakomity reporter nam się objawił

Teraz parę zdań od żółtodzioba, a właściwie żółtodziobów, bo z jednym metromierzem i jednym przewijakiem do rołdbuków przyjechaliśmy we czterech. Znaczy u nas norma. Znaczy to się zmieni, ale o tym później.
Do bazy dojechaliśmy już w czwartek wieczorem, choć spokojnie można było w piątek. Chcieliśmy poczuć klimat rajdu. Te agregaty prądotwórcze, szlifierki kątowe, halogeny.... A Na miejscu? Integracja pełną parą. O godz 23 za dużo nie było już z kim gadać, a dnia następnego też nie bardzo. Bo kac raz, spinka przed startem dwa.

Prolog. Startujemy tak jak nas zapisano, ja pierwszy, potem reszta. Kolega zaraz przed moim odjazdem przez Intercoma mówi: Marcin, tylko nie świruj. A najarany byłem jak szczerbaty na suchary. Flaga w górę i kita. Prolog zdradliwy, tu i ówdzie na pierwszy metrach można było zaliczyć glebę. Jadę, jadę, patrzę Pingwin. Pomyślałem sobie, że on pomyśli sobie, że jedzie ten co nie walczy o pudło. No ale przecież nie będę mu tłumaczył, że dawno na gadzie nie siedziałem, no i że zaraz robię pauzę i czekam na chłopaków. No i jakiś czas później słowo ciałem się stało, bo widział mnie czekającego. No więc czekam i czekam, jedzie jeden, potem drugi a trzeciego coś nie widać. Mija jeszcze trochę czasu i dolatuje. Pogięty tylny bagażniki i błotnik. Zaliczył glebę. A wcześniej w słuchawkę krzyczał: - powoli!!!!

Na bazie prostowanie, jedziemy dalej w pełnym squadzie. Odcinek nocny startujemy jeden po drugim, ja jako pierwszy fachowiec od azymutów prowadzę ekipę oczywiście nie tam gdzie trzeba. Potem drugi azymut i jest jeszcze gorzej. Potem na szczęście dla nas stoi karetka 4x4 z obsługi rajdu i pytanie: - dlaczego przyjechaliście stąd, kiedy inni przyjeżdżają stąd.... ???? Myślę sobie, nieźle! Potem jedziemy, jedziemy, jedziemy, jedziemy... Końca nie widać. Ze 110 km zrobiło nam się ze 130. Myślimy że zaliczamy wszystkie CP, ale jak się potem okazało jednego nie. Po drodze szukamy też, przynajmniej godzinę, azymutu. Ale było zamieszanie. Nawet pojechanie za czołowym zawodnikiem z 4x4 okazało się kuchą. Też zawracał. W końcu dojechaliśmy do mety. Baaaardzo późno. Nazajutrz patrzę na czas najlepszego i przy tablicy dyskutujemy, że to niemożliwe, że chyba znał trasę, że miał ślad, hi hi

Sobota, dzień. Tutaj pudło odjechało nam na biegun południowy, a po nocy było jeszcze na równiku. Zresztą tłumaczyliśmy sobie, że na pudle dla czterech miejsca nie ma. No to jedziemy. W sumie jedziemy, to zbyt wyuzdane słowo. Toczymy się, jak lawina i po drodze zbieramy zagubione owieczki. Jedzie z nami jeszcze jeden kumpel, dołącza Olo, Alina, kolega na moto. Razem jest nas siedmiu. Nie ma kolegi który zaliczył na prologu glebę. Złamane żebro, w pokoju czyta książkę. Błądzimy, stajemy na przeprawach, naprawiamy gotujące się quady, naprawiamy gumy, remontujemy zatopionego quada, żremy kanapki i brakuje nam tylko zrobienia pamiątkowego zdjęcia. Zamknięcie mety było o 19, my wjechaliśmy na nią całym pędem o godz 18:30 Radocha jak nie wiem, bo ukończyliśmy mega trudny dla nas odcinek. Poza tym zaczęliśmy w końcu jarzyć o co kaman z tym rołdbukiem i metromierzem, o azymutach nie wspomnę. Dzięki uprzejmości Ola udaje umyć się chłodnicę, więc w niedzielę znowu można jechać. O kłopotach z paliwem nie wspomnę, bo wszyscy je mieli. My z naszym zezowatym szczęściem dojechaliśmy, ale dwa quady zdechły nam zaraz po wjeździe na bazę.

W niedzielę jedziemy we trzech. Startujemy jeden po drugim i zaraz po starcie czekamy na ostatniego. Zjeżdżamy na bok w jakąś boczną drogę, patrzymy jedzie Alina i chyba pomyślała, że to dobry kierunek, bo w tę drogę pojechała a my jej pomachaliśmy. Dolatuje trzeci z temau, ale nas nie zobaczył i pogrzał w inną stronę, jak się okazało w dobrą stronę, więc gonimy go drąc się w intercom. Połączenie jednak się zerwało. W końcu go dogoniliśmy i dawaj łączyć te pier@#$% intercomy. Łączymy, łączymy. Przejechały już wszystkie quady, potem UTV-ki i zaczęły się pojawiać pierwsze terenówki. Od tego momentu zaczęło nam się naprawdę dobrze jechać. Nawigowanie bez błędów, azymuty robimy jak ta lala, na prostych pierwszy raz gaz "w podłodze". No pudła to już raczej nie będzie, choć nadrobić 10 godz na 60 km to byłby rarytas
Dojechaliśmy na metę cali i zdrowi. Oczywiście jedna przeprawa nie dała się ot tak przejechać i chwilkę straciliśmy. W bazie rajdu patrząc na czas najlepszego policzyliśmy, że odejmując czekanie na siebie po stracie, ustawianie intercomu i wtopę na przeprawie, mamy nie najgorszy czas. W takim razie Ci z początku listy chyba jednak przez startem nie znają trasy, nie mają śladu na gps-ie.

Po tych obliczeniach prawie że euforia, od tego momentu zaczęło się już na dobre! Chłopaki: -ale było super, ale fajnie jedzie się samemu nawigując! Kupujemy 4 zestawy nawigacyjne. Kupujemy agregat prądotwórczy, kupujemy namiot!!!! Chłopaki prześcigali się w inwestycjach.

Rajd był naprawdę fajny. Wszystko po kolei złożyło się na to, że to był bardzo udany weekend gdzie naprawdę fajnie się bawiliśmy. Rajd przygotowany profi. Ilość terenówek orga rozłożyła mnie na łopatki. Nawet hotel oficerski przyprawił mnie o łezkę w oku, bo przypomniał mi internat szkoły średniej.
Za rok pojawimy się na pewno! W pełnym rynsztunku. Znowu z nadzieją o obstawieniu całego pudła.

buBu no to teraz masz już porownanie to o ktorym ja mowilem - mowa o rajdzie GER
i jak?
jak co namiot mamy na sprzedaz

syciu, ja w GER byłem chyba w 3 edycjach i za każdym razem banan na twarzy. Jeżeli będzie GER 2013, to też pojadę. Oczywiście MT jest zdecydowanie lepiej przygotowany!

Z namiotem to na spokojnie. Nie wiemy jak duży i ilu się na niego złoży. Mamy 4 quady, więc potrzebny będzie całkiem spory.

BuBu
Swietny opis. Skladajcie roadbooki, metromierze, zalatwiajcie urlopy i czekamy na Wasz wesoly zespół na wiosnę. I nie ma to tamto... Musicie być i tyle. A ze 5 etapow będzie to i dobrze, skoro taaakie postepy zrobiliście w dwa dni to po pieciu będzie pudlo

mieliśmy, od Moliego żart oczywiście

marten
oni jechali inną klasę, więc pewnie chodziło o Erniego