No i odbył się pierwszy dzień Cross County w Biedrusku.
Zapowiadało się ciekawie: zawody na poligonie wojskowym to nie lada gratka. Niedostępność tego terenu na codzień budziła oczywiste zainteresowanie i duże oczekiwania zawodników.
Miejsce bazy rajdu wyznaczono przy nieco zniszczonych budynkach wojskowych, w odległości kilkunastu kilkometrów od Poznania.
I tyle można napisać tytułem wstępu. Zaciekawiło ? Sorry, reszta nie była już taka ciekawa.
Żeby nie owijać w bawełnę, to były najgorzej zorganizowane zawody cross country na których byłem i podobną opinię mieli wszyscy zapytani o opinię zawodnicy. To jak się przygotował organizator do przyjęcia bez mała setki zawodników na quadach i motocyklach było po prostu żenujące.
Słowo o trasie: czołgowisko. Drogi wewnętrzne poligonu po których w czasie działań naszej armii przejeżdzają czołgi. Dziury, rowy, kilka dziur wypełnionych wodą. Pętla liczyła ponad 10 km, na której były dwa zakręty (słownie: dwa), w których można było wejść bokiem. Reszta trasy to proste, na których jechało się w górę, w dół, w górę, w dół. Tył skacze, przód skacze. Ręce urywa, zero przyjemności z jazdy.
Pogoda: 30 stopni, pełne nasłonecznienie. Pot się leje strumieniami.
Start młodzików zaplanowano na 11.00. Oczywiście już na początku opóźnienie, bo kilku młodzików nie może przejść odprawy. W końcu pojechali. Gdy obserwowałem co się działo na trasie to myślę, że to cud, że wszyscy młodzicy wrócili cali do bazy. Poza kilkoma rozwalonymi Lucky Starami, wszyscy cali. Ufff..
O 12.00 miał się odbyć start quadów 2K i 4K. Oczywiście także opóźniony.
Najpierw kółko zapoznawcze z trasą. Już samo lightowe ruszenie na próbę pokazało sytuację:
Olbrzymi kurz uniemożliwia jazdę z takich warunkach. Dodatkowo fakt, że trasę poprowadzono w zasadzie na długich prostych po zaschniętej glinie czołgowej drogi skasywał te zawody na porażkę. Drugi, trzeci zawodnik nie widział nic do przodu, a o tych jadących z tyłu nawet nie ma co wspominać. Masakra.
W czasie przejazdu okrążenia zapoznaczego okazało się, że jednej rynny błotnej 2K nie są w stanie przejechać. Wyciągały ich quady 4K na linie i próbowali ominąć tą dziurę bokiem.
Na uwagę zasługuje ciekawe oznaczenie trasy. no poprostu świetne. Za innowacyjną metodę oszczędzania taśmy PCV należy komuś wręczyć medal od Prezydenta RP. Otóż metoda ta polegała na zawieszeniu 50-centymetrowego kawałka żółtej taśmy na gałęzi co kilka kilometrów. No bomba !!! Panowie organizatorzy, a gdzie oznaczenia trasy ? A gdzie taśma w jednym kolorze po jednej stronie, w innym kolorze po drugiej ? Gdzie osoby, obstawiające trasę ? Nie ma.
Problemy zostały zgłoszone do sędziego i kierownika zawodów.
Co na to organizator ?
No co ? Myślą, myślą. Trochę się przerazili. Jeden mówi, że trzeba odwołać zawody ze względu na bezpieczeństwo zawodników. Drugi, że może spróbujemy jakąś inną trasę. (No w końcu te kolejne 5 metrów taśmy do oznaczenia nowej trasy mogą poświęcić). O mikrofon poprosił jeden z zawodników:
- Mam propozycję, zebyśmy zostawili tą kasę organizotorowi i jedźmy do domu.
ktoś inny mówi, że zapłacił, i chce startować.
o mikrofon poprosił Rafał Sonik:
- Mam propozycję, żeby puszczać zawodników kolejno co dwadzieścia sekund i liczyć czas przejazdu.
Niektórzy mówią:
- Dobry pomysł, może być i tak.
Sędziowie debatują, czas leci. Zawodnicy stoją na słońcu już dobre pół godziny.
Niestety obliczenie wyników mimo, że będą czasy każdego okrążenia podane jest zbyt trudne. Nie da rady.
No ale w końcy kolegialnie, bo co kilka głów to jedna, wypracowano decyzję:
- Panowie - nadaje jeden z organizatorów przez mikrofon - jedziemy na kolejne kółko zapoznawcze, ale tym razem gęsiego i pomalutku !
- Ale po co ? - padają pytania zdziwonych aż nadto tymi ciekawostkami zawodników.
- Bo sprawdzimny, czy ośki sobie poradzą przez błoto jeszcze raz.
No cóż. Zawodnikom już nerwy nie wytrzymują, pot się leje strumieniami, zwątpienie się miesza ze złością. Pojechali drugie okrążanie próbne, które było jak to pierwsze.
Zawodnicy na 2K z powodu braku pomocy organizatora sami wyrąbali sobie przejazd obok rynny z błotem, żeby trasa była dla nich przejezdna i móc w ogóle kontynuowac jazdę.
W tym czasie organizotorzy naprężali swoje intelekty jak tu zaradzić tej trudnej sytuacji. Co tu zrobić ?
Po kilku naradach jest decyzja. To już kolejna decyzja ! To się nazywa myślenie zespołowe.
- Otóż puścimy quady nie na wprost, tylko najpierw w poprzek !
Eureka.
Quady, które wróciły w międzyczasie z drugiej próby ustawiają się do startu.
Ale źle panowie, nie prosto, tylko w poprzek się ustawić.
Panowie organizatorzy wbili nieopodal trzy drewniane paliki co metr. Otaśmiowali je dokoła żółtą taśmą i to nie raz, ale z siedemnaście razy. Mieliśmy wprost wrażenie, że cały zapas taśmy poszedł na oznaczenie tego miejsca ! Doskonale.
I teraz mówią: startujecie w poprzek, omijacie te paliki i wracacie dalej na trasę.
No świetny pomysł ! Naprawdę. To nic, że prawie 30 quadów miało się zewrzeć na odległości 20 metrów i zrobić zakręt ponad 90 stopni i polecieć dalej na trasę czołgowiska.
Ja myślałem, że oni żartują. Ta przekoda stała mniej wiecej w na środku szpaleru quadów.
No chyba na mszę trzeba dać, że nikt tam się nie zabił. Patrzyliśmy na to ze zdziwieniem. Może zamknąć oczy ?
Za 2K ruszyły 4K po 3 minutach. 10 startujących quadów w tej klasie też miało ciasno. Ktoś musi odpuścić, żeby ktoś inny mógł przelecieć. Bo przecież nie chcemy wypadku.
Cała trasa to jazda po omacku. Kurz w zasadzie nie opadał. Jazda była mega niezbezpieczna. To że nie było poważniejszych wypadków to zasługa głównie zawodników, których wielu po prostu odpuściło. W takich warunkach nie ma mowy o rywalizacji, walce z przeciwnikiem.
Ktoś powiedział:
- w tym kurzu można przypierdzielić w czołg i nawet nie zauważysz. I to prawda. Widoczność była około metra. A dziury takie, że trzeba stale wybierać najlepszą drogę przejazdu.
Ja więcej na taką imprezę nie przyjadę. Szkoda czasu i pieniędzy.
Jeśli organizator sądzi, że można skasować od każdego po 120 PLN wpisowego plus 20 PLN za wypożyczenie czujnika i po rozwieszeniu kilku wstążeczek niech sobie chłopaki pojeżdzą to ja mogę jedynie powiedzieć, że jestem rozczarowany. Rozczarowany wszystkim co tu zaszło.
Tą trasą. jej przygotowaniem, oznaczeniem - którego w zasadzie nie było, decyzjami, które rodziły się w bólu i ogólnie całymi zawodami. Organizator nie sprostał temu zadaniu.
A poligon to nie park narodowy. Można puścić trasę także po trawie, przez lasek, a nie jedynie czołgowiskiem. Zabrakło miejsc trudniejszych technicznie, nie było zakrętów, nie było niczego ciekawego.
Dodatkowo należy zarzucić organizatorwi, że zdarł także pełną opłatę z młodzików, którzy na wielu zawodach płacą symboliczną, obniżoną kwotę 50,00 PLN za dwa dni zawodów. Tu pobrano 120,00 PLN, a te dzieciaki jadą zaledwie po 30 minut na mocno skróconej, łatwiejszej trasie i trzeba ich raczej wspierać, niż na nich się bogacić.
Większość zdjęć z rajdu wygląda jak te poniżej, więc nie będę publikował ich w nadmiarze.
![Image](http://img236.imageshack.us/img236/3665/p6101521cl5.jpg)