Dziękuję Dorotka za gratulacje i za relacje z trasy rajdu
To był naprawdę wyczerpujący rajd. Trochę na inne trudności się szykowałem i nie spodziewałem się takich prędkości. Mój BF pożerał zbiornik paliwa na 85 km czołgówki, a ślady po kamieniach na osłonach podwozia wyglądały jak mini kratery na księżycu.
Moim rywalem do czasu awarii był 3 krotny zwycięzca tej imprezy i kiedy już mu dołożyłem na odcinku do Krosna Odrzańskiego 2 godziny, to dopadł mnie pech. Na przecince leśnej przy prędkości 90 km/h urwał się uchwyt piasty tylnego koła i po stu metrach przejechanych bokami jakoś się zatrzymałem ( nawet nie wiem jak) ale ślady na drzewach potem mi pokazali i wiem że miałem wielkiego farta.
Potem jak mój Iveco jechał szukać mnie w lesie okazało się , że mechanik zespołu Tomcat Team musi wracać do awarii samochodu i dotarł do mnie dopiero ok.18 jak już mijały mnie ostatnie samochody kolumny rajdu. Znalezienie spawania w argonie też potrwało, ale się udało i o 20.30 po informacji od organizatora,że wstrzymuje ludzi na CP (control point) mogę dojechać do mety. Nie było to łatwe bo nie mam podświetlenia road booka, ale sędziowie na CP pożyczyli mi jak się zorientowali. Do campu dotarłem po 24 ale wszyscy z naszej ekipy czekali na mój powrót i je też się nie mogłem doczekać, bo samemu na przepastnym poligonie jakoś nie czułem się dobrze i szybciej niż zwykle jechałem.
Specyfika rajdu to kilka trudnych przepraw przez rzeki, a reszta to ściganie po czołgówkach. Ja liczyłem na bardziej przeprawowy charakter, a już na początku sam utknąłem w pierwszym błocie. Wybrałem sobie drzewko do zaczepienia liny i kiedy byłem w samym środku czarnego "ciasta" linka się urwała. Musiałem zaczepić za bloczek i wiązać linę, ale się wyślizgiwała. Dopiero po 40 minutach odpierania ataku chmury komarów udało mi się wydostać z opresji. Przygód było sporo, ale spełniło się moje marzenie startu w rajdzie, najeździłem się na cały rok, na liczniku przez 7 dni 1270 km !!!, i trochę szkoda, bo awaria pokrzyżowała plany na dobry wynik.
Fajnie było znaleźć się w ekipie z samochodami i ciężarówkami, poznałem naszych dakarowców Martona i Barana, nasza ciężarówka Krzyśka Ostaszewskiego robiła furorę skacząc chyba wyżej jak motocykle. Na mecie najlepiej wypadł Piotrek Kowal z "Deresiem" na Tomcacie zajmując tak samo jak ja 5 miejsce.
Teraz trochę odsypiam nocne klejenie roadbooka (300 stron przez 6 dni) i jeszcze coś napiszę.
Już teraz sią zastanawiam co tu zrobić, żeby wystartować w przyszłym roku i mam nadzieję, że "obudzą" się nasi motocykliści, bo cos słabo- ani jednego a takie piękne i trudne poligony czekają:)))
pozdrawiam jacek
p.s. dzięki za pożyczenie części Artek i Shelton - jak zawsze mogę na was liczyć:)