Witam wszystkich serdecznie
Już po PdV, niech żałują Ci którzy z różnych powodów nie mogli uczestniczyć w tym wydarzeniu...
Do Pont de Vaux dotarliśmy w środe popołudniu po dziewiętnasto godzinnej jeździe w samochodzie. Od razu pojechaliśmy na camping, żeby się zadomowić i przygotować miejsce do przyjazdu pozostałych osób. Wieczorem pojechaliśmy na tor, okazało się, ze byliśmy pierwszymi osobami (oprócz organizatorów) którzy przyjechali na tor... to było niesamowite, spokój cisza, nieliczne osoby które poprawiały taśmy lub zawieszały banery na polu startowym... Jednym słowem nic nie zapowiadało, że następnego dnia od rano setki ludzi stworzą z tego miejsca małą "wioskę" tętniącą życiem.
Zostawiliśmy baner na naszym miejscu na pit i postanowiliśmy przyjechać rano, żeby zobaczyć jak się będzie rozwijała sytuacja.
Moje zdziwienie było ogromne gdy wyjeżdżając z campingu (ok 500 m od wjazdu do pitów) natknęliśmy się od razu na korek... który okazał się kolejka złożoną głównie z tirów które czekały na wjazd do pitów! W kolejce stało kikadziesiąt samochodów a kolejne ciągle dojeżdżały. Przy wjeździe była kontrola wjeżdżających: sprawdzenie czy team jest na liście, poinformowanie gdzie mają swoje miejsce na rozłożenie pitu i przekazanie bransoletek, które ułatwiały ochronie identyfikacje ludzi wędrujących po pitach.
Po rozłożeniu stanowiska dla mechaników po 15 poszliśmy na odprawę techniczną, potem quady w konwoju organizatora przejechali do centrum PdV gdzie zawodnicy musieli je zostawić aż do wieczornej prezentacji i parada z miasteczka do toru.
Następnego dnia zaczęły się prawdziwe zawody od sesji treningowej na której nasz team wywalczył 18 miejsce na polu startowym!! Po ok. dwugodzinnej przerwie miał się zacząć 1 wyścig... poprzedzony straszną ulewą - padało ok. godziny!
Start to niesamowite przeżycie. 120 quadów ustawionych w jednej linii, zawodnicy po drugiej stronie… na znak sędziego podbiegają, zrywka i start! Masa quadów rusza na prostą! Ziemia drży, powietrze wibruje. Pierwsza prosta i .. .niesamowite wyszliśmy jako 19 quad! Po pierwszych zakrętach Paweł zrzucił gogle, które błyskawicznie zapchały się błotem! Tak samo zrobiło kilkudziesięciu innych zawodników. Jazda bez gogli w takich warunkach to morderstwo dla oczów. Paweł dzielnie jechał nie oddając dobrej pozycji, jednak już po kilku kółkach musiał zjechać do pitu. Z quada buchały kłęby pary. To błoto zapchało chłodnicę, gotując wodę. Szybkie mycie, sprawdzenie pozostałych elementów i na tor!
Tym razem na quada wsiadł Marc Spaeth. Zawodnik, który w swoim kraju specjalizuje się w jeżdżeniu po pustyni na pewno był zaskoczony warunkami w których musiał jechać. Jest naprawdę bardzo ciężko. Quad już po jednym okrążeniu jest bardzo trudny do rozpoznania. Na szczęście mamy specyficzne ustawioną lampę do nocnej rundy, to bardzo pomaga przy wewnętrznym chronometrażu. Marc pokonuje kilka okrążeń i sygnalizuje, że musi zjechać do pitu. Znowu chłodnica… Solidne mycie sprzętu i zmiana zawodników. Na quadzie Paul Holmes, młody 18letni zawodnik z Anglii. Udało mu się zrobić zaledwie cztery kółka i również musiał zjechać do pitu. Eh, to błoto!! Te same problemy co my ma prawie 1/3 zawodników na torze. Z czasem jednak błoto, które znajdowało się na trasie zostało rozjeżdżone przez zawodników. Trasa zaczynała się robić coraz szybsza. Po naszej czwartej zmianie, problem z chłodnicą został opanowany i mogliśmy zacząć odrabiać straty.
Zawody w PdV charakteryzują się tym, że gdy drużyna ma dobre czasy a konieczne są częste postoje w picie to w generalce się spada na dół. Tak też w tym biegu działo się z naszą drużyną. Ten bieg po ciężkiej walce z błotem ukończyliśmy na 52 pozycji.
Runda nocna zaczęła się o godz. 20:00 i trwała do 1:00 w nocy. 5 godzin ciągłej jazdy! Pierwszy w naszym teamie startował Paweł Sobczyk robiąc 19 okrążeń, jego najlepszy czas to 3:07:518 – to był najlepszy czas naszej drużyny w tej rundzie. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem jazdy młodziutkiego Holms’a, który na swojej zmianie pokonał 29 okrążeń, mając bardzo podobne czasy okrążeń. Gdy zjeżdżał do pitu byliśmy na 5 pozycji!. Niestety ta runda dla naszej załogi okazała się równie nieszczęśliwa jak przynosząca radość. Gdy Paweł wyjechał na trasę na swojej zmianie zrobił zaledwie 2,5 okrążeń i Honda nagle przestała jechać. Okazało się, że przyczyną awarii była pęknięta sprężyna zaworowa, która zniszczyła płytkę. Silnik nie miał kompresji.
Ze smutkiem po północy zakończyliśmy zawody. Pozostało nam zagrzewanie do walki drugiej polskiej drużyny która coraz wyżej pięła się do góry tabeli. Quad Team Polsand w którego skład wchodzili: Grzegorz Brzozowski (GKM Bałtyk), Jacek Stelmaszyk (MK Oborniki) oraz Niemiec Uwe Besse, pomimo problemów techniczych jechali na bardzo wysokim poziomie. KTM 525 spisywał się bardzo dobrze i gdyby nie konieczność dolewania oleju oraz mycia chłodnicy to z pewnością mogliby walczyć o miejsce w pierwszej 10tce. Brawo chłopaki
Ogromnym sukcesem tych zawodów jest to, że Dawid Jankilevitsch, zawodnik ATV Polska stanął na podium tych zawodów na drugim miejscu
Ten młody chłopak wraz ze swoim teamem jechał równym bardzo szybkim tempem, zmiany w picie były równie szybkie jak jazda zawodników
to im dało szanse na tak wysoka lokatę. Liczymy na to, że w przyszłym roku będzie oczko wyżej
Tak w dużym skrócie wyglądają nieoficjalne mistrzostwa Świata Quadów w malutkim francuskim miasteczku Pont de Vaux. Mam nadzieję, że w przyszłym roku naszych teamów będzie więcej i zajmiemy jeszcze wyższe pozycje niż w tym roku