Nie jest to jednak jedyny start polskich zawodników na quadach, z Rafałem na czele. Przed chwilą zakończył się Abu Dhabi Desert Challenge 3-10.04.2014.
Rafał wygrał z przewagą 42:53 nad przecież doskonale nam znanym KARYAKIN'em, który w drugiej połowie Dakaru utrzymywał się w ścisłej czołówce. Małysz był drugi w klasie samochodów.
Zapraszam do przeczytania wywiadu z Rafałem:
Cytuj:
Rajdowa nostalgia Przeszedłem drogę od szczypiorka do zwycięzcy. Pięć lat temu przyjechałem na pustynię w Zjednoczonych Emiratach Arabskich będąc pewnym swoich umiejętności. Tutejsze piaski szybko i boleśnie zweryfikowały ten pogląd. Dziś jestem nieco melancholijny. Czas od tamtego debiutu w Abu Zabi uciekł szybciej niż zdążyłbym pstryknąć palcami i mimo, że pierwsze wspomnienia nie są zbyt przyjemne wracam do tej lekcji z pewną nostalgią. Skomentuj3 dni temu•aktualizowany 3 dni temu To było tak: nowicjusz, który właśnie wywalczył trzecią lokatę w Rajdzie Dakar przyjechał na jedną z najpiękniejszych pustyń na świecie, by spróbować swoich sił w cyklu Pucharu Świata. Nie pokonał nawet 150 km, kiedy helikopter zabrał go z trasy ze złamanym nadgarstkiem. Doskonale rozpoczęty sezon znalazł swój szybki koniec.
Tamtego dnia pustynia po prostu mnie wypluła. To zabolało. Zabolało fizycznie i psychicznie. Wtedy postanowiłem, że będę wracać na tę pustynię, żeby się jej uczyć. O perfekcji nie myślałem i nie myślę. To zbyt potężny żywioł, by go okiełznać, czy nazwać się bezbłędnym w pojedynku z bezmiarem wydm, które niczym delikatnie pofałdowany muślin połykają horyzont. Można jednak czerpać przyjemność z jazdy po tych piaskach i to już jest ogromny sukces. Nie obawiać się, nie szarpać, nie kalkulować, nie popadać w desperację – po prostu się cieszyć. Na wyszczerzone kły, które potrafi pokazać pustynia odpowiedzieć zakurzonym uśmiechem, od którego pęka wysuszona skóra twarzy. To jest satysfakcja! To prawdziwe szczęście!
Dlatego kiedy pytano mnie jak wielką radość czuję z wygrania Abu Dhabi Desert Challenge po pięciu latach starań odpowiadam, że oczywiście bardzo dużą, ale jest coś ważniejszego. Szczery i pełny uśmiech na mojej twarzy wywołuje wspomnienie pięciu ostatnich lat i nauki jaką odebrałem podczas godzin treningów i kolejnych startów. Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że rozumiem to miejsce. To zrozumienie oznacza również świadomość nieprzewidywalności i realne niebezpieczeństwo schowane pod płaszczem z miękkiego, aksamitnego wydawałoby się piasku. W rajdach jest tak, jak w każdej innej materii – im więcej się nauczysz, tym mniej się obawiasz i tym mniej energii zużywasz na strach, a więcej zachowujesz jej choćby na jazdę w piekielnym upale.
Nie twierdzę, że się niczego nie boję. Nie jestem takim Kozakiem żeby wyjechać na pustynię bez całej technologii, która nam towarzyszy, jak GPS, sentinel, czy iritack. Bardziej chodzi o pewność, że potrafię samotnie przejechać odcinek specjalny, nie widząc ani jednego motocyklisty, czy quadowca. Wiem czego się spodziewać i z dużym prawdopodobieństwem potrafię odczytywać wydmy. Gdyby prześledzić moją jazdą z perspektywy helikoptera to można byłoby uznać, że jestem nawet troszeczkę za ostrożny, ale widziałem lokalnych zawodników, którzy popisywali się brawurą. Dwóch z nich spadło z wydmy oznaczonej w roadbooku trzema wykrzyknikami, a tłumacząc się stwierdzili, że takich wydm, to jeszcze nigdy w życiu nie wdzieli… Przyznaję, że nie jest łatwo utrzymać margines przytomności, czy myśleć o bezpieczeństwie kiedy chce się wygrać. Tym bardziej cieszy fakt, że mnie udaje się te dwie rzeczy pogodzić.
Pięć lat temu każdy machnął ręką – „przyjechał Polak i poznał smak pustyni”. Kilka dni temu na mecie w centrum Abu Zabi odbierałem gratulacje od wielu miejscowych, którzy podkreślali, że byłem poza ich zasięgiem. To ogromna satysfakcja, ale i motywator. Bo za kilka dni startuje Rajd Kataru, gdzie wygrywałem w dwóch ostatnich latach. Jak w każdym sporcie obowiązuje zasada „bij mistrza”, więc łatwo nie będzie, ale tę pustynię również znam. W Sealine Cross-Country Rally największym wyzwaniem będzie bezbłędna nawigacja, która jest podstawowym warunkiem do zdobycia podium.
Na liście startowej są tylko trzy quady, ale wśród motocyklistów jadą takie sławy jak Marc Coma, Joan Barreda, czy Helder Rodrigues. Polacy na dwóch kółkach, to Maciej Berdysz (19. w Abu Zabi), Jakub Piątek, który był w Emiratach 9.
W samochodach nasza reprezentacja jest za to bardzo silna. Jedzie Małysz z Rafałem Martonem, Hołowczyc, Dąbrowski z Czachorem, Kaczmarski i Maciej Marton jako pilot Miroslava Zapletala.
Plan zagranicznych występów Poland National Team w sezonie 2014: 14-16.02 - Baja Russia Northern Forest (PŚ FIA) 13-16.03 - Italian Baja (PŚ FIA) 04-10.04 - Abu Dhabi Desert Challenge (PŚ FIA, MŚ FIM) 20-25.04 - Sealine Cross-Country Rally - Katar (PŚ FIA, MŚ FIM) 18-25.05 - Faraons Rally – Egipt (PŚ FIA, MŚ FIM) 07-12.06 - Sardegna Rally Race (PŚ FIA, MŚ FIM) 18-20.07 - Baja Espana Aragon – Hiszpania (PŚ FIA) 14-16.08 - Hungarian Baja (PŚ FIA) 28-30.08 - Poland Baja (PŚ FIA) 21-30.08 - Rally Dos Sertoes – Brazylia (MŚ FIM) 13-20.09 - Silk Way Rally – Rosja 03-09.10 - OiLibya Rally – Maroko (PŚ FIA, MŚ FIM) 30.10-1.11 - Baja Portalegre 500 – Portugalia (PŚ FIA)
Dla mnie ten Karyakin jest fenomenem - lata autem WRC, debiutuje w Dakarze na quadzie z ambicjami na podium i niemal mu się udaje. Młody z kasą i robi wyniki. Może być groźnym rywalem dla Rafał już w przyszłym sezonie, jak się bardziej objeździ w tej rangi imprezach i ...będą Rosjanie mieli pociechę, a my emocje
_________________ Facebook ATV Polska - codziennie nowe ciekawostki dla miłośników quadów
SEALINE CROSS COUNTRY RALLY: RYWALIZACJA NA SEKUNDY, SONIK POMÓGŁ RYWALOWI
22.04.2014 Rafał Sonik może mówić o pechu. Po tym jak wygrał rywalizację pierwszego dnia Sealine Cross-Country Rally otrzymał karę pięciu minut za zgubienie karty drogowej, którą na trasie zwiał mu wiatr. Teraz przed Polakiem piekielnie trudne zadanie odrobienia strat do prowadzącego w rajdzie Mohameda Abu-Issy, któremu dziś oddał swoje zapasowe gogle…
– Ścigam się już 15 lat i pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło. Byłem już w życiu w tęgich błotach, piaskach, śniegach i chyba nie ma warunków i rodzaju podłoża, po którym nie jeździłem. W poniedziałek, zupełnie niewyobrażalnym przypadkiem wiatr porwał moją kartę drogową. Dostałem za to pięć minut kary, co nie wydaje się być tragedią w perspektywie długodystansowego rajdu. Niestety tutaj nie łatwo „urwać się” rywalom. Dziś obaj z Mohamedem próbowaliśmy sobie uciekać, ale ostatecznie znów równocześnie wjechaliśmy na metę – mówił Sonik.
Rajd w Katarze ma swoją specyfikę i dlatego istnieje spore niebezpieczeństwo, że ostateczna kolejność została już ustalona. – Zawodnik, który jedzie pierwszy quadem, musi jechać wolniej aby nie popełnić błędu nawigacyjnego. Tym samym etap wygrywa nie ten, który pierwszy wyjeżdża na trasę, ale ten, kto jest drugi lub trzeci. On po prostu szybko dogania poprzednika nadrabiając te dwie minuty dzielący ich na starcie. Tak samo było w Egipcie w 2012 roku. Model idealny przemawiał na moją korzyść, bo na zmianę odrabiając do siebie dwie minuty, w piątek to ja zbudowałbym przewagę. Niestety kara wszystko przewróciła do góry nogami. Będę mimo to walczyć o każdą sekundę. Jutro zamierzam wyrwać tyle, ile tylko będzie się dało – zapowiedział kapitan Poland National Team.
Na trasie wtorkowych zmagań Sonik miał szanse wyjść na znaczące prowadzenie. Na 170 km przed metą Mohamed Abu-Issa stracił gogle, na które nakapało paliwo. Jazda bez nich znacznie by go spowolniła, ale na szczęście mógł liczyć na… rywala z Polski. – Oddałem mu swoje zapasowe gogle. Nie wiem, czy dobrze zrobiłem, ale w słuszności decyzji utwierdził mnie potem Krzysztof Hołowczyc. Po etapie Mohamed przyszedł do mnie i podziękował. Mam przynajmniej tę satysfakcję, że zachowałem się sportowo i zgodnie z zasadami fair play.
Obrońca i lider tegorocznej edycji Pucharu Świata dojechał do mety na dwóch kapciach. Jeden dzień jazdy po kamienistej pustyni niemal całkowicie porwał kewlarowe opony, które na szczęście wypełnione były musami. Zgodnie z zapowiedziami ogromnym wyzwaniem jest również nawigacja. – Tutaj nie gubi się tylko Nasser Al-Attiyah, który zna chyba każdy centymetr tej pustyni. Mimo to szanse na to, że odrobię straty, bo Abu-Issa zgubi drogę są minimalne – zakończył Sonik.
SEALINE CROSS COUNTRY RALLY: KATARCZYK UCIEKA SONIKOWI
23.04.2014 Rafał Sonik nie krył frustracji po zakończeniu trzeciego etapu Rajdu Kataru. W pierwszej części odcinka specjalnego udawało mu się zbudować niewielką przewagę nad Mohamedem Abu-Issą, ale dwa błędy nawigacyjne kosztowały go pół godziny straty do Katarczyka, który umocnił się na pozycji lidera zmagań.
- Miałem początkowo kilka minut przewagi, bo Mohamed musiał naprawiać oponę na tankowaniu. Niestety, katarska pustynia potrafi być niezwykle złośliwa i dziś przekonałem się o tym nie tylko ja, ale i kilku innych klasowych zawodników, którzy błądzili w poszukiwaniu właściwej trasy – powiedział podenerwowany quadowiec.
Lider Pucharu Świata dwukrotnie zgubił się na trasie środowego etapu, tracąc przez to pół godziny do Mohameda Abu-Issy, który na swoim terenie ponownie pojechał niemal bezbłędnie. Tym samym przewaga Katarczyka nad Polakiem, na dwa dni przed końcem zmagań wynosi już 35 minut i 21 sekund.
Mimo dużej straty do lidera „SuperSonik” nie załamuje rąk. – Zawsze kiedy jestem wkurzony jadę o wiele lepiej, dlatego jutro nie zamierzam odpuszczać. Wciąż od mety rajdu dzielą nas dwa długie etapy i wiele może się zdarzyć. Walczymy do końca! – zapowiedział.
Pustynia dała się tego dnia we znaki również innym kierowcom Poland National Team. Kilka razu zgubił się Martin Kaczmarski, a Krzysztof Hołowczyc musiał wycofać się z rywalizacji z powodu przegrzewającego się silnika. Pecha miał także jadący w czołówce od początku sezonu, wicelider Pucharu Świata FIA Yazeed Al-Rajhi, który urwał koło kilka kilometrów przed metą i także nie ukończył zmagań.
Na czwartek organizatorzy przewidzieli kolejne 402 km, na których Rafał Sonik starać się będzie ze wszystkich sił o odzyskanie prowadzenia. Krakowianin musi jednak liczyć nie tylko na swoje umiejętności, ale także łut szczęścia. Posiadając bezpieczną przewagę Mohamed Abu-Issa będzie starał się robić wszystko, aby uniknąć błędu.
-- dodano 24.04.2014 21:46 --
Relacja z czwartego, przedostatniego dnia rajdowego na stronie Rafała
Cytuj:
SEALINE CROSS COUNTRY RALLY: PIEKŁO KATARU, SONIK CIĄGLE WALCZY
24.04.2014 Rafał Sonik zdołał odrobić pięć minut do Mohameda Abu-Issy, wygrywając czwarty etap Rajdu Kataru. W klasyfikacji wciąż traci jednak do lidera niemal pół godziny (29 min. 14 sek.) i jak sam przyznaje, nie ma już wielkich szans na trzecie z rzędu zwycięstwo w Sealine Cross-Country Rally. W czwartek wszyscy zawodnicy zmagali się przede wszystkim z upałem, który sięgał 48 stopni Celsjusza.
- Takie temperatury notuje się zazwyczaj w trakcie Dakaru w okolicach przeklętej Fiambali. Było jak w piekle, a mnie 80 km przed metą skończył się płyn w kamelbaku. Wypiłem go niemal dwa razy więcej niż zwykle, a i tak po przyjeździe na biwak nie tylko chłodziłem lodem głowę, czy kark, ale wypiłem chyba jeszcze kolejne dwa lub trzy litry. Byliśmy wszyscy skonani – relacjonował krakowianin.
Temperatura rzeczywiście dała się we znaki wszystkim zawodnikom. Wewnątrz jednego z samochodów, załoga zarejestrowała aż 75 stopni. – Można zwariować – komentował Sonik. – Kiedy przez kilka minut jechałem na stojąco, to potem czułem jakbym siadał na rozgrzanej patelni.
Kapitan Poland National Team do czwartego etapu wystartował jako drugi quadowiec. Szybko dogonił swojego najpoważniejszego konkurenta i potem próbował go zgubić, ale niestety bezskutecznie. – Mohamed jedzie już bardzo ostrożnie, bo pierwsze zwycięstwo w tym sezonie i również pierwsze we własnym kraju jest dla niego bardzo ważne. Dba o to, by nie narażać wyniku. Dziś był cały czas za mną. Gdyby pierwszego dnia nie wywiało mi karty drogowej, rajd mógłby się ułożyć zupełnie inaczej, ale nie codziennie jest niedziela. Nie mogę mieć pretensji – mówił.
- Skupiam się do końca na rajdzie, ale różnica czasów daje mi małe szanse na zwycięstwo. Nie ukrywam jednocześnie, że trochę już myślę o nieco chłodniejszym klimacie niż ten, w którym przebywam od miesiąca – zakończył Sonik.
Ostatni etap Sealine Cross Country Rally liczyć będzie 360 km odcinka specjalnego. Start pierwszego zawodnika zaplanowano na 4:45 polskiego czasu.
-- dodano 25.04.2014 19:39 --
Cytuj:
Kończę Rajd Kataru z pewnym niedosytem. Tym razem Mohamed Abu Issa był szybszy. Zapowiada się emocjonujący sezon, żaden z nas nie odpuści, a cel mamy ten sam
Rafał Sonik drugi na mecie dzisiejszego OSu z czasem 4:55.58, co daje mu również drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Sealine Cross Country Rally. Rafał nadal pozostaje liderem Pucharu Świata!
Cyt. Z profilu Rafała na FB
-- dodano 25.04.2014 20:41 --
-- dodano 26.04.2014 21:52 --
Cytuj:
SEALINE CROSS COUNTRY RALLY: ROZSTANIE Z „PIEKŁEM”, SONIK NADAL LIDEREM
25.04.2014 Zgodnie z przewidywaniami Rafał Sonik nie zdołał na ostatnim etapie Sealine Cross Country Rally odrobić półgodzinnej straty do Mohameda Abu-Issy, który startując dwie minuty za Polakiem, dogonił go i już nie pozwolił uciec. Tym samym kapitan Poland National Team zajął drugie miejsce, ale pozostał liderem Pucharu Świata.
Dwa ostatnie lata na katarskiej pustyni niepodzielnie rządził „SuperSonik”. Tym razem niedopatrzenie na pierwszym etapie i późniejsze dwa błędy nawigacyjne sprawiły, że nie zdołał trzeci raz powtórzyć sukcesu. – Mohamed bardzo się poprawił. Mamy podobne quady i jedziemy podobny tempem, choć on ma nieco mocniejszy silnik. Wygląda na to, że czeka nas emocjonujący sezon, bo żaden z nas nie odpuści, a cel mamy ten sam – przyznał krakowianin.
- Trudno mówić o radości, kiedy wygrywało się rajd dwa lata i teraz trzeba zaakceptować drugie miejsce. Oczywiście cieszę się, że przejechałem rajd w dobrym tempie, bez nieszczęśliwych przygód, ale mały niedosyt pozostał – mówił quadowiec, mocno zmęczony pięciodniowym ściganiem.
Sonik pozostał liderem Pucharu Świata z dwupunktową przewagą nad Mohamedem Abu-Issą. Kolejną areną pojedynku tych dwóch quadowców będzie Egipt. Polski mistrz nie myśli jednak na razie o majowym Rajdzie Faraonów. – Na razie muszę odpocząć. Za nami pięć dni jazdy w piekielnych upałach i jestem wyczerpany. Na dwa tygodnie odstawiam quad do garażu. Muszę odpocząć od jazdy, złapać oddech, nabrać świeżości. Na początek Tatry, spotkanie Przyjaciół Kasprowego Wierchu i msza na naszej Świętej Górze w dzień kanonizacji Jana Pawła II. Już nie mogę doczekać się tego chłodnego powiewu nad wierchami – powiedział rozmarzony rajdowiec.
Na podium Rajd Kataru ukończył również Marek Dąbrowski i Jacek Czachor, którzy zajęli trzecie miejsce w stawce samochodów. Tuż za nimi uplasował się Adam Małysz z Rafałem Martonem. Rajdu niestety nie ukończył Martin Kaczmarski, który urwał koło 150 km przed metą. Krzysztof Hołowczyc, traktujący start jako trening musiał zjechać z trasy trzeciego etapu z powodu awarii systemu chłodzenia. Po otrzymaniu 100 godzin kary nie liczył się już w walce o zwycięstwo.
Rajd Faraonów, który we wrześniu ubiegłego roku odwołano z powodu niestabilnej sytuacji w Egipcie ma rozpocząć się 18 maja. Zawodnicy mają więc tylko trzy tygodnie odpoczynku, po czym znów powrócą na piaski – tym razem Sahary.
RAJD FARAONÓW: PODWÓJNE SZCZĘŚCIE, RAFAŁ SONIK BRYLUJE NA PROLOGU
19.05.2014 W poniedziałkowe popołudnie, po dwóch latach przerwy, specjaliści od rajdów cross-country ponownie wyruszyli na egipską część Sahary. Rajd Faraonów otworzył prolog w miejscowości Al-Dżuna. Na jego trasie fantastycznie spisał się Rafał Sonik, który nie tylko zdecydowanie wygrał rywalizację quadowców, ale okazał się o 0,1 sekundy szybszy od najlepszego motocyklisty Nicolasa Cardony z Wenezueli.
Prolog Rajdu Egiptu został wyznaczony na dwukilometrowej, krętej trasie nieopodal wybrzeża Morza Czerwonego. Rafał Sonik pokonał ten dystans z czasem 2 min 16 sek. okazując się nie tylko 38 sekund szybszym od kolejnego quadowca, ale również lepszym od wszystkich motocyklistów. – To bardzo miły początek rajdu, bo choć moja przewaga nad wenezuelskim zawodnikiem Cardoną nie była znacząca, to daje dość dużą satysfakcję. Najważniejsze jednak jest to, że jako zwycięzca mogłem pierwszy wybrać sobie pozycję startową do jutrzejszego, pierwszego etapu zmagań – powiedział quadowiec.
- To było w zasadzie drugie przyjemne zdarzenie w Egipcie, bo pierwszym był odnaleziony bagaż. Mieliśmy ogromne szczęście, bo ja na lotnisku zupełnie przez przypadek odebrałem zamiast swojej, walizkę mojego fizjoterapeuty, który leciał sześć godzin wcześniej. Moja torba też znalazła się bardzo szybko. W jednej leciał kask i zbroja, a w drugiej kurtka, spodnie oraz pozostała część ubioru. Gdyby którakolwiek z nich nie dotarła na czas, bylibyśmy ugotowani – śmiał się Sonik.
We wtorek rywalizacja zaczyna się na dobre etapem, którego metę zlokalizowano w Luksorze. – W Al-Dżunie bardzo wieje, więc podejrzewam, że i na pustyni nie będzie jutro łatwych warunków. Mam nadzieję, że tym razem nie dopadnie nas „klątwa Faraonów” – dodał z uśmiechem krakowianin.
W prologu, niemal równie dobrze jak Rafał Sonik poradzili sobie Marek Dąbrowski i Jacek Czachor. Polski duet z Toyoty uzyskał trzeci czas przejazdu, tracąc do najszybszego Nassera Al-Attiyah zaledwie sześć sekund.
RAJD FARAONÓW: THRILLER NAWIGACYJNY, SONIK BYŁ PRZERAŻONY
21.05.2014 Środa na Rajdzie Faraonów była prawdziwym testem wytrzymałości. Pierwszy z motocyklistów wyjechał na trasę dopiero o godzinie 11:00, co oznacza że większość trasy zawodnicy pokonywali w największym upale. Podczas gdy słupek rtęci wędrował ponownie w okolice 48 stopnia, Rafał Sonik zdeklasował swoją konkurencję, przyjeżdżając na metę z trzecim czasem… w klasyfikacji z motocyklistami. Dokonał tego pomimo awarii urządzeń nawigacyjnych.
- To był bardzo poważny etap rajdowy: 363 km oesu, a razem z dojazdówkami pokonaliśmy 600 km. Żeby w dobrym tempie uporać się z taką trasą, trzeba być bardzo doświadczonym. Zwłaszcza, że dziś było kilka odcinków, które mogły być usypiające, a krótko po nich trzeba było pokonywać fragmenty wymagające maksymalnej koncentracji. Długo, bo około 20 km jechaliśmy po ukształtowanych przez wiatr i wodę głazach. Było naprawdę ciężko, zmęczenie dawało się we znaki – opowiadał na mecie Rafał Sonik, oblewając sobie głowę wodą i chłodząc kark workiem z lodem.
To jednak nie głazy, czy temperatura okazały się największym problemem lidera Pucharu Świata na drugim etapie Rajdów Faraonów. – Po około 100 km odcinka specjalnego straciłem niemal wszystkie urządzenia nawigacyjne: GPS, Sentinel i Speedocup. Został mi tylko metromierz i roadbook. Chyba po raz pierwszy jadąc przez pustynię byłem tak przerażony i zdenerwowany. Wokół nie było żadnych punktów odniesienia, a z nieba lał się żar. Nie wiedziałem gdzie jestem, ani dokąd jadę. Niczego ani nikogo nie było widać.
Po raz kolejny zaprocentowało doświadczenie wyniesione z wielu lat startów. Sonik ponad 100 km pokonał kierując się w zasadzie tylko swoim instynktem. – Pustynia miała fragmenty skaliste i piaszczyste. Na tych drugich widać było ślady, więc wyjeżdżałem na wzniesienie, znajdowałem choćby skrawek śladu i jechałem za nimi. Po jakimś czasie go gubiłem, znów wyjeżdżałem na wzniesienie i tak w kółko.
Problemu zepsutej nawigacji niestety nie udało się rozwiązać na tankowaniu, usytuowanym na 230. kilometrze trasy. Z pomocą Sonikowi przyszedł wenezuelski motocyklista Rafael Eraso. – Powiedziałem mu, że jak poczeka na mnie na prostych, gdzie będzie szybszy, to ja go poprowadzę przez kręte i trudne technicznie odcinki, na których z kolei ja radzę sobie lepiej. Nie wiem jakby to było bez wzajemnej pomocy. Prawdopodobnie i ja i on mielibyśmy kłopoty – zakończył Sonik.
Mimo tych przygód Sonik zdeklasował swoich konkurentów. Drugiego na mecie quadowca Stefano Dalla Valle wyprzedził o godzinę i 50 minut, a w łącznej klasyfikacji z motocyklami uzyskał doskonały, trzeci wynik. – Motocykliści są zdziwieni, bo jeszcze nigdy quadowiec nie jechał tak wysoko i tak blisko nich. Zobaczymy jak to się dalej potoczy. Na pewno nie będę się tym napędzał. Pojadę bardzo ostrożnie – komentował „SuperSonik”.
Doskonały czas uzyskali również Marek Dąbrowski i Jacek Czachor, którzy do mety dotarli na czwartym miejscu za żelazną trójką Al-Attiyah, Wasiliew i Al-Rajhi. Po trudach rywalizacji przyszedł czas na odpoczynek w oazie Dakhla w otoczeniu… żołnierzy, policji i tajniaków. – Wszędzie widać uzbrojonych ludzi, a biwak jest mocno chroniony. Miejscowi twierdzą, że region jest bezpieczny, a ta obstawa to tylko na wszelki wypadek – śmiał się Rafał Sonik.
RAJD FARAONÓW: PODWÓJNE PODIUM I KORONA RAJDÓW DLA RAFAŁA SONIKA
24.05.2014 Rafał Sonik zakończył Rajd Faraonów potrójnym sukcesem. W stawce quadów zdeklasował konkurentów, w cuglach wygrywając konkurencję i umacniając się w fotelu lidera Pucharu Świata FIM. Jednocześnie stał się pierwszym quadowcem, który zdołał stanąć na podium w łącznej klasyfikacji motocyklowej. Co więcej krakowianin sięgnął po koronę rajdów FIM, wygrywając we wszystkich lokalizacjach, gdzie w przeciągu ostatnich pięciu lat odbywały się przystanki cyklu.
Ostatni, etap Rajdu Faraonów prowadził ponownie przez malownicze tereny piaszczystych wydm, doprowadzając rajdowców wprost na metę pod piramidami w Gizie. Rafał Sonik tym razem w rywalizacji z motocyklistami zajął piąte miejsce, ale to wystarczyło, by o dziesięć minut wyprzedzić Stafano Chiuso w klasyfikacji generalnej. Tym samym „SuperSonik” stał się pierwszym w historii quadowcem, który stanął na podium klasyfikacji łącznej.
W Egipcie zabrakło co prawda motocyklowych gwiazd, bo z udziału zrezygnowali tacy zawodnicy jak Marc Coma, Paulo Goncalvez, czy Jordi Villadoms. Gdyby jednak każdy z nich przyjechał do Egiptu, z pewnością zdziwiłby się nie tylko poziomem rywalizacji, ale również trudnością trasy. Tak wymagających odcinków specjalnych już dawno nie było w cyklu Pucharu Świata. Próby nie wytrzymywali kierowcy oraz ich maszyny, które „sypały się” niczym saharyjski piasek.
W klasie quadów Sonik był na każdym etapie bezkonkurencyjny i dodał kolejne 20 punktów do swojego konta w klasyfikacji Pucharu Świata. Co więcej, Rajd Faraonów był ostatnim brakującym rajdem do kolekcji jego „skalpów”. Krakowianin przynajmniej raz wygrał zmagania we wszystkich miejscach, w których w ostatnich pięciu latach FIM organizował zmagania czterokołowców w ramach Pucharu Świata.
- Ten rajd był piękny i widowiskowy, ale też trudny oraz bezwzględny. Wejście na wspólne podium z motocyklistami było dla mnie bardzo znaczące i zapamiętam tę chwilę do końca życia. Ze zdobycia korony rajdów nawet nie zdawałem sobie sprawy. Dopiero mój zespół przekazał mi tę informację, która była taką wisienką na torcie i ukoronowaniem fantastycznych pięciu dni na Saharze – podsumował Rafał Sonik.
09.06.2014 Skończyły się problemy techniczne z quadem, ale to nie oznacza, że drugi etap rywalizacji w Rajdzie Sardynii Rafał Sonik ukończył bez przygód. Ze względu na formalne nieporozumienie, kapitan Poland National Team wyjechał na trasę jako ostatni zawodnik. Musiał w kurzu i na rozjeżdżonym już mocno podłożu nadrabiać straty, wyprzedzając rywali. Dzięki agresywnej postawie „SuperSonik” znów był najszybszy.
- Chyba po raz pierwszy w życiu ruszałem na trasę jako ostatni zawodnik. Oznaczało to największy kurz, wybite dziury i wyrzucone na drogę kamienie. Jednocześnie, żeby myśleć o dobrym wyniku musiałem wyprzedzać, co na Sardynii obok wymagającej nawigacji i stromych skalistych zjazdów oraz podjazdów, stanowi największe wyzwanie. Nie mamy żadnych urządzeń sygnalizacyjnych, jak Sentinel w samochodach, więc musiałem drzeć się na wolniejszych rywali, żeby ustępowali mi miejsca. Byłem wściekły, ale te emocje pomogły mi przesunąć się z 10. na 6. pozycję do pierwszego tankowania – relacjonował Sonik.
Jazda w kurzu rywali nie była jedynym problemem krakowianina. Podążając za innymi zawodnikami i czekając na moment do wyprzedzenia, musiał zdać się na ich umiejętności nawigacyjne. W tumanach pyłu śledzenie roadbooka staje się niemal niemożliwe i trzeba wierzyć w umiejętności konkurenta. Na tych Sonik zawiódł się trzykrotnie, tracąc kolejne cenne minuty. – W drugiej części trasy jeszcze bardziej dokręciłem śrubę. Wyprzedziłem kolejną trójkę quadowców, którzy na szczęście zachowali się bardzo ładnie i puścili mnie, widząc że jestem zdecydowanie szybszy.
Niestety po niedzielnej wymianie niesprawnego, przegrzanego silnika „SuperSonik” otrzymał za to działanie regulaminową karę 15 minut. Dodatkowo nieporozumienie przy formalnościach sprawiło, że organizator dorzucił jeszcze 14 minut i teraz krakowianin traci do prowadzącego Abu-Issy już 52 minuty. – Tutaj może zdarzyć się wszystko. To są rajdy terenowe. Będę więc walczyć do końca. Wiem, że odrobienie tych strat jest jeszcze możliwe – dodał lider Pucharu Świata, zapowiadając ostrą walkę na kolejnym, maratońskim etapie. We wtorkowy wieczór wszyscy zawodnicy oddadzą swoje pojazdy do parku maszyn i ekipy techniczne nie będą miały prawa do żadnych napraw.
Drugi z Polaków jadący w Rajdzie Sardynii – Jakub Piątek, w bardzo mocno obsadzonej stawce motocyklistów uplasował się na 19. Miejscu. W klasyfikacji generalnej jest o „oczko” niżej.
RAJD SARDYNII: MANEWR TAKTYCZNY, SONIK WRACA DO GRY
10.06.2014 Tuż przed półmetkiem Rajdu Sardynii Rafał Sonik tracił do przewodzącego stawce Mohameda Abu-Issy niemal godzinę i wydawało się, że strata jest już nie do odrobienia. Katarczyk popełnił jednak błąd i wypadł z rywalizacji. Co więcej sędziowie mają ponownie rozpatrzyć karę, jaką nałożyli na Polaka. We wtorek krakowianin był bezkonkurencyjny, wygrywając pierwszą część maratonu z przewagą niemal 20 minut nad Sebastienem Souday.
Rafał Sonik trochę pomógł losowi, stosując na starcie trzeciego etapu zagranie taktyczne. – Powiedziałem Mohamedowi na starcie, że nie mam nic do stracenia i będę dzisiaj cisnąć. Tak też zrobiłem, ale na pierwszym oesie on jechał jeszcze szybciej i zbudował sobie siedmiominutową przewagę. Po serwisie powtórzyłem swoje stwierdzenie, a on wystrzelił jak z procy. Zapomniał prawdopodobnie, że dziś mamy etap maratoński i przede wszystkim trzeba szanować sprzęt – mówił quadowiec.
Z relacji zespołu Katarczyka wynika, że dotychczasowy lider rajdu zderzył się z błądzącym motocyklistą. Nie wiadomo, czy zawodnik zdecyduje się na start kolejnego dnia z potężną karą wynoszącą prawdopodobnie kilkadziesiąt godzin, czy całkiem zrezygnuje z rywalizacji. Nie ma też na razie informacji odnośnie jego stanu zdrowia.
Noc z wtorku na środę rajdowcy spędzają w San Leonardo. Motocykle i quady zostały zgodnie z zasadami etapu maratońskiego zamknięte w parku maszyn. Warunki, które panują na biwaku są dość spartańskie. – Mamy zawilgłe namioty, w których nie ma materaców ani śpiworów. Chodzą po nas różne dziwne robaki. Podejrzewam, że warunki są zbliżone do tych na Dakarze sprzed 25 lat. Dodatkowo część zawodników złapały w górach potężne ulewy. Ja im uciekłem, ale Ci wolniejsi przyjechali przemoczeni i umorusani od stóp do głów. Ja i quad jesteśmy na szczęście w dobrej formie i jutro ruszamy przez całą Sardynię na północny wschód z powrotem do San Teodoro – relacjonował lider Pucharu Świata.
- Jak widać po wynikach cały czas jesteśmy w grze. Pamiętam jednak słowa Krzysztofa Hołowczyca, który mówił, że tata karał go nie za to, że grał, ale za to, że się odgrywał. Muszę więc dalej trzymać mocne tempo, ale nie przesadzać, bo wtedy mogę sobie zrobić krzywdę. Jestem jeszcze w stanie zrobić tu dobry wynik – dodał z uśmiechem Sonik, zapowiadając dalszą walkę o zwycięstwo na pozostałych do mety 550 kilometrach.
RAJD BRAZYLII: STEMPEL PRZYBITY, RAFAŁ SONIK ZDOBYŁ PUCHAR ŚWIATA
30.08.2014 Rafał Sonik wygrał ostatni etap rajdu Dos Sertoes i tym samym postawił kropkę nad „i”, po raz trzeci zdobywając Puchar Świata FIM. W klasyfikacji brazylijskich zmagań kapitan Poland National Team zajął drugie miejsce, ustępując tylko miejscowemu „wyjadaczowi” Robertowi Nahasowi.
Ostatni odcinek Dos Sertoes należał do polskiego quadowca, który drugiego na mecie Roberta Nahasa wyprzedził o niemal pięć minut. Zbudowanie takiej przewagi na zaledwie 125-kilometrowym oesie było pokazem siły i przypieczętowaniem wyniku, jaki w tym sezonie osiągnął krakowianin.
- Takiego etapu jak dziś życzyłby sobie każdy kierowca. Wszystko działało perfekcyjnie, temperatura silnika wreszcie utrzymywała się w normie, a wibracja kół zniknęła. Miałem ogromną przyjemność z jazdy i odczuwam pełną satysfakcję z pierwszego miejsca na ostatnim etapie – mówił szeroko uśmiechnięty „SuperSonik”.
- Cieszę się również z drugiego miejsca w klasyfikacji rajdu. Walczyłem o pierwsze, ale niestety błąd popełniony na pierwszym etapie i strata czasowa były już nie do odrobienia – dodał. Największą satysfakcję dał jednak Sonikowi zwycięstwo w klasyfikacji generalnej całego sezonu. – Dos Sertoes jest dla mnie szczęśliwym rajdem. Już po raz trzeci w swojej karierze mogę świętować tu zdobycie Pucharu Świata FIM. To ogromna radość i potwierdzenie, że doświadczenie procentuje, a moja taktyka mocnej, ale rozważnej jazdy przynosi doskonałe efekty.
Po powrocie z Brazylii Rafał Sonik nie będzie mieć wiele czasu na odpoczynek, bo już miesiąc później zaczyna się, zamykający sezon Pucharu Świata Rajd Maroka. Quadowiec, podobnie jak przed rokiem, będzie mógł pojechać bez presji z nastawieniem na testowanie Yamahy, bo po kolejnym trofeum w kolekcji najważniejszym celem będzie zwycięstwo w Rajdzie Dakar 2015.
Wyniki 7. etapu: 1. Rafał Sonik (POL) 1:48.25 2. Robert Nahas (BRA) +4.51 3. Nei Costa (BRA) +6.16 4. Diogo Zonato (BRA) +7.32 5. Tom Rosa (BRA) +10.44 Klasyfikacja końcowa rajdu: 1. Robert Nahas (BRA) 20:38.09 2. Rafał Sonik (POL) +22.54 3. Tom Rosa (BRA) +2:05.08
RAJD MAROKA: POPIS SONIKA W OSTATNIM AKCIE WIELKIEGO FINAŁU SEZONU
09.10.2014 Sześć etapów i sześć zwycięstw Rafała Sonika w OiLibya Rally to najlepsze zakończenie sezonu cross-country, jakie mógł sobie wyobrazić krakowski quadowiec. Zdobywca Pucharu Świata za 2014 rok całkowicie zdominował rywalizację, a na ostatnim etapie zmagań, po raz kolejny zajął wysokie, 15. miejsce w klasyfikacji łącznej z motocyklistami.
Rajd Maroka to czwarta runda Pucharu Świata FIM, którą w tym sezonie wygrał Rafał Sonik. Tylko w Katarze oraz Brazylii zszedł o jeden stopień podium niżej. Co ciekawe, krakowianin tylko raz w tym roku zakończył pojedynczy rajdowy etap poza podium (7. miejsce na 2. etapie Rajdu Brazylii). Wygrał 22 z 33 odcinków specjalnych. Również na „ostatniej prostej” OiLibya Rally nie miał sobie równych, wygrywając rywalizację quadów i meldując się na mecie jako 15. zawodnik wśród motocyklistów.
- To był fantastyczny rajd i jestem z niego bardzo zadowolony. Popełniam coraz mniej błędów i mam coraz więcej radości z jazdy. Co więcej pukam do pierwszej „piętnastki”, a może nawet „dziesiątki” motocyklowej. Dla quada to jest granica, o której przekroczeniu nigdy nawet nie marzyłem, a tutaj okazuje się, że jest to możliwe. Oczywiście nigdy nie wygram z najlepszymi, ale rywalizacja z nimi na dobrym poziomie daje mi wielką frajdę – komentował na mecie w Marrakeszu.
W OiLibya Rally kapitan Poland National Team spełnił wszystkie przedstartowe założenia. Przede wszystkim swój test bez zarzutu zdał silnik, do którego Sonik po raz pierwszy zdecydował się wprowadzić modyfikacje. Drugą, równie istotną sprawą miało być szlifowanie nawigacji, poprzez zmianę w sposobie przygotowywania roadbooka. – Wcześniej popełniałem błędy, które kosztowały mnie nawet kilkanaście minut. W tym roku nie popełniłem błędu, przez który straciłbym więcej niż 10 minut. Większość to sekundowe błędy, które natychmiast koryguję. Myślę, że idę w dobrym kierunku i przyszłym roku zrobię kolejny krok w kierunku perfekcji – cieszył się krakowianin.
Zapytany o kluczowy moment sezonu, „SuperSonik” nie miał żadnych wątpliwości. – Przełomowy był rajd Sardynii, kiedy w wydawałoby się beznadziejnej sytuacji odwróciłem losy tych zawodów i miałem już tyle punktów, że tylko głupie błędy mogły odebrać mi trofeum. Gdybym wtedy nie wygrał, prawdopodobnie walczyłbym o końcowe zwycięstwo do ostatniego kilometra.
Trzykrotny zdobywca Pucharu Świata FIM cross-country, który w Maroku potwierdził klasę i dominację w stawce, nie zapomniał również o pochwałach dla swojego zespołu. – Mój team był fantastyczny! Zawsze miałem świetnie przygotowany sprzęt i mogę śmiało powiedzieć, że wszyscy pracowaliśmy jak profesjonaliści. To bardzo cieszy!
W czwartek wieczorem w Marrakeszu odbędzie się ceremonia, podczas której Rafał Sonik odbierze nagrodę za zwycięstwo w Rajdzie Maroka, zwycięstwo w klasyfikacji weteranów oraz medal FIM dla zdobywcy Pucharu Świata 2014. Po powrocie do Polski, kolejnym celem będzie Rajd Dakar, ale quadowiec na razie nie chce o nim myśleć. – Dzisiaj cieszę się z Pucharu Świata i będę cieszyć się jeszcze tydzień, albo dwa. Potem zacznę przygotowania – zakończył z uśmiechem.
Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość
Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum Nie możesz edytować swoich postów na tym forum Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum Nie możesz dodawać załączników na tym forum