Jeżeli obudowa ściśle przylega do telefonu i ma wypełnienie gumowe, a taką mam, to z parowaniem nie ma żadnego problemu. Ładowanie jest na dole telefonu, chyba że jest na górze, zatem woda się tą drogą nie dostaje. U mnie telefon jest na kablu bez przerwy. Jeżeli mimo wszystko przedostanie się tam kilka kropli wody, to nic złego się nie stanie. Refleksy świetlne również mi nie przeszkadzają, chyba że się jedzie pod słońce, ale na to nie ma chyba rozwiązania. Szyba z obudowy w moim przypadku przylega do ekranu.
Nawigacji w telefonie używam wyłącznie do wyświetlania przygotowanego wcześniej track'a. Nie potrzebuję do tego transmisji danych, a wyłącznie sygnał GPS. Używam do tego poprzedniego telefonu, do którego nie wkładam nawet karty SIM. Kłopot pojawia się wyłącznie wówczas, kiedy jest źle zrobiona trasa. Tutaj nawigacja z mapą będzie oczywiście lepsza. Z drugiej strony jadę wtedy drogą prowadzącą w pożądanym kierunku i kombinuję jak się zbliżyć do śladu.

Przede wszystkim jednak takie rozwiązanie wykorzystuję do jazdy amatorskiej. U mnie się sprawdza i jest bardzo tanie. Jeździłem tak przez kilkaset kilometrów w ciągłym deszczu, jak również w upale. Raz się zdarzyło, że padło ładowanie z powodu zaśniedziałej końcówki kabla. Dwa razy natomiast telefon się przegrzał i przeszedł w tryb schładzania, więc odpocząłem razem z nim.

Samą obudowę należy jednak wzmocnić, bo mocowanie rowerowe na quadzie nie zda egzaminu i prędzej czy później się urwie. A szoda by było, jeżeli ktoś właśnie sobie kupił nowy aparat.

Jeżdżę tak już od kilku lat i jestem zadowolony z tego całkowicie.

Dla mnie to taki półśrodek.
Oczywiście rozwiązanie bardzo dobre i tanie. Grunt, że działa i jesteś zadowolony

Wadą największą Garmina jest jego cena. Nowe urządzenie wraz z uchwytem Ram to koszt ponad 2 tyś zł.
Co prawda są to urządzenia wieczne i niezniszczalne (o ile ktoś nim nie rzuca) ale ich cena i "monopol" na rynku sprawia, że są mało atrakcyjne. No i ciężkie i toporne przy okazji ale na quadzie akurat mi to nie przeszkadza.