Wiatm wszystkich, ostatnio wjechałem w kałużę i okazała się zbyt głeboka po wyciągnieciu gada odpalił i wszystko wyglądało ok,jednak nazajutrz przez mały (przydatny) wizjerek zobaczyłem śladową ilość wody w przekładni.Po zlaniu olej wyglądał jak nowy ale na dnie butelki była odrobina wody.Rozpocząłem płukanko i po pierwszym zlaniu nowego oleju wyleciało mleko! po drugim już było lepiej ale jeszcze z dwa razy na pewno będę płukał. Po wodnych przygodach nie ufajcie do końca wizjerkom tylko zlejcie olej i sprawdżcie.Olej w silniku wygląda ok i zastanawiam się czy mogłem załapać wodę tylko do przekładni ?filtr powietrza suchy .Co o tym myślicie?
Pozdrawiam

dzięki za pomoc ... i powodzenia

Jesli az tak zrobilo się po wjechaniu w kaluze to dziwne. Mnie zrobilo się tak po przejechaniu quadem przez rzeke lacznie z zatopieniem wydechu,wiec już totalnie na maxa. Po zwyklym jezdzeniu po rzeczkach wszystko jest ok. Wymienilam olej i jest dobrze. Olej w silniku też bez wody. LS-y maja taka tendencje do "nieszczelnosci" , ale bez przesady.. A ta kaluza to gleboka byla ?

Napisałem kałuża ,ale było głeboko, nie tak jak w Twoim przypadku(obejrzałem zdjęcia ) ale głeboko. Wymieniłem oleje , poczyściłem wszystko i przesmarowałem i na razie jest ok. A sytuacja ze skaczącymi obrotami? U mnie na razie ok ale śledzę temat i fajnie byłoby , gdyby ktoś go rozwiązał.
Pozdrawiam.