Podróżować można różnie. Można zdzierać obcasy własnych butów łykając kurz obcych dróg, można rodzinnie oddawać się przyjemności zwiedzania odległych miejsc z wygodnego siedzenia autokaru. Każdy ma swój sposób który mu najbardziej odpowiada, dla mnie turystyka uprawiana z pozycji siedzenia quada jest zdecydowania tym co lubię najbardziej. Quad przeprawowy jest stworzony dla turystów - wygodny, duży zasięg, ładowność dzięki której możemy zabrać bagaż pozwalający przeżyć z dala od domu. Quad jest synonimem konia - siadasz i wyruszasz w poszukiwaniu piękna w otaczającego nas świata.
Quadem dotrzesz tam gdzie nie da się niczym innym dojechać a na pieszo nikomu by się nie chciało. Najpiękniejsze jest to, że nie zawsze celem podróży są jakieś monumentalne miejsca, czasem może to być staruszka na progu walącej się chatki czy gospodarz prowadzący zaprzężone woły do stajni... turystyka uczy nas dostrzegać piękno w rzeczach prostych i prozaicznych. Czasami do pełni szczęścia wystarczy kubek gorącej kawy wypity gdzieś na połoninie i polna droga prowadząca gdzieś dalej w świat... droga będąca obietnicą nadchodzącej przygody, nigdy nie wiadomo co nas spotka za kolejną górą. To jest w tym wszystkim najpiękniejsze... Jeżeli takie myślenie nie jest Ci obce sama jazda jest tylko dopełnieniem przyjemności...
A przyjemność wyprawy zaczyna się już od etapu planowania. Szukasz informacji o kraju do którego planujesz się udać, przygotowujesz quada, zbierasz mapy, pytasz ludzi, kupujesz różne gadżety które ułatwiają bezpieczny pobyt i przeżycie z dala od domu. To wszystko jest tak samo fascynujące jak sama wyprawa. Swoją wyprawę sam tworzysz - to jest najprzyjemniejsze- jesteś odkrywcą i Ty decydujesz co odkryć.
Moja fascynacja Rumunią sięga roku 2001 kiedy przypadkiem wyszperałem artykuł opisujący motocyklową przygodę z Enduromanią. Tak mnie zainteresowały opisy przygód w "zapomnianym przez Boga dzikim" kraju pośrodku Europy, że od tego czasu byłem pewien - tam pojadę. Dziś mija prawie dekada od tej chwili i w Rumunii byłem już nie raz, mimo tego właściwie za każdym razem odkrywam ją na nowo i każdy wyjazd mnie zaskakuje. Moim celem podrózy w Karpaty już nie jest możliwość legalnego wyjeżdżenia się w terenie dlatego, że u nas nie wolno, moja świadomość pobytu w tym pięknym kraju, którego 3/4 powierzchni pokrywają góry wzrasta z wyjazdu na wyjazd i już wiem, że trzeba lat by ten kraj poznać. Bo czy ktoś na przykład widział kiedyś Wilka poza ZOO? W Rumunii żyje największa populacja Wilków i Niedźwiedzi w Europie. Miejscowi traktują te zwierzęta jako nieodłączną część kultury, jako bestię która w zimę gdy nie ma zwierzyny żywi się wiatrem. Rumuńscy górale modlą się w cerkwiach by wilk pozostał wilkiem, by nie zaczął chodzić na dwóch łapach... By to zrozumieć trzeba poczuć klimat krainy za siedmioma górami i siedmioma rzekami, tu i nigdzie indziej na świecie jesteśmy w baśni - Siedmiogrodzie gdzie rzeczywistość splata się z wierzeniami prostego ludu. To właśnie ta kraina przyciąga jak magnes renegatów sypiających w trumnach ciągnących tu z całego świata, nie wiedzą Oni z jak wielką igrają tajemnicą... Tu nie należy się dziwić, gdy ktoś zaproponuje do sprzedaży całego trupa a czerwone wino okaże się krwią... Mało kto wie, że krypta grobowa Drakuli wcale nie mieści się w zamku Bran, który z tą postacią nie miał nic wspólnego. Ani nawet w Poienari - prawdziwej siedzibie tego okrutnika. By do niej dotrzeć trzeba przepłynąć jezioro Snagov i dotrzeć do maleńkiego monastyru w którym w 1933 roku został otwarty grób Drakuli. Naukowcy znaleźli w nim wyłącznie kości konia, a między nimi... pierścień władcy. Legenda odżyła...
Legenda ponura, choć ciekawostką jest, że teorię o piciu krwi dorobiono znacznie później, Vlad Tepes albo Vlad Dracul czyli syn Smoka zabijał bez pardonu zarówno swych wrogów Turków jak i swoich poddanych. Z lubością nabijał ich na pal czyniąc z egzekucji ponury spektakl. Turcy błagali go o litość oferując w zamian swoje bogactwa. "Po coście tu przyszli skoroście tacy bogaci" drwił Dracul obserwując wygładzanie pali gotowych do nawlekania ciał... Podczas Inwazji Tureckiej pod koniec XIV wieku na palach skończyła kilkunastotysięczna armia zwiadowcza, główne siły Turków które zbliżyły się do tego niesamowicie krwawego ostrzeżenia uciekały w popłochu porzucając plany plądrowania bogatych ziem rumuńskich...
Obecnie Rumunia to kilkudziesięcio milionowe społeczeństwo, które darzy Polaków olbrzymią sympatią, już w XVII wieku rumuński kronikarz Miron Costin pisał swe dzieła w języku polskim, następnie dedykował je Janowi III Sobieskiemu. Dzieła te wydane drukiem stanowiły początek fascynacji rumuńskiej Polską.
Mamy wspólną historię - na Wawelu spoczywa jeden z książąt Transylwanii - Król Siedmiogrodu Stefan Batory. Tak, tak ON był Rumunem i niewiele mówił po polsku.
Ciekawostką jest to, że kuzynkę Króla Stefana Batorego - rumuńską księżniczkę Erzsebet Batory zamurowano żywcem w zamku w Czachticach za zamordowanie ponad 600 dziewic, w których to krwi zwykła się kąpać dla zachowania wiecznej urody...
Wierzenia, baśnie i bajania to nieodłączny klimat Maramureszu krainy, której nazwa brzmi jak mruczenie kota, poparte są wiedzą oraz tym co u cywilizowanych ludzi już się zatarło - instynktem. To instynkt nakazuje góralom trzymać się z dala od tarzającego się konia, panuje bowiem przekonanie, że konie biegając nocą swobodnie po górach stają się wierzchowcami diabła a czasami ociera się o nie sama Śmierć. Tarzając się rankiem oczyszczają się kalając jednocześnie ziemię po której nie wolno stąpać ludziom...
Miejscowi są szczerzy i prości, czym bardziej biedni tym lepiej się starają ugościć przybysza, regułą jest,że częstują palinką -chlubą rumuńskich destylarni z 500 letnią tradycją. Słynna jest Tuica De Zalau Palinka, która wyrabiana jest z niepowtarzalnych jedynych w swoim rodzaju omszałych śliwek z Maramureszu. Znakomite też jest miejscowe wino Jidvei oraz dla smakoszy Vampire Pinot Noir lub Cotnari, nie wyobrażam sobie by tu być i nie jeść miejscowych potraw jak ciorba de burta czy dzikiego pstrąga...
Osobnym rozdziałem Rumuńskiej kultury są Cyganie. Żyją na uboczu społeczeństwa stanowiąc niecałe 10% populacji, dosłownie na uboczu, a właściwie na skrajach wiosek. Rzadko bywa inaczej, społeczność rumuńska odseparowała się od Tigano czyli Cyganów. Każdy Cygan musi liczyć się z przykrymi konsekwencjami wchodząc do rumuńskiej wioski, jeżeli akurat padł koń, kura przestała się nieść lub coś zginęło - winny jest Cygan, i wice wersa niejeden Rumun już oglądał z bliska ostrze noża cygańskiego. Cyganie żyją w komunach wedłóg swojego własnego kodeksu zwanego Romanipen, Gadziów czyli białych raczej nie tolerują wokół siebie. To lud wędrowny i koczowniczy, budują nietrwałe chałupy z gliny i patyków, są dosłownie komuną gdzie każdy z każdym współzyje a dzieci wychowuje się wspólnie. Warunki bytowania tej społeczności czesto urągają podstawowym zasadom higieny, w chałupach stoją barłogi zbite z nieheblowanych desek wypełnione brudnymi kocami pod którymi leżą ludzie a po nich chodzą kury ze związanymi nogami. Przysmakiem jest sadło wytopione z psów, które jednocześnie jest lekarstwem na większość dolegliwości, oraz mamałyga z pestkami dyni i smażonymi zielonymi jabłkami. Cyganie to szamani, wystarczy by stary Cygan lub Cyganka chwycili cię za dłoń i patrząc w oczy wypowiedzieli w magicznym języku "koń" abyś z pełnym przekonaniem zaczął rżeć i skubać trawę... Obdarzony cygańskim zaklęciem człowiek może do końca swoich dni być przeklęty, jeżeli Cygan powie "ryba" wbrew własnej woli utorzsamisz się z rybą by w końcu utonąć w odmętach... Lekarze nazywają to schizofrenią, Cyganie się z tego śmieją...
Kultura Rumunii na wskroś przesiąknięta jest śmiercią, jednak ta funkcjonuje w mentalności ludzkiej w zupełnie inny sposób, Rumunii na tyle ją oswoili, że potrafią być z nią w lepszej komitywie niż gdzie indziej. Szanują ją ale nie boją bowiem są pewni, że to dopiero początek ich drogi. Kolorowe , malowane nagrobki na cmentarzu otoczonym domostwami - oto obraz Sapanty, chyba jedynego takiego miejsca na świecie gdzie wchodzisz do krainy zmarłych i od progu podejmujesz dialog ze zmarłymi... Dzień dobry gospodarzu, jakiż piękny Traktor, musi być Pan z niego dumny, żołnierzu służba ci nudna się stała, teraz odpoczywasz w niebie, piękna Krowa gospodyni, mleka musi starczać dla całej rodziny... Chodząc od nagrobka do nagrobka poznajesz byłych mieszkańców wioski, którzy opowiadają o swoim życiu.
Watra - to słowo znane jest w całych Karpatach, na ogień i strawę możesz liczyć w każdym miejscu w górach, to zwyczaj równie stary jak same góry. Kiedy w górach zapada zmierzch rozpalają się ogniska, są jak drogowskazy prowadzące wędrowca do domu, choć czasem zwłaszcza w czerwcowe dni świętojańskie można wędrując za ogniem trafić w miejsca do których trafić byśmy nie chcieli - to błedne ognie wiodące na manowce uważajcie na nie wędrowcy...
Piszę te słowa po to byśmy nie traktowali Rumunii jedynie jako poligonu dla naszych quadowych wyżywek, uszanujmy miejscowych, ich zwyczaje i odrębność kultury, nauczmy się kilku prostych słów choćby "mucio mess" które oznacza dziękuję, może dzięki temu nie będziemy traktowani jak ignoranci - przysłowiowi niemieccy turyści a właśnie wyjątkowo jako przybysze z kraju, który przez dziesiątki lat był dla Rumunów jedynie mglistym marzeniem.
Drum Bun
Krzysiek Wronowski