Polskie Stowarzyszenie Czterokołowców - ATV Polska - Forum - Zobacz temat - Cieniowe strachy, pożądanie i nasionowe przygody
Reklama1
Zobacz posty bez odpowiedzi | Zobacz aktywne tematy Obecny czas: 01.11.2024 01:59

Regulamin forum


REGULAMIN DZIAŁU "MOJE QUADOWE PODRÓŻE"

1. Ten dział służy do zamieszczania informacji i relacji z planowanych i organizowanych przez użytkowników forum ATV Polska wypraw, spotkań, zlotów.
2. Dział ma charakter niekomercyjny. Wszelkie komercyjne ogłoszenia, jeśli nie zostaną uzgodnione z Administratorem Forum, będą natychmiast usuwane.
3. Zamieszczane w dziale relacje, zdjęcia oraz filmy video muszą być wyrazem świadomego quadingu i spełniać wymogi zawarte w "Kodeksie quadowca ATV Polska". Wszelkie materiały niespełniające tego warunku będą natychmiast usuwane. Przeczytaj niniejszy Kodeks zanim umieścić swoja relację.

Kodeks quadowca ATV Polska

Niniejszy Kodeks ma na celu uświadomienie tego, co przystoi, a co nie prawdziwemu miłośnikowi quadów. Nie przestrzegając go, nie tylko łamiesz prawo, lecz także przyczyniasz się do kształtowania złego wizerunku naszej społeczności.

1. Nie jeździmy po parkach i rezerwatach w sposób celowy.
2. Zawsze zwalniamy przy pieszych pozdrawiając ich machnięciem ręki, zwłaszcza machamy małym dzieciom.
3. W sytuacji patowej pytamy o drogę, aby rozładować atmosferę, chyba, że może to być dla nas lub dla innych niebezpieczne.
4. Nie dewastujemy pól i terenów prywatnych.
5. Pamiętajmy, że wjazd do Lasów Państwowych, parków i rezerwatów jest nielegalny.
6. Używamy cichych układów wydechowych.
7. Nie śmiecimy, wszelkie odpadki wracają z nami.
8. Powiadamiamy władze, o nieprawidłowościach np.: odpady toksyczne, dzikie wysypiska, kłusownictwo etc.
9. Używamy pasów do wyciągarek, dzięki czemu nie niszczymy kory drzew.
10. Zaznaczamy w miarę możliwości wszelkie doły, druty i inne niebezpieczne przeszkody na GPSie, jeśli posiadamy takowy i dzielimy się tym z innymi.
11. Do jeżdżenia szukamy miejsc raczej wyludnionych.
12. Nie jeździmy po naturalnych zaporach ziemnych np.: wał przeciwpowodziowy.
13. Jazda pod wpływem alkoholu to poważne przestępstwo.
14. Zawsze ustępujemy pierwszeństwa rowerzystom.
15. Staramy się wzniecać możliwie najmniej kurzu, zwłaszcza w pobliżu ludzi i domostw.
16. Zwalniamy przy zabudowaniach i to BARDZO.
17. Zawsze kierujemy się ROZSĄDKIEM - np. nie jeździmy z prędkością stanowiącą zagrożenie dla ludzi i zwierząt!
18.W szczególnych przypadkach, kiedy nasz pojazd może kogoś przestraszyć zatrzymujemy się z boku i wyłączamy silnik.
19. Nie jesteśmy na tym Świecie sami, uszanujmy to.
20. Zawsze jeździmy w kasku i staramy się ubierać ubranie ochronne, tj: kask, gogle, rękawice, buzzer (żółw), pas lędźwiowy, nakolanniki i nałokietniki oraz buty ochronne.

Zebrał i sporządził, wespół z bracią quadową, Krzysztof Wolny-Tippo. Pomysł niniejszego kodeksu zrodził się tu.

Własność Polskiego Stowarzyszenia Czterokołowców-ATV Polska. Wszelkie prawa zastrzeżone.



Odpowiedz  [ 4 posty(ów) ] 
Cieniowe strachy, pożądanie i nasionowe przygody 
Autor Wiadomość
Moderator Działu Polaris
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20.04.2010 12:07
Posty: 6567
Miejscowość: Józefosław
Quad: čtyřkolka
Poprzednie quady: 126p
PostWysłany: 01.07.2015 07:25 
Cieniowe strachy, pożądanie i nasionowe przygody
Wiedzą niektórzy, że przez ostatnie miesiące zaszyłem się w garażu. Wymieniałem i naprawiłem kilka elementów. Trwało to długo, bo i Mikołaj wpadł do mnie zimą i zajączki przyszły na wiosnę, a ja wszystkich witałem z kluczami w utytłanych smarem rękach. Proces znacząco się wydłużył, gdyż szukałem kilku rozwiązań, pozwalających na regenerację elementów w warunkach garażowych. Wszystko wskazuje na to, że się udało. Aby to jednak stwierdzić i zanim napiszę poradniki, trzeba pokonać sporo kilometrów testowych.

Image
Image

Od mojego ostatniego opisu wyjazdu minęło już półtora roku ponad. Nie jeździłem, to i nie było o czym pisać. Chłopaki z zaQuadu byli tu i tam. Przygotowałem dla mnich trasy, ale jechać nie mogłem. Cieszyłem się jednak ich upojeniem, może poza atrakcjami hotelu Azzun, gdzie po 22 trzeba na basenie chodzić na golasa.

Cieniowe strachy
Czwartek, 25.06.2015. Moja maszyna gotowa do przewietrzenia piaseczyńskich szutrów. Kiedy zakładałem buty, to quad już wyjeżdżał z garażu, ja wciągam kurtkę na plecy, a on już przy bramie... Rękawice zapinałem na rzepy ze dwadzieścia kilometrów od domu, a ten jedzie i podskakuje radośnie, zaliczając każdą dziurę w drodze i ochlapując się cały nawet najmniejszą kałużą. Włączyłem w nawigacji ostatnią trasę chłopaków do Zabuża i pognałem na wschód. Wystartowałem o wiele później niż planowałem, ale miałem nadzieję na osiągnięcie miejsca sentymentalnego. Treblinka była moim celem. Pierwsza część drogi była mi doskonale znana, bo powtarza się przy każdej wyprawie. Za Wisłą było już po nowemu. Powstał nowy obszar Natura 2000 i przejechana wcześniej kilka razy trasa była skasowana. Pojechałem tym razem 'czerwoną drogą', która niesie ze sobą mnóstwo emocji. Obok niej jest ścieżka wytarta przez samochody unikające dziur i ten wariant wybrałem z szacunku dla miejsca i pochodzenia materiału do jej budowy. Jeżeli ktoś chce poczytać więcej, to należy szukać :"czerwona droga" "Otwock".

Image
Image

Jechałem bez pomyłek. Tylko jeden zajączek zwolnił moje tempo podróży. Rozpędził się biedak i przydrożne trawy stały się ścianą. Kiedy się ode mnie oddalił, zwolnił i od razu znalazł wyjście z sytuacji.
Robił się późny wieczór. Nie spodziewałem się, nie wiedzieć czemu, bo już byłem w tych okolicach, że prosto z bezdroży wpadnę na znaną mi z wyprawy za Siemiatycze stację benzynową. Zatankowałem, zapłaciłem i wyposażyłem się w napój energetyczny. Nie jem prosiaków w formie parówkowej od dawna, więc się nie posiliłem, adrenalina wystarczała w zupełności. Zmieniłem odzienie, bo robiło się chłodno i postanowiłem wracać.

Image

Tym razem nie dojadę do założonego celu, ale i tak by to nie było nadzwyczajnie pasjonujące, bo zapadała noc. A nocą w lesie są strachy, które z całą pewnością w takich miejscach mają zwielokrotnione moce.
Jechałem do domu tą samą drogą, nie spieszyłem się. To była pierwsza dłuższa podróż po długim postoju mojego quada. Słuchałem jak pracuje, obserwowałem jak działają poszczególne elementy. Było doskonale. Polar ATV Polska i moja kurtka stawiały chłodnemu powietrzu wystarczający opór. Jedna z dróg, prowadząca do małej miejscowości, biegła przez las, kilkadziesiąt metrów od pól. W pewnej chwili pojawił się na niej żuraw. Od razu się zorientował, że nadciąga niebezpieczeństwo w mojej postaci i zaczął zmykać na swoich długich nogach. Popełnił ten sam błąd, co zając. Rozpędził się na leśnej drodze i nie mógł swobodnie skręcić na bok. Oczywiście natychmiast się zatrzymałem, ale patrzyłem co zrobi uziemiony lotnik. Ptak, rozłożył skrzydła i kombinował jak się wzbić w powietrze, ale miał rozstaw na szerokość drogi, a nad nim były gałęzie drzew. Wyglądał jak samolot pasażerski na autostradzie. W końcu zwolnił i czmychnął do lasu. Krzyknąłem za nim, że nie w tą stronę. Żurawie żyją na łąkach i bagnach, a nie w lasach. Zamiast pobiec w prawo, to strwożony zwiewał w lewo. Pojawił się przede mną i potem zachowywał, jak po sporej leśnej imprezie, po której przychodzą na świat małe sarnodziki, żubrolenie i lisojące.
Zbliżałem się do Wisły. Było już całkiem ciemno. Od jednego ze skrzyżowań dalszą drogę znałem już bardzo dobrze. Wiedziałem jak się składać na zakrętach, gdzie zwalniać, kiedy można szerzej otworzyć przepustnicę. W ostatniej miejscowości przed bardzo szybkimi szutrami paliło się kilka latarni po lewej stronie drogi, ale i tak panował tam bardzo ponury klimat. Droga z czarnego szutru dodatkowo wzmacniała nastrój i chciało się ten odcinek jak najszybciej przejechać. Kiedy mijałem pierwsze światło nad drogą, wpadając w jego zasięg z zupełnej ciemności, po mojej prawej stronie nagle pojawił się sporych rozmiarów kształt, który szybko mnie wyprzedzał. Był tak blisko, że aż odbiłem w lewo i niemal nie dostałem zawału serca. Tak... to był mój cień...

Pożądanie
Sobota, 27.06.2015. Dwa dni później, z zamontowaną większą latarnią i nowym uchwytem na telefon obrałem kierunek południowy.

Image
Image

Wyjechałem na tyle późno, że powrót mógł się okazać o bardzo niezręcznej porze. Nie planowałem dojechać aż do Warki, bo taka trasa wyświetlała się na ekranie. Po czterdziestu kilometrach od domu, kiedy już nowe oświetlenie zaczynało pokazywać swoje walory, pomyślałem o powrocie.

Image

W głowie powstało jednak ogromne pożądanie przygody, pokonywania kolejnych kilometrów, przejeżdżania szutrowych dróg z niezliczonymi zakrętami i przecinania asfaltowych nitek, które zupełnie niepotrzebnie zakłócają idealny porządek bezdroży.
Dotychczasowa leniwa jazda natychmiast zmieniła się w pogoń. Musiałem teraz mieć dobre tempo, bo na stację benzynową miałem jeszcze ponad godzinę przyjemności, a powrót wynosił około osiemdziesięciu kilometrów. Po tankowaniu na zegarze pojawiła się 22.30. Wystartowałem, żeby zaspokoić żądzę podróżowania moim wspaniałym pojazdem. Wydawało się, że przede mną daleka droga, bo trzeba jechać przynajmniej dwie godziny, ale minęło to nie wiadomo kiedy. Szerokie dukty między sadami jabłek pozwalały na dostarczanie silnikowi nieograniczonej niemal ilości powietrza. Niepostrzeżenie dojechałem do 'moich' stron i wkrótce zgasiłem światła pod domem. Ten dzień był jak narkotyk. Quadem nie można się przejechać w godzinkę, bo to pozostawia bardzo wielki niedostatek.

Nasionowe przygody
Niedziela, 28.06.2015. Ostatni weekend pozwolił mi na dowolne dysponowanie czasem. Po lekkim śniadaniu zabrałem do garażu cały ekwipunek na kolejny wyjazd. W czwartek i sobotę pokonałem w sumie 291 kilometrów. Na dzisiaj zaplanowałem mniej więcej tyle samo. Małe przygotowania do wyjazdu przeciągnęły się do prawie dwóch godzin. W końcu quad, ze mną w siodle, pogalopował na polne drogi. Wybrałem trasę do hotelu Ossa, wynoszącą według nawigacji 86 kilometrów, a potem miałem wracać południową pętlą koło Białobrzegów, 152 kilometry. Pierwsza część pokazała na liczniku jednak 100 km, zatem trzeba wziąć poprawkę dodatkowych 15% odległości. Miałem do pokonania 274 km bez pomyłek nawigacyjnych, czyli jak nic pęknie trzysta.
Jechało się doskonale, tylko w jednym miejscu musiałem cofnąć i odbić z asfaltu jedną szutrową przecznicę dalej. Pogoda wspaniała, polar ATV Polska idealny na takie warunki. Udało mi się znowu jechać jak pociąg po torach kolejki. Ten kawałek podróży był wyjątkowo przyjemny. Nieco po godzinie piętnastej zameldowałem się w urokliwym miejscu. Ludzi tylko sporo, ale atrakcji dla nikogo nie zabraknie.
Nie robiłem jednak przerwy i skierowałem przednie światła na południe. Niemal od początku wariował wskaźnik poziomu paliwa. Raz pokazywał pełno, a raz prawdę. Policzyłem szybko ile się przejeżdża na pełnym baku i nie martwiłem o to zupełnie. Dosyć długi kawałek trasy prowadził wzdłuż torów kolejowych, po drodze z betonowych płyt.

Image

Muszę to zmienić na przyszłość, bo nie należało do przyjemności. Zjechałem na piaszczysty odcinek. Silnik przerwał na milisekundę. Pędziłem niosąc za sobą ogromne tumany białego kurzu. Po dwustu metrach zjeżdżałem z niewielkiego wzniesienia i widząc ludzi pracujących na polu miałem zacząć zwalniać, ale quad podjął działanie za mnie.

Image

Sam tracił prędkość. Wiedząc co się święci zjechałem na bok, ale jedno tylne koło zostało na drodze. Zabrakło paliwa. Zerknąłem jeszcze do baku dla pewności, ale tylko potwierdziły się moje przypuszczenia. Nosił wilk razy kilka. A zawsze wszystkim powtarzam, żeby zabierać bańkę z zapasem i sam wszędzie ze sobą taką woziłem. W obliczeniach przebytej drogi od ostatniego tankowania zapomniałem, jak młody żaczek, o wczorajszej trasie z Warki do domu, a to było właśnie osiemdziesiąt kilometrów, których mi teraz zwyczajnie zabrakło. Zdjąłem kask i rękawice, wyjąłem telefon z uchwytu, poprawiłem krawat, przetarłem szmatką zakurzone buty i poszedłem zapytać, czy przypadkiem nie ma ktoś przy sobie chociaż małej butelki z paliwem. Dobrzy ludzie zaraz podzwonili po okolicy i dowiedzieli się gdzie jest otwarta stacja z płynem życia. Po 10 minutach siedziałem w Peugeocie 407 i jechaliśmy.

Image

Najpierw pod dom po kanister,

Image

potem po zasilanie. Stacja właśnie była zamykana, ale poratowano mnie w potrzebie.
Po usunięciu około 14 litrów powietrza z baku, bezskutecznie starałem się wprawić wał korbowy w dłuższą pracę. Kilkanaście razy kręciłem rozrusznikiem i coraz bardziej rozszerzały mi się źrenice. Podziękowałem stojącemu koło mnie wybawicielowi, razem z odwdzięczeniem się i zabrałem do pracy. Kiedyś już wysuszyłem zbiornik i quad zapalił potem niemal natychmiast. Tym razem było coś więcej nie tak. Odłączyłem przewód zasilający gaźnik i napiłem się trochę etyliny. To było właściwe posunięcie, bo motor ruszył. Uradowany założyłem z powrotem siedzenia, bo mam dwa, pozbierałem wszystkie graty i mogłem jechać. Zwróciłem też uwagę na mocno obłożony nasionami traw filtr powietrza.

Image

Nic z tym jednak nie robiłem. Pojechałem przed siebie, jeszcze raz się kłaniając aż do nakrętki przedniej piasty. Znów byłem na trasie. Szybko się okazało, że nie jest dobrze, bo maszyna zgasła kiedy się zatrzymałem przed asfaltem. Znałem już to z wyprawy do Konina. Przejechałem wówczas z zapchaną dyszą wolnych obrotów blisko 200 kilometrów. Uznałem, że to właśnie to i popędziłem w kierunku Grójca po asfalcie, żeby uzupełnić stan benzyny z pewniejszego źródła niż lokalna stacja i niewiadomej czystości pojemnik.
Na horyzoncie pojawił przyjazny szyld. Kiedy się zatrzymałem koło dystrybutora, to od razu wiedziałem gdzie jestem. Dwa lata wcześniej byłem w tym samym miejscu, z identyczną usterką. Tym razem postanowiłem rozwiązać problem na miejscu. W kilka minut miałem w ręku gaźnik. Dysza, która prawdopodobnie szwankowała, znajduje się pod dolną pokrywą. Niestety nie mogłem odkręcić jednej ze śrub. Niepocieszony złożyłem wszystko z powrotem i pojechałem dalej w stronę Grójca. Quad nie pracował poprawnie, było nie tak coś jeszcze, ale nie przychodziło mi do głowy rozwiązanie problemu na drodze. Kiedy oglądałem zdjęcia z wyjazdu, będąc w szlafmycy i kapciach w kształcie prosiaczków, to pomyślałem, że może filtr powietrza był oblepiony nie tylko nasionami, które aż tak szczelnie go nie odizolują od atmosfery, ale również kurzem i pyłkami zebranymi z traw. One już mogą być sporą przeszkodą dla układu oddychania pojazdu. Tak czy siak po powrocie będzie czyszczone jedno i drugie.
Po kilku kilometrach uznałem, że to zbyt wielka okazja do uprawiania terenowej przyjemności, żeby tak po prostu udać się teraz do domu. Skręciłem na szutry i pognałem jak na początku dnia. Wrócił mi dobry humor i miałem pełne kieszenie radości. W oka mgnieniu dotarłem na swoje tereny i niemal z zamkniętymi oczami zmierzałem do końca dzisiejszej wyprawy.
Koło Góry Kalwarii zerknąłem na nieco zaniepokojone niebo. No jeszcze tego brakuje, żeby zaczęło padać. A ja odkładałem zakup spodni przeciwdeszczowych, bo stare się podarły!. Dziesięć kilometrów przed domem wpadłem na mokry asfalt. Tutaj przed chwilą padało. Czyżby zaczęła się dobra passa?
Zaparkowałem w myjni ręcznej i wystarczyło puścić gaz, żeby quad sam się wyłączył. Dokładnie go wypłukałem ze wspomnień wszystkich trzech dni wertepów. Od razu poczuł się lepiej. Było to widać gołym okiem. Nie zapalił normalnie, jak powinien, ale był jakiś taki wdzięczny i rozweselony. Podobnie jak ja. Pomimo przeszkód dowiózł mnie bezpiecznie do domu i nie protestował, nawet kulejąc przez ponad sto kilometrów. Na chwilę jeszcze zahaczyliśmy o sklep z chmielowym płynem do spryskiwaczy, gdzie silnik również wymagał uruchomienia ze ssaniem i zostało nam kilkaset metrów do garażu.
Kiedy wjechałem przez bramę, to musiałem jeszcze się zatrzymać przy ścianie i cofnąć, aby się właściwie ustawić. Miałem przez chwilę dylemat jak to zrobić, bo jedną ręką naciskałem hamulec, a drugą utrzymywałem obroty silnika, żeby nie zgasł. Teraz mi przyszło do głowy, że mogłem przecież skorzystać z pedału pod prawą nogą, ale coś się dzieje po coś. Nie mając zatem rozsądnego pomysłu, aby włączyć wsteczny, puściłem gaz z postanowieniem, że quada zwyczajnie popchnę. Bardzo byłem zaskoczony, bo silnik nie zgasł. Postawiłem pojazd na miejscu i go wyłączyłem. Uruchomiłem ponownie bez kłopotu, normalną procedurą startową. Pracował równo. Analizując wszystkie elementy, dochodzę coraz bardziej do wniosku, że wszystkiemu był winien zapchany filtr powietrza. Człowiek się uczy całe życie jak widać. Podczas mycia, chłodnica straciła znaczną ilość ciepła i wentylator nie podawał rozgrzanego powietrza do wlotu filtra i dalej do paliwa. Wiadomo, że im temperatura wyższa, tym mniej tlenu potrzebnego do spalania i silnik ma niższą sprawność. Wnoszę zatem kolejny pomysł racjonalizatorski. Snorkel pozwoli nie tylko wjechać do głębszej wody, ale i poprawi pracę jednostki napędowej. W każdym razie, jeżeli można, to warto dać silnikowi powietrze nie spod dmuchawy chłodnicy i najlepiej z daleka od wydechu. To jednak tymczasem nie jest zbyt łatwe do wykonania, bo Polaris ma z przodu bagażnik, a przy kierownicy lampę. Szkoda jednego i drugiego.
Po dzisiejszym dniu na liczniku pokazało się kolejne 263 kilometry. Pokonałem przez ostatnie dni 554,5 kilometra. Gdybym wiedział, to dokręciłbym jeszcze jeden.

Image
Image
Image
Image

Chce się żyć.

Image
Image

_________________
... no looking back

Wyprawy maqowe - blog


Ostatnio zmieniony przez maq 01.07.2015 08:13, edytowano w sumie 8 razy



 
Profil

Rejestracja: 08.01.2014 13:39
Posty: 27
Miejscowość: Piaseczno
Imię: Łukasz
Quad: może kiedyś będzie
PostWysłany: 01.07.2015 08:05 
Re: Cieniowe strachy, pożądanie i nasionowe przygody
maq napisał(a):
... 25.07.2015
... 27.07.2015
... 28.07.2015


"Ale nie uprzedzajmy faktów!!!" jak by rzekł pan Wołoszański.

Trochę daty się pomieszały, ale czyta się jak zwykle super. Rozumiem, że to przez tak długi czas absencji na :kier:

No, ale teraz to:
maq napisał(a):
Chce się żyć.


Szerokości :okok:


 
Profil
Moderator Działu Polaris
Awatar użytkownika

Rejestracja: 20.04.2010 12:07
Posty: 6567
Miejscowość: Józefosław
Quad: čtyřkolka
Poprzednie quady: 126p
PostWysłany: 01.07.2015 08:15 
Re: Cieniowe strachy, pożądanie i nasionowe przygody
A tak, już poprawiam :) :okok:
Przerwa w jeździe ponad półtoraroczna. Powodem była awaria przedniego napędu. Najpierw brak czasu, żeby się tym zająć, a później naprawa, która rozciągnęła się na o wiele więcej elementów niż obejmował plan pierwotny.

_________________
... no looking back

Wyprawy maqowe - blog


Ostatnio zmieniony przez maq, 01.07.2015 08:15, edytowano w sumie 1 raz



 
Profil

Rejestracja: 08.01.2014 13:39
Posty: 27
Miejscowość: Piaseczno
Imię: Łukasz
Quad: może kiedyś będzie
PostWysłany: 03.07.2015 09:45 
Re: Cieniowe strachy, pożądanie i nasionowe przygody
Wiem, wiem - na bieżąco śledzę bloga z remontu maq'owy Polaris SP 500 Touring 2010 :lol:


 
Profil
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Odpowiedz   [ 4 posty(ów) ] 

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Forum style created by Pink Floyd Ringtones|Modified by Daniel.